W czwartek Sejm przyjął projekt nowelizacji ustawy o NBP, autorstwa PiS, a w piątek zrobił to także Senat. Głosowało 82 senatorów, "za" było 56, "przeciw" trzech, a 23 wstrzymało się od głosu. Ustawa nie trafi jednak do prezydenta.
Senacka komisja 31 stycznia nie zgłaszała poprawek, jednak pojawiły się one dzień później. Zgłosił je 1 lutego senator PiS Grzegorz Bierecki, przewodniczący Komisji Budżetu i Finansów Publicznych. Było ich pięć, ale cztery z nich wycofał sam. Ostatecznie pozostała jedna, techniczna, dotycząca błędu w sformułowaniu w jednym z artykułów nowelizacji. W art. 4 ustawy zastąpiono zwrot "odesłanie do art. 1" na "odesłanie do art. 2".
Dodanie tej jednej poprawki do ustawy oznacza, że projekt wróci teraz do Sejmu, gdzie będzie ponownie rozpatrywany.
Projekt przygotowany przez Prawo i Sprawiedliwość zakłada, że zarobki kadry kierowniczej w Narodowym Banku Polskim będą jawne. Jednocześnie na mocy ustawy regulacjom podlegać będą pensje w banku centralnym.
Zmiany wprowadzają regułę, według której pracownicy NBP nie będą mogli zarabiać więcej niż 60 procent pensji prezesa banku centralnego. Skutki wspomnianej nowelizacji mają dotyczyć "kilkuset" pracowników NBP.
Gdy ustawa była procedowana w Sejmie Europejski Bank Centralny wskazywał, że obniżenie zarobków w NBP byłoby niezgodne z zasadą niezależności finansowej. W ocenie EBC wpłynie to także na zdolność banku do zatrudniania pracowników.
Podobne argumenty przedstawiała sejmowej komisji wiceprezes NBP Anna Trzecińska, mówiąc, że to "ingerencja w niezależność" NBP, która może też wpłynąć na realizowanie zadań ustawowych banku centralnego.