Szef MSZ Jacek Czaputowicz otworzył na Stadionie Narodowym w Warszawie sesję plenarną konferencji bliskowschodniej. Jak tłumaczył, Polska zaangażowała się w sprawy Bliskiego Wschodu i konferencję, ponieważ "ma szczególne prawo, by służyć społeczności międzynarodowej jako miejsce dialogu". - Nasz kraj nigdy nie pozostawał obojętny wobec potrzeb społeczeństw zamieszkujących Bliski Wschód - mówił.
- Jesteśmy niestałym członkiem RB ONZ i z tego tytułu spoczywa na nas szczególny obowiązek włączenia się w działania na rzecz zachowania i zapewnienia pokoju - mówił.
Minister spraw zagranicznych wspominał, że to w Polsce powstała "Solidarność", która "zainicjowała pokojową i bezkrwawą transformację ustrojową". Przede wszystkim jednak szef polskiej dyplomacji mówił o Iranie.
- UE i USA podzielają przekonanie o roli, którą Iran powinien odegrać na Bliskim Wschodzie i na świecie, jesteśmy jednak zaniepokojeni możliwymi skutkami rozwoju programu nuklearnego Iranu, jak i niekonstruktywną rolą tego kraju w regionie. Jednocześnie potępiamy niedopuszczalne działania Iranu poza własnym terytorium, w tym w Europie, co spotkało się z dodatkowymi sankcjami Unii Europejskie - mówił Jacek Czaputowicz.
- Stabilizacja regionu, zakończenie toczących się konfliktów, zapewnienie współistnienia kultur i budowanie społeczeństw włączających te wielkie wyzwania - to jest wyzwanie społeczności międzynarodowej, by możliwie efektywnie wspierać te wysiłki na rzecz zapewnienia stabilizacji i trwałego pokoju. Źródła konfliktów na Bliskim Wschodzi są wielorakie - dotyczą one zarówno dążeń niektórych przywódców do zachowania władzy za wszelką cenę, wywodzą się również z fundamentalizmu religijnego i braku tolerancji, a także czynników systemowych takich jak naruszenie równowagi sił - mówił szef MSZ.
Po wystąpieniu szefa polskiej dyplomacji głos zabrał Mike Pompeo, sekretarz stanu USA. Zaapelował, by wszyscy uczestnicy konferencji "wspólnie walczyli o rozwiązanie problemów" na Bliskim Wschodzie. Po wystąpieniach Czaputowicza i Pompeo rozpoczęła się niejawna część szczytu.
W warszawskiej konferencji na temat Bliskiego Wschodu biorą udział przedstawiciele 63 krajów. Konferencja ma zakończyć się przyjęciem wspólnej deklaracji. Zostanie ona przedstawiona po południu przez gospodarzy spotkania - ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza i amerykańskiego sekretarza stanu Mike'a Pompeo.
Ministrowie spraw zagranicznych, którzy przyjechali do polskiej stolicy będą rozmawiać m.in. o sytuacji w Iranie, wojnach w Syrii i w Jemenie, konflikcie izraelsko-palestyńskim, uchodźcach, pomocy humanitarnej czy zagrożeniach hybrydowych. Współgospodarz konferencji, polski minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz podkreślał w rozmowie z Polskim Radiem, że nie zostaną podjęte żadne przełomowe decyzje, a konferencja ma być początkiem dalszych rozmów o pokoju na Bliskim Wschodzie.
Iran krytycznie o spotkaniu
Przedstawiciele Iranu nie zostali zaproszeni na spotkanie i krytykowali konferencję jako służącą wyłącznie celom amerykańskiej polityki. Irański ambasador w Warszawie kilka dni temu zapowiedział w rozmowie z Polskim Radiem, że Teheran uzależnia swoją reakcję od tego, co znajdzie się w końcowej deklaracji spotkania.
Izrael od lat uznaje Iran za największe zagrożenie w regionie. Podobne zdanie wyrażają przedstawiciele amerykańskiej administracji prezydenta Donalda Trumpa. W ubiegłym roku Stany Zjednoczone wycofały się z wielostronnego porozumienia nuklearnego z Iranem. Donald Trump twierdzi, że Iran oszukał świat, choć inspektorzy Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej mówią, że Teheran przestrzega warunków podpisanego w 2015 roku porozumienia.
Równocześnie Iran testuje broń konwencjonalną i jest zaangażowany zarówno w wojnę domową w Syrii jak i w konflikt w Jemenie. Irańskie władze przyznają się do udziału w wojnach, ale twierdzą, że obecność irańskich wojsk ma charakter doradczy lub humanitarny.