Joanna Senyszyn kilka miesięcy temu miała wypadek, pozornie drobny - przewróciła się w domu przyjaciółki. Obrażenia były jednak bardzo poważne. Polityczka złamała kość łonową, kość krzyżową, miednicę i udo. Przeszła wówczas operację, a po dwóch miesiącach bez ruchu, pojechała na turnus rehabilitacyjny. Po powrocie lekarze kazali jej odrzucić kule i pierwszego dnia przewróciła się i złamała udo.
Wcześniej, w 2011 roku Senyszyn zakaziła się wirusem zachodniego Nilu, który wywołał zapalenie płuc, a także sepsę, a w 2014 roku przeszła zawał z zatrzymaniem krążenia. - Dawano mi 5 proc. szans na przeżycie - mówiła w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej".
14 lutego Senyszyn przeszła operację, która miała pozwolić, by wstała z wózka inwalidzkiego. Jak pisała dzień później, procedura była "długa i ciężka". 70-letnia polityczka dziękowała wszystkim za wsparcie i życzenia, jednak w nocy z 16 na 17 lutego nadszedł kryzys. "Wszystko mnie boli, nie mogę się ruszyć. Myślałam, po co to było, skoro jakoś urządziłam sobie życie na wózku. Zaraz transfuzja" - napisała w niedzielę rano.
Widać jednak, że Senyszyn nie opuszcza dobry humor. Na Twitterze opublikowała zdjęcie z przetaczania krwi, na którym udaje, że przegryza przewód, którym płynie krew.
Przez jakiś czas Joanna Senyszyn poruszała się wyłącznie na wózku i miała okazję poznać życie osób z niepełnosprawnościami. - Teraz wyraźniej widzę, że ludzie boją się osób na wózkach inwalidzkich. Nie chcą myśleć, że ich samych też może to spotkać. Jest taki przesąd, że zdrowy nie siądzie na wózku, bo to źle wróży. A wydawałoby się, że żyjemy w XXI w. Ja nigdy wcześniej nie siadłam, bo nie miałam okazji. Teraz muszę - mówiła Senyszyn "Dziennikowi" we wrześniu ubiegłego roku.