Były rzecznik MON wraz z byłym posłem PiS Mariuszem Antonim K. i czterema innymi osobami został zatrzymany przez CBA 28 stycznia. Usłyszał zarzut powoływania się na wpływy w Ministerstwie Obrony Narodowej. W środę Sąd Rejonowy zadecydował, że były rzecznik MON najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. Wcześniej osobistego poręczenia udzielił mu Tadeusz Rydzyk.
Jak informuje "Gazeta Krakowska", wiadomo już, że Bartłomiej M. trafi do zakładu karnego przy ulicy Konarskiego w Tarnowie. Wcześniej prokurator zawnioskował o odizolowanie od siebie wszystkich zatrzymanych i umieszczenie ich w różnych placówkach.
- My wnioskowaliśmy o to żeby odizolować te osoby od siebie, żeby się nie kontaktowały i trafiły do różnych zakładów karnych. Sąd do tego wniosku się przychylił - powiedział prokurator rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.
Funkcjonariusze CBA zatrzymali w poniedziałek rano w Warszawie sześć osób, które miały powoływać się na wpływy w Ministerstwie Obrony Narodowej. Zatrzymani mieli doprowadzić Polską Grupę Zbrojeniową do "niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości i sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa wyrządzenia znacznej szkody majątkowej"
Bartłomiej M. usłyszał dwa zarzuty. Jak podaje tarnobrzeska prokuratura, wobec byłego rzecznika MON i byłego posła Mariusza Antoniego K., który ostatecznie do aresztu nie trafił, prokurator sformułował zarzut "powoływania się wspólnie i w porozumieniu na wpływy w instytucji państwowej". Z kolei razem z byłą pracownicą MON M. usłyszał zarzut "przekroczenia swoich uprawnień jako funkcjonariuszy publicznych i działania na szkodę spółki PGZ w związku z zawartą przez nią umową szkoleniową". Szkoda jaką wyrządzili to niemal pół miliona złotych.