Sondaż Kantar Millward Brown przeprowadzony po efektownej sobotniej konwencji i ogłoszeniu oficjalnej nazwy dał Wiośnie Roberta Biedronia 14 proc. Wynik, jak na zupełnie nowy twór, oszałamiający - dla porównania Nowoczesna w maju 2015 r., niedługo po swojej pierwszej konwencji, w sondażu tej samej firmy, uzyskała 5 proc. Zaskakująco wysokie poparcie wzbudził u niektórych osób zastrzeżenia, między innymi związane z faktem, że jednym z założycieli Millward Brown jest Jakub Bierzyński, obecny doradca Roberta Biedronia.
Marcin Dobski, dziennikarz portalu polskieradio24.pl, stwierdził, że to "robienie z wyborców głupców", samą sytuację nazwał zaś "żenującą". Jego wpis udostępnił m.in. Roman Giertych.
Z kolei wicemarszałek Senatu Adam Bielan stwierdził dziś, że w sondażu zadawano "pytania naprowadzające". - Znawcy tematu mówią o takich sondażach „push polling”, czyli zadaje się najpierw rozmaite pytania naprowadzające ankietowanego na odpowiednią decyzję, a na końcu się zadaje pytanie o poparcie dla partii politycznych i wychodzi taki piękny rezultat - powiedział.
Bierzyński w rozmowie z Gazeta.pl drwi z tych zarzutów. - Przyznaję, iż tego haniebnego czynu dokonałem razem z niejakim Tomaszem Lisem. To on był współzałożycielem "Faktów" TVN, które za ten sondaż zapłaciły - ironizuje w rozmowie z Gazeta.pl Jakub Bierzyński. - To jest kupa bzdur, ludzie szukają spisków. Ciekawe że teorie spiskowe są tak samo popularne niezależnie od poglądów. Zabawne że Roman Giertych tak samo w nie wierzy jak Adam Bielan. Zakładałem Millward Brown razem z 10 moimi kolegami, gdy byłem studentem socjologii. Było to 30 lat temu, 15 lat temu sprzedaliśmy tę firmę Kantarowi i od tej pory nic poza kolegami, którzy tam jeszcze pracują, mnie z tą firmą nie łączy - wyjaśnia doradca Roberta Biedronia.
Bierzyński przyznał, że zna dyrektora sondażowni. - Oczywiście znam bardzo dobrze Krzysztofa Kruszewskiego (dyrektor generalny Kantar Millward Brown - red.), razem żeśmy tę firmę zakładali i znamy się od czasów studiów, ale ostatni raz widziałem go chyba trzy lata temu. Prawda, widujemy się zbyt rzadko. Muszę to nadrobić - powiedział dorada Biedronia. - Nie będę się tłumaczył, mogę tylko to wyśmiać - stwierdził.
Na pytanie, czy nie mógł osobiście wpłynąć na wynik sondażu, Bierzyński żartuje, że "słabo licytował". - 14 procent? Trzeba było powiedzieć 20, miałem taką szansę i ją zmarnowałem. Ale dziękuję za podpowiedź. Następnym razem się poprawię.
Jakub Bierzyński odniósł się też do słów Adama Bielana, według którego badanie na zlecenie "Faktów" to tzw. push poll. - Marszałkowi się pomyliło, nie zna się na tym. Tzw. push poll to jest sondaż, którego celem nie jest zbadanie opinii ludzi, tylko zmiana tych opinii poprzez zadanie pytań z tezą, na przykład: dlaczego będzie pan głosował na Prawo i Sprawiedliwość. Robi się to na gigantycznych próbach pod płaszczykiem sondażu, de facto prowadząc kampanię wyborczą i próbując ludzi przekonać do partii - mówi socjolog.
Według niego technika, której użycie zarzucił Bielan twórcom sondażu, to tzw. tunelowanie, czyli zadawanie pytań sugerujących. - Na przykład najpierw pyta się o obietnice zrealizowane przez PiS, a potem zadaje się pytanie, na jaką partię respondent będzie głosował. W takiej sytuacji można liczyć, że rezultat dla PiS będzie lepszy - mówi nam Bierzyński. - To są insynuacje pana marszałka, rozumiem, że te techniki Bielan zna z własnego doświadczenia - mówi.