W "Sieci" opublikowany został zapowiadany w ubiegłym tygodniu wywiad z Jarosławem Kaczyńskim.
Rozmawiający z szefem PiS Jacek Karnowski, pytając o aferę z taśmami Kaczyńskiego, sam używa określenia "kapiszon". - To nie jest nawet kapiszon, tam przecież nic nie ma - stwierdza Kaczyński. - Ale parę spraw chcę sprostować, bo mamy do czynienia z całą masą nieprawdziwych sugestii. Na przykład czy poseł i szef partii ma prawo być szefem rady fundacji, czyli de facto rady nadzorczej? Otóż ma prawo, to nie jest złamanie żadnego przepisu - twierdzi.
- Działałem więc całkowicie zgodnie z prawem. Za bezczelną manipulację uznaję twierdzenie, że ma to cokolwiek wspólnego z art. 24 Ustawy o partiach politycznych, która zakazuje mi działalności gospodarczej
- dodaje. Na pytanie, dlaczego publikacje "Wyborczej" to manipulacja, Kaczyński przekonuje, że "nie ma żadnych relacji finansowych pomiędzy fundacją a partią". Później prezes mówi, że na taśmach "nie ma przekleństw, nie ma omawiania żadnych nielegalnych działań, nie ma korupcji". - Jest poszukiwanie wyjścia z trudnej sytuacji, przy nacisku legalności działań - dodaje.
Na kolejnej stronie wywiadu, prezes twierdzi, że "żyje skromnie, może nawet bardzo skromnie, jak na człowieka znanego w Polsce i także trochę poza nią". Zapytany o wieże, Kaczyński odpowiada:
- Od wielu lat mam takie marzenie, które jest w pełni legalne, choć może się nie podobać w pewnych środowiskach, by Instytut Lecha Kaczyńskiego stał się poważną konkurencją dla Fundacji Batorego.
Dodaje też, że "gmach miał być przeznaczony wyłącznie do zarabiania pieniędzy". - Nie miało być tam siedziby fundacji. Propozycje, by były tam litery "JK" czy "LK", rzeczywiście padały, ale zdecydowanie je odrzucałem - zapewnia Kaczyński.
Prezes wyjaśnia też, dlaczego w negocjacjach z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem zaproponował, by ten ze swoimi roszczeniami poszedł do sądu.
- Inaczej nie mogłem się zachować zarówno z powodów prawno-moralnych, jak i dlatego, że choć czytam o sobie, iż jestem krwawym, faszystowskim dyktatorem, to nie mogę zmusić ani zarządu, ani rady do akceptacji rachunku bez podstaw. Oni szybciej podaliby się do dymisji, niż to zaakceptowali
- wyjaśnia Kaczyński. Z kolei zapytany, czy kwota 2,5 mln zł była uzasadniona, prezes odpowiada: - Trudno mi szacować, ale powtarzam - rachunków było niewiele. Z mojej wiedzy wynika, że pan Birgfellner zajmował się dwiema sprawami: projektem i rozmowami z bankiem.
Na końcu Kaczyński odnosi się do faktury, którą w ubiegłym tygodniu opublikowała "Gazeta Wyborcza". - Po pierwsze, taki dokument nie wpłynął w czerwcu do spółki, a powinien do niej trafić. Po drugie, z informacji medialnych wynika, że nie zapłacono od niej podatku VAT, co potwierdza, że to dokument specjalnego rodzaju.
Prezes PiS w pierwszych akapitach obszernego wywiadu mówi m.in. o roli Kościoła w Polsce. - (...) Kościół jest nośnikiem jedynego systemu wartości, który jest w Polsce powszechnie znany i który buduje kościec normalnych stosunków międzyludzkich - stwierdza.
Na uwagę Jacka Karnowskiego, który przeprowadzał rozmowę, że "alternatywą jest koszmar rozpadającej się wspólnoty, piekło na ziemi", prezes PiS odpowiada: - Alternatywą jest nihilizm, w polskich warunkach nie ma innej alternatywy. Tak ułożyła się polska historia. I te słowa podtrzymuję. A że Kościół ma różne mankamenty? Kościół, ten instytucjonalny, składa się z ludzi, a ludzie nie są bezgrzeszni.
Dalej naczelny tygodnika stwierdza, że "Opozycja i życzliwe jej media budują obraz kraju, w którym afera goni aferę". Kaczyński w odpowiedzi na to przyznaje, że "osobiście zniesmaczyła" go sprawa zarobków "dwóch pań w Narodowym Banku Polskim". - To sytuacja niestosowna, ale również w niej trudno się dopatrzeć złamania prawa - mówi prezes rządzącej partii. W sprawie afery wokół KNF tłumaczy, że "pan Marek Chrzanowski nigdy nie był członkiem PiS".
Kaczyński mówi także o nowej partii Roberta Biedronia. - Wiosna zagraża przede wszystkim Platformie, a także w pewnej mierze Kukizowi, który - jeśli chce przetrwać - musi ruszyć do ofensywy - twierdzi Kaczyński. Na pytanie, czy obietnice socjalne Biedronia nie stanowią dla PiS zagrożenia, odpowiada: - Nie sądzę. To jest podane w sosie tak wściekłego antyklerykalizmu, że dla naszego elektoratu nie stanowi poważnej propozycji.
Prezes PiS odnosi się też do protestu przed siedzibą TVP Info i blokowania samochodu Magdaleny Ogórek. Zdarzenia nazywa "atakiem na dziennikarkę, kobietę, co czyni sprawę szczególnie bulwersującą". - Mamy do czynienia ze zdziczeniem, które wyrasta z bezkarności - mówi.