Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski w rozmowie z Polskim Radiem komentował skandaliczny proceder, ujawniony przez "Superwizjer" TVN24. Jak wykazali dziennikarze, niektóre rzeźnie w Polsce wbrew przepisom, w niehumanitarny sposób zabijają chore krowy i wytwarzają z nich mięso. Odbywa się to niezgodnie z zasadami, bez obecności weterynarza.
Taki proceder pozwala ogromnie zwiększyć zyski. A do ko konsumentów trafia mięso, które nie przeszło badań. Główny Lekarz Weterynarii ocenił, że pokazany w jednej z mazowieckich rzeźni proceder nosi znamiona "rażącego naruszenia prawa". Takie mięso mogło trafić na zagraniczne rynki, a sprawą zainteresowały się służby weterynaryjne m.in. Finlandii i Czech.
Na antenie Jedynki Ardanowski powiedział, że przypadek był "incydentalny", ale "niewątpliwie psuje on wizerunek polskiej żywności". Jednak twierdzenie o incydentalności nie zgadza się z ustaleniami reporterów. Wg ich informatorów nie chodzi o jedną rzeźnię, którą pokazali w programie, ale cały czarny rynek mięsa.
"Dostajemy informacje z całej Polski o podobnych, czy nawet gorszych przypadkach ubojni. To nie jest sprawa jednej rzeźni na Mazowszu. To jest ogólnopolski problem" - napisał jeden z autorów reportażu, Patryk Szczepaniak.
- Co tu zawiodło? Chciwość i pazerność. Również i głupota właścicieli, którzy dla jakiegoś zysku robią coś, co jest sprzeczne z prawem, ale również i z logiką, co generalnie Polsce psuje wizerunek kraju o dobrej jakości żywności - mówił minister rolnictwa. - Nie wiem, jakie były intencje dziennikarzy, nawet nie próbuję dociekać, czy im rzeczywiście o dobro Polski chodziło - dodał.
Ocenił, że "takie przypadki muszą być gorącym żelazem wypalone". - Dlatego sprawą zajmuje się policja i prokuratura. Zakład został zamknięty, mięso będzie wycofane, już na wszelki wypadek - powiedział.
Ardanowski podkreślił, że jeśli "gdziekolwiek podobna sytuacja miałaby miejsce w Polsce, to będą wyciągane konsekwencje dramatyczne, łącznie z zamknięciem zakładu i konsekwencjami karnymi z wszystkimi, którzy w tym biorą udział". - Czy to będą właściciele, czy pracownicy, czy kierowcy, czy rolnicy, którzy próbują zdychające zwierzęta gdzieś ulokować. To nie jest problem jednego zakładu, a wizerunku Polski na świecie. A to dla nas szalenie ważne - stwierdził.