Urodzili się po Okrągłym Stole. Mówią: "To symbol dialogu" i "wyciąganie ręki do zbrodniczego systemu"

Nie mogli pamiętać obrad Okrągłego Stołu, bo urodzili się już w wolnej Polsce. Mają jednak swoje zdanie, czasem dość ostre i bezkompromisowe. Redakcja Gazeta.pl poprosiła młodych Polaków o ocenę wydarzeń z 1989 roku.
Zobacz wideo

Z okazji 30. rocznicy obrad Okrągłego Stołu zwróciliśmy się do uczniów i studentów z prośbą o osobisty komentarz dotyczący tych wydarzeń. Byliśmy ciekawi, jak skomentują je osoby urodzone już w wolnej Polsce. Spośród nadesłanych wypowiedzi wybraliśmy cztery najciekawsze.

"O Okrągłym Stole mówi się więcej w domu niż w szkole"

Zuzanna, 16 lat, Dąbrowa Górnicza

Zuzanna, Dąbrowa GórniczaZuzanna, Dąbrowa Górnicza fot. arch. prywatne

Okrągły Stół (z naciskiem na wielką literę) dla 16-latki jest wydarzeniem, na temat którego wiedzę wynosi się prędzej z domu, niż z internetu czy lekcji historii. Być może dlatego, że historia współczesna nie jest tematem, pod jakim ktokolwiek napisałby "JAZDA". Powodem może być również to, że rok 1989, ze względu na naturalny porządek chronologiczny, plasuje się na końcu programu nauczania i w czerwcu nikt nie trudzi się nad refleksją nad tym tematem.

Okrągły Stół to dla mnie symbol dialogu, a nie konkretnych ustaleń. Gdybym jednak miała wybierać, najbardziej kluczowe było według mnie stworzenie dostępu opozycji do mediów publicznych. Mimo że z perspektywy świata o 30 lat starszego pół godziny czasu antenowego mogłoby wydawać się co najmniej śmieszne, możemy uznać to za odrodzenie się pluralizmu mediów. A te, jak wiadomo, są czwartą władzą, najbliższą obywatelowi.

Kiedy w czasie rozmowy z moimi bliskimi znajomymi rzucone zostało hasło "Okrągły Stół", zażartowaliśmy, że to taki mebel z Ikei, przy którym można zjeść niedzielny obiad. Po dłuższym namyśle dochodzę jednak do wniosku, że być może nie było to takie puste porównanie. Przy rodzinnym stole nie zawsze padają pytania proste i przyjemne, a omawiane tematy są w przeważającej części palące. Dialog stanowi tam stały element, podobnie jak w czasie wspomnianych obrad sprzed 30 lat.

Być może to dobry moment, aby zastanowić się, czy tego samego dialogu nie zaczyna nam obecnie brakować w życiu publicznym.

"Wyciąganie ręki do zbrodniczego systemu"

Bartosz, 17 lat, Warszawa

Bartosz, WarszawaBartosz, Warszawa fot. arch. prywatne

Jako młody człowiek zastanawiam się, jak można było wyciągnąć rękę do upadającego w Polsce zbrodniczego systemu.

Z opowiadań moich rodziców jestem w stanie sobie wyobrazić, jak trudnym okresem dla Polaków był PRL. Widząc zdjęcia Lecha Wałęsy pijącego toast za generała Kiszczaka zastanawiam się, jak można było do tego dopuścić. Zbratanie się z człowiekiem, który jest odpowiedzialny za masakrę w 1981 r. w kopalni Wujek jest według mnie wstydem.

Jako licealista interesujący się historią uważam, że przez rozmowy prowadzone w podwarszawskiej Magdalence pewne elementy komunizmu w Polsce przeżyły. Skutki tego widać do dzisiaj. Nadal cześć polskich elit to byli działacze PZPR. Chociaż żyjemy w wolnej Polsce to spuścizna tego, co było przed 1989 r. nadal nas dotyka i hamuje nasz rozwój.

Według mnie, aby budować nową, silną Ojczyznę należy zerwać z tym raz na zawsze. Zdaję sobie rzecz jasna sprawę, że dorastam w czasach wolności, które niczym nie przypominają czasów sprzed 1989 r., ale ubolewam, że nie poradziliśmy sobie w pełni z transformacją ustrojową.

"Okrągły Stół pokazał, że potrafimy ze sobą rozmawiać"

Dominik, 24 lata, Warszawa

Dominik, WarszawaDominik, Warszawa fot. arch. prywatne

Czy Okrągły Stół był sukcesem czy porażką? Patrząc na Polskę wtedy, pod kątem gospodarki czy poziomu zamożności, a na Polskę w 2019 roku, zanotowaliśmy ogromny skok, napędzony przez wydarzenia z 1989 roku.

Abstrahując od tego, czy negocjacje były słuszne czy nie, stało się coś, czego brakuje w dzisiejszej debacie politycznej - dwie strony sporu, z wrogich obozów, siadły przy jednym (okrągłym - nie naprzeciw) stole i debatowały o przyszłości kraju.

Obie strony, uznając interes wszystkich Polaków ponad interesy konkretnych grup, dochodziły do porozumienia krok po kroku, analizując wzajemnie swoje argumenty i propozycje. Atmosfera nie była sprzyjająca, padały oskarżenia z obu stron. W końcu nie można powiedzieć, że absolutnie wszyscy Polacy popierali jedną albo drugą stronę.

Wydarzenia sprzed trzydziestu lat powinny moim zdaniem pokazywać nam, że nieważne jak bardzo jedna strona zaszła drugiej za skórę, zawsze trzeba być gotowym do rozmowy. Trzeba umieć docenić wyjście z inicjatywą i wspólnie szukać rozwiązań, które obie strony zadowalają. Zamykanie się na argumenty adwersarzy prowadzi do kumulowania gniewu, frustracji i pogłębiania podziałów.

Jeśli Okrągły Stół czegoś nas nauczył, to tego, że Polacy potrafią ze sobą rozmawiać. W kwestii porozumień powinniśmy czerpać przykład z tamtych polityków - nieważne, z której ze stron. Ważne, aby druga strona została wysłuchana, respektowana i dopuszczona do głosu.

"Komuniści troszczyli się o swoje cztery litery"

Przemysław, 19 lat, Wrocław

PrzemysławPrzemysław fot. arch. prywatne

Trzech wielkich zwycięzców porozumień Okrągłego Stołu: opozycja demokratyczna, komunistyczna władza i Polska, w której obecnie żyjemy.

Władza nie była ślepa na coraz gorszą sytuację w Rzeczpospolitej Ludowej. Komuniści widzieli potrzebę reformy i zmiany niedziałającego ustroju, w który nikt prawdziwie nie wierzył. Zaoferowali możliwość rozmowy o zmianie i naprawy krytycznej sytuacji. Wynikało to z głębokiej i szczerej troski o własne cztery litery, a nie o los Polaków. Podali rękę opozycji, jednocześnie trzymając się steru. Podzielili się zarówno sterem, jak i odpowiedzialnością za dziurawy statek idący na dno. Uniknęli abordażu i utrzymali się na powierzchni.

Polepszyła się nie tylko sytuacja naszego kraju, ale również sytuacja tych, przez których Polska nie mogła się wcześniej rozwijać. Częściowo wolne wybory to sukces zarówno opozycji, jak i komunistów, którzy zagwarantowali sobie większość mandatów w Sejmie (65 proc.). Dało im to możliwość "podzielenia się" z opozycją odpowiedzialnością za złą sytuację w upadającym państwie oraz utrzymania władzy i wpływów. Było to również skuteczne odsunięcie uwagi opinii publicznej od radykałów, którzy chcieli rewolucji i egzekucji, a nie kompromisu.

Jeśli nie możesz pokonać wroga, to się z nim zaprzyjaźnij. Czy komuniści się poddali, bo zostali pokonani? Nie. Byli na przegranej pozycji, ale wygrali, bo się dogadali.

30. rocznica obrad Okrągłego Stołu

Obrady okrągłego stołuObrady okrągłego stołu Fot. Krzysztof Miller/Agencja Wyborcza.pl

Obrady Okrągłego Stołu rozpoczęły się 6 lutego, a zakończyły 5 kwietnia 1989 roku. Uczestniczyli w nich przedstawiciele władzy komunistycznej, opozycja demokratyczna oraz przedstawiciele Kościołów - katolickiego i ewangelicko-augsburskiego. Okrągły Stół miał rozwiązać napiętą politycznie i gospodarczo sytuację w kraju, która zmusiła niejako władze PRL do rozmów z opozycją. Na temat kształtu obrad dyskutowano wcześniej w Magdalence podczas spotkań władz PRL i liderów NSZZ "Solidarność". Ostateczny termin rozpoczęcia negocjacji ustalili w styczniu 1989 r. przewodniczący NSZZ "Solidarność" Lech Wałęsa i szef MSW Czesław Kiszczak.

Przy słynnym stole w Pałacu Namiestnikowskim rozmowy odbywały się zaledwie dwukrotnie - na początku i na końcu negocjacji. Wówczas zasiadały przy nim 54 osoby. Przez większość czasu debatowano w zespołach, podzespołach i grupach roboczych. Łącznie w spotkaniach brało udział ponad 700 osób. Wśród nich byli (po stronie rządowo-koalicyjnej) m.in. Czesław Kiszczak, Leszek Miller, Alfred Miodowicz, Stanisław Ciosek, Aleksander Kwaśniewski, a także (po stronie opozycyjno-solidarnościowej) m.in. Lech Wałęsa, Jacek Kuroń, Władysław Frasyniuk, Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Lech Kaczyński, Jarosław Kaczyński, Grażyna Staniszewska.

W wyniku negocjacji zagwarantowano m.in. częściowo wolne wybory do Sejmu (35 proc. mandatów dla opozycji), wolne wybory do Senatu, zalegalizowano NSZZ "Solidarność", ułatwiono opozycji dostęp do mediów. Utworzono również urząd Prezydenta PRL. W czerwcowych wyborach w 1989 r. kandydaci opozycyjnego Komitetu Obywatelskiego zdobyli wszystkie mandaty poselskie przeznaczone dla kandydatów bezpartyjnych (wspomniane wcześniej 35 proc.), a także 99 mandatów ze 100 w Senacie (jeden mandat przypadł kandydatowi niezależnemu). 

Więcej o: