Informacje te wynikają z raportu firmy Cyabra, która specjalizuje się w analizowaniu kampanii dezinformacyjnych - podaje "Rzeczpospolita".
Przypomnijmy, że w styczniu 2018 roku rząd PiS znowelizował ustawę o IPN. Zmiana ta wywołała kontrowersje i spowodowała kryzys w relacjach polsko-izraelskich. W lutym ub. r. podczas konferencji w Monachium izraelski dziennikarz "New York Timesa" Ronen Bergman powiedział, że w czasie drugiej wojny światowej część jego krewnych została wydana przez Polaków gestapo. Po opowiedzeniu tej historii Bergman zapytał Mateusza Morawieckiego, czy zgodnie z nowymi przepisami trafiłby do więzienia za opowiadanie takich historii.
Niedługo później konta dziennikarza w mediach społecznościowych zalały hejterskie komentarze. Bergman zlecił firmie Cyabra przyjrzenie się tej sprawie. Cyabra to izraelski startup, który działa od 2017 roku i zatrudnia około 10 osób. W czerwcu 2018 roku firma otrzymała milion złotych wsparcia od funduszu inwestycyjnego Uniwersytetu w Tel Avivie. W zarządzie Cyabry jest m.in. były zastępca dyrektora Mossadu Ram Ben-Barak.
Do raportu dotarł poseł PO Paweł Suski. Z analiz Cyabry wynika, że za kampanią stała "doświadczona organizacja z dostępem do dużych zasobów finansowych".
Analitycy firmy rozpoznali m.in. 15 fałszywych kont na Facebooku, z których publikowano posty po polsku i po angielsku. Wykryto, że jeden z użytkowników klikał "lubię to" pod każdym postem zawsze jako ostatni, a inny zawsze jako pierwszy. Zdaniem analityków firmy taka aktywność nie jest naturalna i świadczy o "użyciu automatycznego mechanizmu".
Podobne nieprawidłowości miały miejsce na Twitterze, gdzie zidentyfikowano ok. 10 fałszywych kont, a także zaobserwowano wysyłanie identycznych wiadomości w tym samym czasie przez grupę użytkowników - zdaniem Cyabry był to "zorganizowany atak z użyciem botów".
Nieprawidłowości zaobserwowano też na forum jednego z izraelskich portali informacyjnych - zdaniem analityków ponad połowa (56 proc.) odpowiedzi była generowana przez boty. Niektórzy użytkownicy zamieszczali po dwa wpisy na sekundę, co nie jest możliwe do wykonania w przypadku człowieka.
Kolejną nieprawidłowość analitycy odkryli wśród wiadomości, które dziennikarz otrzymywał za pośrednictwem swojej strony - część osób, by ukryć swoją prawdziwą tożsamość, korzystała z adresów IP kupionych w Belgii.
Kto mógł opłacić taką kampanię? Tego Cyabra nie podaje. Z kolei Ronen Bergman w rozmowie z "Newsweekiem" zasugerował, że może za tym stać polski rząd. Dziennikarz powiedział, że "nie ma na to dowodów". - Proszę się jednak zastanowić, kto miał interes, możliwości i pieniądze, żeby dokładnie w dzień po mojej rozmowie z premierem Morawieckim rozpocząć bardzo kosztowną antysemicką kampanię - zapytał.
Centrum Informacyjne Rządu zaprzecza tym doniesieniom i nazywa je "nadużyciem bez żadnego uzasadnienia" - czytamy w "Rzeczpospolitej".
W styczniu 2018 roku rząd PiS znowelizował ustawę o IPN. Zgodnie z jej zapisami wynikało, że "każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne - będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech". Kara ma grozić za "rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni".
Nowelizacja umożliwiała także wszczynanie postępowań karnych wobec osób, które zaprzeczają zbrodniom ukraińskich nacjonalistów, za co groziła kara grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech.
Nowelizacja ustawy wywołała ogromne kontrowersje w Izraelu i USA, gdzie pojawiły się obawy, że nowe prawo utrudni przekazywanie prawdy o krzywdach wyrządzonych Żydom przez Polaków. Nowe przepisy zostały też skrytykowane na Ukrainie.
Ostatecznie Andrzej Duda skierował ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. 17 stycznia br. TK uznał za niezgodne z konstytucją przepisy nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, zawierające określenia "ukraińscy nacjonaliści" i "Małopolska Wschodnia". Sędziowie przychylili się do stanowiska prezydenta, że pojęcia te są niedookreślone. - Uniemożliwia to precyzyjne rozpoznanie czynu zabronionego - mówił w trakcie ogłaszania orzeczenia sędzia sprawozdawca Andrzej Zielonacki.
Jednocześnie Trybunał umorzył postępowanie w części dotyczącej karania za przypisywanie Polakom zbrodni III Rzeszy Niemieckiej - przepisy te zostały wykreślone z ustawy w czerwcu 2018 roku.