W niedzielę w Krakowie odbędzie się konwencja partii Jarosława Gowina. Najważniejsza dla Porozumienia od czasu jego powstania. Partia Gowina stara się nie rozpłynąć w PiS-ie, a osiągnąć to może pozyskując innego wyborcę niż samo PiS.
SmartPiS Gowina
Gowin nie jest w stanie zbudować masowej partii, więc musi precyzyjnie zaadresować swoją ofertę. I na spółkę ze swoją najbliższą współpracowniczką - minister przedsiębiorczości Jadwigą Emilewicz - to czyni. Podczas kongresu w Krakowie ma zaprezentować dwa gwoździe programu: Energia Plus (nazywana też "planem Emilewicz") oraz deglomeracja (wyprowadzanie części instytucji państwa poza Warszawę). Gowin dzięki tym tematom nie trafi do mas, ale ma być smart, w odróżnieniu od masowego i często paździerzowego PiS-u.
Poseł Zbigniew Gryglas, wiceprezes Porozumienia: - W Krakowie przedstawimy propozycje dla aktywnych Polaków, dla tzw. klasy średniej. Będzie to m.in. propozycja deglomeracji Polski, czyli bardziej równomiernego rozwoju kraju, a także kwestia energetyki rozproszonej. Polacy chcą brać sprawy we własne ręce.
Gowin ma swoją grupę docelową. To klasa średnia, zwłaszcza przedsiębiorcy, producenci rolni, start-upowcy, urzędnicy, inteligencja.
Przedsiębiorcy na celowniku
Tu parę liczb. 2,9 mln osób w Polsce to przedsiębiorcy (łącznie z osobami samozatrudnionymi) - ludzie w większym stopniu skupieni na sprawach zawodowych niż pracownicy. Przedsiębiorcy to w większości (68,5 proc.) mężczyźni, najczęściej w wieku ok. 55 lat - a więc mniej zainteresowani sprawami obyczajowymi (tak ze względu na płeć jak i wiek). Mieszkają w większości na wsi (52,8 proc.), a nie w wielkich miastach. A jeśli wyłączyć samozatrudnionych to pozostaje 660 tys. biznesmenów - statystycznie to najczęściej ok. 45-letni mężczyźni. Gowin często odwołuje się do start-upowców. Ludzi, którzy albo ruszają z biznesem albo chcą to uczynić. Dlaczego? Bo odsetek ludzi zamierzających założyć firmę w ciągu trzech lat to aż 21 proc. (co jest drugim wynikiem w Europie).
Adresowanie do takiego elektoratu przekazu światopoglądowego to samobójstwo. Przedsiębiorcom i inteligencji zależy przede wszystkim na jakości życia i sprawnym państwie, a nie na kwestiach ideologicznych.
Biedna partia biznesu
Na paradoks zakrawa to, że partia odwołująca się do biznesu sama cienko przędzie. Porozumienie - mimo że ma posłów i senatorów - nie dostaje corocznego zastrzyku pieniędzy z budżetu państwa.
To dlatego, że w 2015 r. Jarosław Kaczyński narzucił partii Gowina start z list komitetu wyborczego PiS, a nie koalicyjnego. Dotacje płyną więc do PiS, a nie Porozumienia. Partia Gowina musi się utrzymywać głównie ze składek członkowskich i datków od sympatyków.
Mimo niszowości i pustej kasy Gowinowi wystarczy, że 3-4 proc. wyborców zechce głosować na jego, a nie PiS-u, ludzi. Już wtedy Porozumienie staje się puzzlem niezbędnym w układance Jarosława Kaczyńskiego.
Rywalizacja o energię
Stawienie na energetykę w nowych propozycjach programowych Gowina to kontynuacja rozpychania się na tym poletku przez jego współpracowniczkę - minister przedsiębiorczości Jadwigę Emilewicz. Widać to było pod koniec minionego roku, gdy w rządzie ogłoszono alert ws. cen prądu i gorączkowo szukano rozwiązań jak utrzymać wysokość tych cen dla odbiorców. Spierali się minister energetyki Krzysztof Tchórzewski i m.in. Emilewicz. Ten pierwszy ministrem pozostaje tylko dlatego, że jest "zakonnikiem" PC, a jego odwołanie wyglądałoby na przyznanie się przez PiS to jego beznadziei.
Resort jest łakomym kąskiem dla Emilewicz, ale oddanie Porozumieniu kolejnego resortu jest wręcz nieprawdopodobne.
Prężenie muskułów
Konwencja Porozumienia to też prężenie muskułów, gdy układane są listy PiS, na których znaleźć się mają politycy tej partii. Listy te są już wykuwane na Nowogrodzkiej. Pewny miejsca może być wiceprezes Porozumienia Adam Bielan (wicemarszałek Senatu), który jest jednym z najbliższych współpracowników, ale nie Gowina, tylko Kaczyńskiego. Bielan ma zagwarantowaną "jedynkę" na Mazowszu. Inni nie mają tego komfortu.
Na konwencję do Krakowa przyjechać ma sam prezes PiS Jarosław Kaczyński. Gowin z Mateuszem Morawieckim poróżnili się ostatnio ws. nominacji dla Adama Andruszkiewicza, co sprowokowało spekulacje, że wicepremier podkopuje pozycję swojego szefa. Ściągnięcie narodowca do rządu było osobistym pomysłem premiera. Gowin był zdania, że to błąd. - Różnica była punktowa - zapewnia jeden z polityków z obozu władzy. Inny podkreśla, że co prawda Gowin wprost powiedział Morawieckiemu, co sądzi o tej nominacji, ale dodaje, że szerszy spór to "kompletna bzdura".
- Mają ze sobą stały kontakt. Kilka razy w ciągu dnia rozmawiają ze sobą. Mieli rozbieżne zdania na temat zatrudnienia Andruszkiewicza, ale to się zdarza. Nie było jednak żadnej kłótni i sporu - słyszymy. W Krakowie Morawieckiego jednak nie będzie.
Jeśli chcesz wesprzeć WOŚP z Gazeta.pl, KLIKNIJ TUTAJ. Zbieramy na zakup sprzętu dla szpitali dziecięcych.