Maciej Duda, współautor reportażu "Superwizjera TVN" o sprawie fałszowania podpisów na listach poparcia Młodzieży Wszechpolskiej w wyborach samorządowych w 2014 roku i możliwym udziale w procederze ówczesnego szefa MW Adama Andruszkiewicza, mówi Gazeta.pl, że cała sprawa zaczęła się od zawiadomienia jednego z pokrzywdzonych.
Z ustaleń Dudy i Łukasza Rucińskiego wynika, że jeden z mieszkańców Białegostoku zorientował się, że podpisał się na liście poparcia kandydatów Ruchu Narodowego. Sprawa nabrała biegu i trafiła do jednej z prokuratur rejonowych. W toku śledztwa jeden z ówczesnych członków Młodzieży Wszechpolskiej Paweł P. jako świadek zeznał, że doszło do fałszowania podpisów.
Wskazał, że w tym procederze miał brać udział także Adam Andruszkiewicz, szef MW, a obecnie wiceminister cyfryzacji oraz jego były asystent Wojciech N. Mieli - jak relacjonował Paweł P. - polecać jemu i innym osobom by wpisywali podpisy innych ludzi w puste miejsca. Śledztwo jednak leżało odłogiem, o czym zorientowano się w prokuraturze okręgowej
- opowiada Maciej Duda z "Superwizjera TVN". Śledztwo przejęła okręgówka, a Paweł P. został ponownie przesłuchany, ale już jako podejrzany. Wskazał ponownie na Andruszkiewicza i jego asystenta.
Cały reportaż "Superwizjera": Wiceminister i sfałszowane podpisy. Zablokowane śledztwo w sprawie Andruszkiewicza
Z relacji członka MW wynikało, że to właśnie obecny wiceminister i jego asystent mieli kierować procederem fałszowania podpisów. - Dane pozyskiwano z baz danych, szkoły Wojciecha N., czy też ze zbiórek społecznych, jak np. zbierania podpisów przeciwko aborcji - wskazuje dziennikarz.
Przypomnijmy, że według prokuratury w wyborach samorządowych w 2014 roku sfałszowanych było około 300 podpisów na listach poparcia Młodzieży Wszechpolskiej.
Z ustaleń "Superwizjera TVN" wynika, że między 26 września a 11 października 2018 roku trwała "gorąca korespondencja" między Prokuraturą Regionalną w Białymstoku z Prokuraturą Okręgową w Białymstoku w tej sprawie.
- Pani Elżbieta Pieniążek, szefowa białostockiej Prokuratury Regionalnej, chciała, by przesłuchać jako świadka posła Andruszkiewicza i negowała stanowisko Prokuratury Okręgowej, której szefowie i prowadzący śledztwo chcieli uchylenia immunitetu posła i postawić mu zarzut. Nie wiadomo, jaki zarzut planowali sformułować wobec Andruszkiewicza, w korespondencji, którą poznaliśmy, śledczy tego nie precyzowali, nie informowali o tym swoich przełożonych z Prokuratury Regionalnej i Prokuratury Krajowej. Teraz, na podstawie zebranych informacji, przypuszczamy, że mogło chodzić o sprawstwo kierownicze - opowiada Maciej Duda.
Ostatecznie prokuratorzy ulegli, ale chcieli dokonać przeszukań i przede wszystkim - wezwać na świadka Andruszkiewicza.
- Termin przeszukań zbiegał się z wyborami samorządowymi, które przypadały na 21 października 2018 roku. 11 października prokurator regionalna zabrała wszystkie akta. Prokuratorzy musieli wycofać się z przeszukań i przesłuchania Andruszkiewicza, choć ten już otrzymał wezwanie - mówi dziennikarz "Superwizjera TVN".
Reporter "Superwizjera" wskazuje, że w tej sprawie ważne są jeszcze dwie postaci, które wywodzą się z kręgów Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Wcześniej wspomniana prokurator Pieniążek, która była agentką CBA, a także pochodzący z Białegostoku prawnik Marek Czeszkiewicz, obecny doradca marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, w przeszłości szef delegatury CBA w Rzeszowie.
Czeszkiewicz został w tempie ekspresowym zrobiony w 2016 roku prokuratorem okręgowym w Białymstoku, dzięki przepisom wprowadzonym przez Zbigniewa Ziobrę. On zapisał się do ruchu Kukiz'15 i - jak wynika z naszych ustaleń i relacji rozmówców - dbał o to, by Andruszkiewicz był jedynką na liście Kukiza. W jaki sposób miał to robić - opowiadamy o tym w reportażu. Gdy Andruszkiewicz został posłem, to Czeszkiewicz został prokuratorem i zażądał informacji ze śledztwa w tej sprawie
- nakreśla rolę kolejnych osób Duda.
Śledczy postawili się jednak, wskazując, że Czeszkiewicz miał znać się z Andruszkiewiczem. Czeszkiewicz umorzył także - wbrew prokuratorowi prowadzącemu - sprawę innego narodowca - byłego księdza Jacka Międlara.
W świetle tych informacji - jak wskazuje Maciej Duda - jego kolega Łukasz Ruciński zapytał wiceministra Andruszkiewicza, czy jest nad nim "parasol prokuratury". Na co były szef Młodzieży Wszechpolskiej odpowiedział, że "to bzdura i czegoś takiego nie ma".
- Pan wiceminister twierdzi, że go nie ma w tym postępowaniu, a na pytanie, czy powiadomił premiera, skoro był wzywany na przesłuchanie, odpowiedział, że nie, ponieważ jego w tym postępowaniu nie ma - doprecyzowuje reporter "Superwizjera TVN". Tymczasem dziennikarze mają dowody na to, że prokuratury, podczas wymiany korespondencji, opisują wspomniane wezwanie.