Objęcie przez Kamila Dąbrowę stanowiska rzecznika warszawskiego ratusza mogło być dla niektórych sporym zaskoczeniem. Dziennikarz wcześniej był m.in. dyrektorem radiowej Jedynki, Radia ZET Gold, a potem Meloradia. Występował także w "Szkle Kontaktowym" w TVN24.
Pod koniec grudnia poinformował, że po przeprowadzeniu konkursu w Urzędzie Miasta został wicedyrektorem biura marketingu, a tym samym rzecznikiem prezydenta Rafała Trzaskowskiego.
Dziennikarze, publicyści i polityczni konkurenci Trzaskowskiego szybko zwrócili uwagę na fakt, że Dąbrowa wcześniej w mało formalnym stylu udzielał się na Twitterze, krytykując otwarcie partię rządzącą i bohaterów życia publicznego. Premiera Mateusza Morawieckiego nazwał w jednym z wpisów "Panem Pinokiem", a prezydenta Andrzeja Dudę "panem Adrianem".
"Jeśli Rydzyk zakłada partię o nazwie Chrześcijańska Unia Jedności, to może się okazać, że nazwa odda doskonale charakter ojca założyciela" - komentował Dąbrowa w grudniu ubiegłego roku. Pisząc o nominacji do Sądu Najwyższego jednego z pracowników Ministerstwa Sprawiedliwości stwierdził, że ów urzędnik " musiał zdjąć spodnie". Z kolei w jednym z twittów zwrócił się do szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego słowami: "Jojo, nawilżaj gospodarza, bo jak się obudzi masz przerąbane".
Miejscy radni Prawa i Sprawiedliwości krótko po ogłoszeniu wyników konkursu sugerowali, że okoliczności wyboru Dąbrowy na to stanowisko były co najmniej wątpliwe.
W poniedziałek portal Onet.pl podał, że 18 grudnia, czyli na kilka dni przed rozstrzygnięciem konkursu, w środowisku Platformy Obywatelskiej było już wiadomo, że to Kamil Dąbrowa zostanie rzecznikiem Rafała Trzaskowskiego. Sam Dąbrowa w rozmowie z portalem stwierdził, że o zwycięstwie w konkursie dowiedział się telefonicznie 24 grudnia.
Po publikacji Onetu miejski radny PiS Jacek Ozdoba zapowiedział, że złoży zawiadomienie do prokuratury.
Redakcja Gazeta.pl zwróciła się na początku stycznia do Urzędu m.st. Warszawy z prośbą o wszystkie dokumenty związane z rekrutacją na stanowisko wicedyrektora biura marketingu.
Konkurs został ogłoszony 4 grudnia, a jego wyniki opublikowano w Wigilię. Kandydatów zgłosiło się łącznie trzynastu (samych aplikacji było więcej, bo niektórzy złożyli oferty powtórnie).
Nabór obejmował trzy etapy - ocenę dokumentów aplikacyjnych, test wiedzy i rozmowę kwalifikacyjną. Do drugiego etapu przeszło siedmiu kandydatów, do testu wiedzy przystąpiło pięciu, z czego zdało go czterech. Wśród nich był właśnie Dąbrowa.
Z przesłanych przez ratusz dokumentów wynika, że w składzie komisji konkursowej znajdowały się trzy osoby - dyrektor Biura Marketingu Miasta Robert Zydel, dyrektor Gabinetu Prezydenta Wioletta Paprocka-Ślusarska i główny specjalista w Wydziale Doboru Kadr Biura Kadr i Szkoleń Robert Stasiak.
W wewnętrznym wniosku o wszczęcie naboru czytamy, że proponowana kwota pensji dla wicedyrektora biura marketingu to 12,5 tys. zł brutto.
Bardzo trudno jest znaleźć odpowiednich kandydatów w innych biurach oraz w dzielnicach m.st. Warszawy, w związku z tym proszę o pominięcie naboru wewnętrznego
- pisał w dokumencie dyrektor biura Robert Zydel.
Wśród wymagań konkursowych znajdowało się m.in. wykształcenie wyższe, powyżej 4 lat doświadczenia zawodowego w PR, dziennikarstwie lub marketingu i biegła znajomość j. angielskiego.
Test wiedzy, który przeszli kandydaci, obejmował 20 pytań zamkniętych z możliwością zaznaczenia kilku odpowiedzi. Pytano m.in. o to, ile celów operacyjnych zawiera strategia #Warszawa2030 (prawidłowa odpowiedź: 13) lub jakie warszawskie inwestycje zostały dofinansowane przez Fundusz Spójności (prawidłowe odpowiedzi: oczyszczalnia ścieków Czajka i rozbudowa II linii metra).
Były też pytania łatwiejsze, jak chociażby o to, kto wybiera burmistrza dzielnicy (prawidłowa odpowiedź: Rada Dzielnicy).
W dokumentach przesłanych przez ratusz zakryto jednak nazwiska kontrkandydatów Kamila Dąbrowy. W arkuszu ocen, w którym komisja oceniała przebieg rozmów kwalifikacyjnych, nazwiska trzech pozostałych osób zastąpiono białymi paskami.
Arkusz ocen Urząd m.st.Warszawy, Gazeta.pl
Z arkuszy wynika, że członek komisji Robert Zydel przyznał Kamilowi Dąbrowie 11 punktów na 12 możliwych. Kontrkandydaci oznaczeni numerami 4 i 6 zdobyli 7,5 pkt, a kontrkandydat numer 7 - 6 pkt. Wioletta Paprocka-Ślusarska oceniła z kolei Dąbrowę na 9 punktów, a pozostałych kandydatów na 8,5 pkt, 7,5 pkt i 5 pkt.
Michał Stasiak przyznał punktację tylko w dwóch kategoriach. Kamil Dąbrowa zdobył u niego łącznie 6 punktów, dwaj pozostali kandydaci po 5 pkt, a trzeci konkurent - 4 pkt.
Również w liście zgłoszeń ratusz ukrył nazwiska osób, które wzięły udział w naborze.
Lista nazwisk Urząd m.st. Warszawy,Gazeta.pl
Zwróciliśmy się do ratusza z ponownym wnioskiem, tym razem o udostępnienie nazwisk. W piśmie podkreśliliśmy, że zgodnie z wyrokami m.in. Wojewódzkich Sądów Administracyjnych w Łodzi i Krakowie informacja o kandydatach, którzy zgłosili się do naboru, powinna zostać udostępniona.
Kilka dni temu otrzymaliśmy pismo od dyrektor Biura Kadr i Szkoleń Małgorzaty Pacuskiej. Dowiedzieliśmy się z niego, że sprawa ma "szczególnie skomplikowany charakter" i wymaga "poszerzonej analizy prawnej".
Pismo przesłane Gazeta.pl Urząd m.st. Warszawy
Ratusz poinformował, że odpowie na nasz wniosek nie później niż 15 marca. A to oznacza, że odpowiedź może w praktyce wpłynąć dopiero tego dnia (ponad 2 miesiące od objęcia stanowiska przez Kamila Dąbrowę).
Zdaniem prawników, sprawa wcale nie jest tak skomplikowana, jak twierdzi ratusz.
Urząd powinien poradzić sobie z odpowiedzią możliwie szybko, w podstawowym 14-dniowym terminie. Tak podstawowe informacje jak imię i nazwisko kandydatów powinny zostać ujawnione. Bez personaliów kandydatów nie sposób sprawować społecznej kontroli nad działalnością władz publicznych w zakresie zatrudniania
- wskazuje Bartosz Wilk, ekspert prawny i wiceprezes Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, organizacji zajmującej się jawnością życia publicznego
Jak podkreśla Bartosz Wilk, udostępnienia tych informacji nie zabrania również ani ustawa o pracownikach samorządowych, ani Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych.
W piątek, na kilka dni przed publikacją tekstu, tym razem w telefonicznej rozmowie, poprosiliśmy ponownie Małgorzatę Pacuską o niezwłoczne przesłanie imion i nazwisk kontrkandydatów Kamila Dąbrowy. Odpowiedź mimo to do tej pory nie nadeszła.