Wybory w Związku Województw RP, które odbyły się 10 stycznia, były dla Prawa i Sprawiedliwości istotne.
Tuż przed zjazdem samorządowców do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i premiera Mateusza Morawieckiego na Nowogrodzką przyjechał marszałek Dolnego Śląska Cezary Przybylski (Bezpartyjni Samorządowcy). BS są z PiS w koalicji na Dolnym Śląsku. O czym rozmawiali? Jak zdradził sam Przybylski, wśród tematów był też właśnie zjazd wyborczy Związku Województw RP.
Dlaczego PiS-owi tak zależało na przejęciu kontroli nad Związkiem? Olgierd Geblewicz (marszałek woj. zachodniopomorskiego), który wygrał wybory na prezesa ZW, ocenia, że PiS chciało odbić ZW z dwóch powodów.
- Zapewne chodziło o pokazanie, że PiS wygrało te wybory samorządowe. Nie mogę też wykluczyć, że woleliby osobę, która by nie protestowała, gdy województwom będą odbierane kolejne kompetencje. Stąd była pełna mobilizacja obu stron - mówi Geblewicz.
Remis po raz pierwszy
Na plenarnym zgromadzeniu Związku Województw RP wybierano nowy zarząd. Frekwencja była 100-procentowa: 64 osoby. Każdy pojedynczy głos się liczył, bo w województwach PiS i Koalicja Obywatelska podzieliły się władzą pół na pół. W ośmiu regionach władzę ma Koalicja Obywatelska, a w kolejnych ośmiu - Prawo i Sprawiedliwość (w koalicjach lub samodzielnie). Delegaci na zjazd Związku Województw to: marszałek, przewodniczący sejmiku i dwie osoby wskazane przez sejmik.
Na pierwszy rzut oka w głosowaniu - przy pełnej frekwencji - powinien być remis: 32 do 32. O fotel prezesa ubiegali się Olgierd Geblewicz (kandydat KO, dotychczasowy prezes ZW) i Władysław Ortyl (PiS). Ale stało się inaczej, bo w czasie głosowaniu wynik był taki: 31 do 31, bo dwa głosy oddano nieważne.
Mówi jeden z delegatów: - Dwa głosy były nieważne, bo po zgięciu kartki tusz z pióra odbił się także przy innej kratce (a były trzy: za, przeciw, wstrzymuję się). Ale, co ciekawe, te dwa głosy miały być oddane na Władysława Ortyla. To był, ale remis ze wskazaniem właśnie na kandydata PiS.
- Przynajmniej jeden głos był oddany na Ortyla, ale były odbicia - mówi inny nasz rozmówca.
Głosowanie razy dwa
Po remisie głosowanie powtórzono. Spierano się, czy delegaci mają głosować za kotarą - tak, aby nie można było się chwalić, na kogo się głosuje. - Widać było, że PiS chciało kogoś przeciągnąć na swoją stronę - mówi jeden z uczestników.
W drugim podejściu było już 33 do 31 dla Geblewicza.
Władysław Ortyl, marszałek Podkarpacia, który chciał zostać prezesem ZW mówi dla Gazeta.pl: - Związek Województw RP to istotna instytucja, bo posiada reprezentantów w komisji wspólnej rządu i samorządu. Wypowiada się też w wielu sprawach dot. samorządu. Z merytorycznego punktu widzenia to ważne ciało. Politycznie zresztą też.
Ortyl w zarządzie się potem znalazł, ale jako członek zarządu, a nie prezes. Jak do tego doszło, skoro KO i PO mają po osiem województw? Zdecydował głos przewodniczącego sejmiku na Podlasiu - adwokata Karola Pileckiego.
"Trochę jak efekt motyla"
W tym sejmiku większość ma PiS, ale w zeszłym roku radni na przewodniczącego sensacyjnie wybrali Pileckiego, a więc polityka Koalicji Obywatelskiej. Stało się tak, bo w podlaskim PiS-ie zwalczają się dwaj baronowie: Krzysztof Jurgiel i Jarosław Zieliński. A na domiar lokalni radni wzniecili bunt przeciwko przywożeniu im w teczce składu zarządu województwa. - Wewnętrzne niesnaski - opisuje jeden z lokalnych polityków PiS.
22 listopada 2018 r. opozycji w podlaskim sejmiku udało się przekonać jednego PiS-owca do głosowania za Pielckim. - Ale inny radny PiS grał na remis i też zagłosował z nami, więc Pilecki niespodziewanie wygrał - mówi nam podlaski działacz PO. Opozycja w Białymstoku miała z tego niezły ubaw.
Karol Pilecki pozostaje szefem sejmiku Podlasia do dziś. I jako delegat z Podlasia pojechał na zjazd Związku Województw RP 10 stycznia. To właśnie jego głos sprawił, że Związek Województw na kolejne lata przejął Olgierd Geblewicz.
- Gdybym zagłosował na Władysława Ortyla, to byłby remis. To trochę jak efekt motyla. Nie zdajemy sobie sprawy, jakie skutki ma dane wydarzenie, bo to okazuje się w przyszłości - mówi nam Karol Pilecki, mając na myśli ferment w podlaskim PiS-ie z listopada, którzy rzutował na wybory w ZW. Żartuje przy tym: - Zobaczymy, czy ten heroizm na posiedzeniu Związku Województw nie doprowadzi do odwołania mnie z funkcji przewodniczącego sejmiku na Podlasiu.
Czy przewodniczący będzie odwołany?
Z naszych rozmów z innym politykiem z Podlasia, ale już z PiS, wynika, że w klubie radnych będzie analizowane to, co stało się na posiedzeniu wyborczym Związku Województw RP.
Czy przewodniczący sejmiku Karol Pilecki będzie odwołany i zastąpiony kimś z klubu PiS? - Jak na razie z Pileckim dobrze się współpracuje, ale oczywiście zawsze jest lepiej mieć swojego szefa sejmiku. Decyzji w sprawie jego odwołania jeszcze nie ma - odpowiada nasz rozmówca z PiS.
Województwa patrzą na ręce rządowi
Związek Województw to nie jest instytucja bez znaczenia. Przede wszystkim patrzy na ręce rządowi, by władza centralna nie zamachiwała się na samorządy. A takie sytuacje się zdarzają: choćby pozbawianie marszałków województw wpływu na oddziały Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Olgierd Geblewicz, prezes ZW i marszałek woj. zachodniopomorskiego: - Związek Województw RP to organizacja dobrowolna, ale od samego początku działają w niej wszystkie regiony. Ideą jest to, aby bronić województw przed rządem. Dotychczas nie było problemów z krytyką wobec kolejnych ekip rządzących, także PO-PSL. Gdy uznawaliśmy, że interes regionów jest naruszany, np. przy delegowaniu zadań, ale bez zapewniania pieniędzy, potrafiliśmy wypracować wspólne stanowisko i spierać się z rządem.