Kulisy odwołania szczytu V4. Morawiecki do ostatniej chwili czekał na przeprosiny Izraela

Polska strona jest przekonana, że napięcie między Polską a Izraelem ustąpi dopiero po kwietniowych wyborach - wynika z ustaleń "Dziennika Gazety Prawnej". Dziennik opisuje kulisy odwołania szczytu V4.
Zobacz wideo

O odwołaniu szczytu Grupy Wyszehradzkiej poinformował w poniedziałek Andrej Babisz, premier Czech. Do rozwiązania szczytu doszło po rozmowach premiera Mateusza Morawieckiego z pozostałymi liderami. Wcześniej Morawiecki odwołał swoją wizytę - miał go zastąpić minister Jacek Czaputowicz, jednak po słowach szefa izraelskiego MSZ Israela Kaca o tym, że "Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki", Polska zrezygnowała z wizyty w Jerozolimie. "Dziennik Gazeta Prawna" podaje, że premier do ostatniej chwili czekał na przeprosiny Izraela za słowa ich ministra. Oczekiwania były takie, że do południa Kac w oświadczeniu wycofa się ze słów o antysemityzmie Polaków.

Mimo rozwiązania szczytu, przywódcy Czech, Węgier i Słowacji i tak pojechali do Jerozolimy, gdzie odbędą się spotkania dwustronne. W analizie "Dziennika Gazety Prawnej" czytamy, że obecnie strona Polska zastanawia się, "czy możliwe są kolejne ataki ze strony Izraela". - W Izraelu nie znajdziemy bardziej przychylnego Polsce polityka niż Netanjahu. Nawet lewica jest bardziej radykalna, a co dopiero prawica - mówi "DGP" jeden z polskich dyplomatów. Jak podkreśla dziennik, gdyby nie słowa szefa izraelskiego MSZ relacje po niedługim czasie wróciłyby na prostą - mimo nieobecności Morawieckiego. 

Premier zrezygnował z wizyty po tym, jak izraelskie media opublikowały wypowiedź Netanjahu dotyczące rzekomej kolaboracji Polaków z Niemcami podczas II wojny światowej. Kancelaria premiera Izraela zapewniała, że Netanjahu nie mówił o całym narodzie. Jak nieoficjalnie podaje "DGP" polska strona miała wypowiedź premiera po hebrajsku, ale nawet rządowi tłumacze nie potrafili rozstrzygnąć, co dokładnie miał na myśli. Według polskiego rządu sytuacja uspokoi się po kwietniowych wyborach w Izraelu. - Za półtora miesiąca sytuacja się unormuje, bez względu na to, czy będzie rządził Netanjahu, czy nie - mówi rozmówca dziennika.

Więcej o: