Biedroń, czyli zagrożenie. Komu napsuje krwi nowa partia byłego prezydenta Słupska? [ANALIZA]

W najnowszym sondażu Pollstera dla "Super Expressu" partia Roberta Biedronia otrzymała 10 proc. poparcia i została trzecią siłą polityczną w Sejmie. Tak wysokiego wyniku jeszcze nie miała. To tylko potwierdza, że stanowi zagrożenie dla wielu graczy w polskiej polityce. Dlaczego?
Zobacz wideo

Platforma Obywatelska: Bój na wielu frontach

Największym zagrożeniem Biedroń jest niewątpliwie dla Platformy i Grzegorza Schetyny. Z kilku powodów.

Przede wszystkim chodzi o samego Biedronia, który już teraz – jeszcze przed formalnym startem jego projektu politycznego – podważa pozycję przewodniczącego PO jako lidera opozycji. Jest sporo młodszy, bardziej charyzmatyczny, mniej zgrany politycznie. Z drugiej strony ma znacznie mniejsze doświadczenie, nie jest tak sprawnym organizatorem i jeszcze nigdy nie sprawdził się w roli lidera projektu politycznego. Jednak wyborcom to (przynajmniej na razie) nie przeszkadza. W rankingach zaufania i oceny pracy polityków Biedroń dystansuje szefa Platformy o dwie długości. Dowodzą tego wyniki dwóch sondaży, które IBRiS przeprowadził na zlecenie „Rzeczpospolitej”. Wynika z nich, że 32,8 proc. wyborców dobrze ocenia pracę Biedronia, a 16 proc. widziałoby go w fotelu premiera, gdyby jesienią 2019 roku udało się odsunąć PiS od władzy. Schetyna w tych dwóch badaniach wypada bez porównania gorzej. Otrzymuje odpowiednio 22,8 oraz 10 proc.

Rywalizacja z partią Biedronia to także walka o każdy punkt procentowy w sondażach. Obie partie walczą o centrolewicowego wyborcę (przy czym Platforma liczy także na poparcie Polaków o poglądach konserwatywno-liberalnych). Formacja byłego prezydenta Słupska jest obecnie na fali wznoszącej. W dopiero co opublikowanym badaniu Pollstera dla „Super Expressu”, po raz pierwszy uzyskała dwucyfrowy wynik (10 proc.), co dałoby jej status trzeciej siły politycznej w nowym Sejmie. Z kolei Platforma od połowy grudnia przeżywa sondażową zadyszkę. Można przypuszczać, że to pokłosie konfliktu z Nowoczesną, który wybuchł po tym, jak partia Schetyny przejęła ósemkę posłów swojego koalicjanta. Szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer określiła to posunięcie jako „wygaszenie” Koalicji Obywatelskiej przez PO. Bardzo wymowna była też jej nieobecność na poświęconej prawom kobiet niedawnej konwencji Koalicji (a raczej Platformy i Inicjatywy Polska).

Barbara Nowacka na konwencji 'Kobieta, Polska, Europa'Barbara Nowacka na konwencji 'Kobieta, Polska, Europa' Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Wreszcie trzecia płaszczyzna konfliktu, a więc lewicowa wiarygodność. Koalicja Obywatelska już od jakiegoś czasu przygotowywała się do wyraźnego skrętu w lewo, którego zwieńczeniem była wspomniana już konwencja na warszawskim Żeraniu. W Platformie doskonale wiedzą, że licytacja na konserwatyzm z Prawem i Sprawiedliwością to polityczne samobójstwo. Głosów szukać trzeba więc po lewej stronie sceny politycznej, bo to tam jest szansa na mobilizację niegłosujących oraz wyborców, którym „dobra zmiana” mocno nadepnęła na odcisk. Nadarza się też okazja do wykorzystania słabości lewicy, rozbitej po wyborach samorządowych. Problemem na drodze do przejęcia elektoratu lewicowego są liczne grzechy Platformy z przeszłości – m.in. lekceważenie strategii prospołecznych, instrumentalne traktowanie kwestii równościowych (związki partnerskie!) czy zdradzenie spraw kobiecych (m.in. głosowanie nad projektem „Ratujmy Kobiety” w styczniu 2018 roku). Dzisiaj Platforma tłumaczy, że dla kobiet zrobiła całkiem sporo – m.in. podpisała i ratyfikowała tzw. konwencję antyprzemocową, wprowadziła program in vitro czy parytety na listach wyborczych. Pytanie, czy to wystarczy na Biedronia, który lewicowym wyborcom podpaść jeszcze nie zdążył.

Prawo i Sprawiedliwość: Program socjalny z ludzką twarzą

– Mamy taką zasadę: damy wam to, co daje wam PiS i oddamy wam to, co PiS wam zabrał – mówił swego czasu przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty. W przypadku Sojuszu na słowach się skończyło, bo czasy politycznego odrodzenia i dwucyfrowych wyników w sondażach już dawno za nim. Dziś SLD walczy o to, by znaleźć się w nowym Sejmie. Szanse na współudział w rządach są minimalne. Dlatego teraz analogiczną obietnicę mógłby złożyć Polakom Robert Biedroń.

Jarosław KaczyńskiJarosław Kaczyński Fot. Maciej Świerczyński / Agencja Wyborcza.pl

Były prezydent Słupska nie ukrywa, że głosy zamierza odebrać nie tylko Platformie czy lewicy, ale również partii rządzącej. I nie jest bez szans. Wielokrotnie chwalił prosocjalny zwrot PiS-u, którego celem jest zmniejszenie nierówności społecznych. To o tyle istotne, że nie sposób zniechęcić do niego ludzi, mówiąc, że zabierze im „500 plus” i podniesie wiek emerytalny. Przewaga Biedronia nad PiS-em polega z kolei na tym, że on za prosocjalny kurs nie wystawi – a przynajmniej nic dziś na to nie wskazuje – wyborcom rachunku w postaci upolitycznienia wymiaru sprawiedliwości, zniszczenia mediów publicznych czy zdemolowania wizerunku Polski na arenie międzynarodowej. To kusząca oferta zwłaszcza dla wyborców umiarkowanych, których PiS od końca ubiegłego roku próbuje za wszelką cenę odzyskać. Jak na razie bezskutecznie, bo skierowany do nich przekaz jest niespójny (język pojednania przeplata się z ostrymi politycznymi atakami), a i konsekwencja w realizacji polityki „ciepłej wody w kranie” pozostawia wiele do życzenia. Od kilku tygodni obóz władzy myśli przede wszystkim o tym, jak poradzić sobie z kolejnymi kryzysami politycznymi i wizerunkowymi, których najnowszą odsłoną są opisane przez „Gazetę Wyborczą” tzw. taśmy Kaczyńskiego.

Lewica: Gwóźdź do trumny

Po 2015 roku wydawało się, że to PiS złoży lewicę do grobu, przejmując jej socjalne postulaty i zwyczajnie wygaszając w społeczeństwie popyt na formacje lewicowe. Chociaż na przestrzeni ostatnich trzech lat ten popyt odżył – w dużej mierze za sprawą stylu zarządzania państwem przez PiS – to jednak powodów do radości na lewicy jest jak na lekarstwo. Wybory samorządowe okazały się spektakularną klęską. Szanse na (wyczekiwane od lat) pojednanie prysły niemal tak szybko, jak się pojawiły. Po sondażowej zwyżce, która przytrafiła się SLD w pierwszej połowie kadencji nie ma już śladu, z kolei Partia Razem w większości badań orbituje wokół poparcia rzędu 1 proc.

Włodzimierz CzarzastyWłodzimierz Czarzasty JAKUB WŁODEK

Wydaje się, że Biedroń ze swoim ugrupowaniem wchodzą na gotowe. Lepszej okazji do przejęcia (nielicznych, ale jednak) głosów SLD i Partii Razem już nie będzie. Tak samo jak do zbudowania dominującej pozycji po lewej stronie sceny politycznej (chociaż Biedroń i jego ludzie wciąż mówią o swoim projekcie jako „progresywnym”, a nie stricte lewicowym). Szanse Biedronia na sukces na tym polu są duże. Jego formacja nie jest ani obciążona peerelowską przeszłością jak SLD, ani nie zniechęca do siebie wyborców zbyt radykalnymi postulatami jak Partia Razem (m.in. 75 proc. podatek dla najbogatszych).

Kukiz'15: Antysystemowe przejęcie

Chociaż może się to wydawać kuriozalne, Biedroń jest także zagrożeniem dla formacji Pawła Kukiza. Ktoś zapyta się, jak to możliwe – z jednej strony antysystemowi prawicowcy, a z drugiej brylujący w mainstreamowych mediach polityk-homoseksualista. A jednak. Kukiz'15, podobnie jak Paweł Kukiz w wyborach prezydenckich w 2015 roku, wyrosło na niechęci Polaków do tzw. wojny polsko-polskiej i duopolu PO-PiS. Na Kukiza i jego ludzi głosował elektorat buntu i zmiany. Tak jak na Ruch Palikota w 2011 roku i nieco mniej, ale też na Nowoczesną w roku 2015.

Paweł KukizPaweł Kukiz Fot. Franciszek Mazur / Agencja Wyborcza.pl

Partia Palikota przetrwała w Sejmie tylko jedną kadencję, po czterech latach wyborcy mieli do wyboru dwie inne opcje – Nowoczesną i Kukiz'15. Teraz obu tych ugrupowań może zabraknąć w kolejnej kadencji, jako że w sondażach balansują na krawędzi progu wyborczego. Nie można więc wykluczyć, że rozczarowanych układem sił na polskiej scenie politycznej pozyska właśnie Biedroń. W końcu odkąd tylko ogłosił swoje wejście do wielkiej polityki, przez wszystkie przypadki odmienia słowo „duopol”. I mówi, że najwyższy czas z nim skończyć, dając Polakom realny wybór.

Zobacz wideo
Więcej o: