Spotkanie Kaczyński – Salvini elektryzuje polską scenę polityczną od dobrego tygodnia. Włoski wicepremier i szef MSW nie ma nad Wisłą najlepszej prasy, ale na prawicy cieszy się dużą sympatią. Zdaniem części prawicowych mediów to obecnie naturalny koalicjant dla obozu "dobrej zmiany" w Parlamencie Europejskim.
Salvini ciekawość zdaje się wzbudzać także wśród polityków Zjednoczonej Prawicy. – Szereg ważnych spraw jest, jak to się mawia, na stole. Jarosław Kaczyński jest osobą, która nie rządzi w Polsce, ale ma bardzo duże wpływy. I to spotkanie może przynieść Polsce bardzo wiele korzyści – ocenił na antenie Radia ZET spotkanie włoskiego wicepremiera z prezesem PiS-u wicemarszałek Senatu Adam Bielan.
Podobne głosy płyną z Kancelarii Premiera i Kancelarii Prezydenta. – To spotkanie będzie służyło wymianie poglądów, jak powinna funkcjonować Unia Europejska – zapowiadał Jacek Sasin, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. – My nie zakładamy w tej chwili na pewno tego, że to spotkanie ma przynieść jakiś określony cel, jakieś porozumienie, dojście do jakiejś wspólnej konkluzji i będzie to pierwsze spotkanie obu polityków – dodał.
Z kolei prof. Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Andrzeja Dudy, przekonywał na antenie radia RMF FM, że "spotkanie jest inicjatywą poważną. Dobrym skutkiem byłoby, gdyby Polska i Włochy powołały nową inicjatywę wspólnego ugrupowania w Parlamencie Europejskim".
Tajemnicą poliszynela na europejskich salonach jest, że Salvini planuje zmontować konserwatywną i eurosceptyczną koalicję, która po majowych wyborach do europarlamentu będzie odgrywać w Unii wiodącą rolę. W jej skład miałyby wejść ugrupowania, które dzisiaj znajdują się w dwóch osobnych frakcjach – Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR), w której jest PiS, oraz Europie Narodów i Wolności (ENF), w której prym wiodą włoska Liga i francuskie Zjednoczenie Narodowe (na jego czele stoi Marine Le Pen).
Zadanie Salviniemu znacząco ułatwia brexit, z powodu którego brytyjscy deputowani już niedługo opuszczą Parlament Europejski. To mocno osłabi Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, którzy wyraźnie stracą na politycznym znaczeniu. Chyba, że znajdą silnego sojusznika. Właśnie na to liczy Salvini.
PiS odgrywa w jego układance kluczową rolę. Obok partii prezesa Kaczyńskiego włoski polityk chciałby pozyskać do współpracy też m.in. francuskie Zjednoczenie Narodowe, holenderską Partię Wolności, Alternatywę dla Niemiec, Wolnościową Partię Austrii czy Duńską Partię Ludową. Salvini i jego ludzie szacują, że taki sojusz mógłby pozwolić na uzyskanie przez nową frakcję nawet 150-200 mandatów w liczącym 750 miejsc europarlamencie. To z kolei dawałoby realne szanse na udział w rozdysponowywaniu unijnych stanowisk. I pieniędzy.
Cele Salviniego, którego popularność we Włoszech szybko rośnie i który już niedługo może zostać nowym premierem, są więc dobrze znane. Pytanie brzmi: co na współpracy z nim i eurosceptyczną koalicją mogłoby uzyskać PiS. Wydaje się, że można wyróżnić trzy kluczowe cele.
Pierwszy – "granie" na Salviniego w razie jego "awansu" na premiera pozwoliłoby uczynić z Włoch nowego strategicznego partnera Polski w Unii Europejskiej. Kogoś, kto wypełniłby potężną lukę po wyjściu Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty. Ze względu na dość podobną linię programową PiS-u i Ligi, wydaje się to realnym scenariuszem. A dla obozu "dobrej zmiany", który w Brukseli nie narzeka na nadmiar przyjaciół, każdy sojusznik jest dzisiaj na wagę złota.
Drugi – przebudowa Unii Europejskiej. Prezes Kaczyński i politycy PiS-u od dawna powtarzają, że nadchodzące eurowybory będą początkiem transformacji Wspólnoty. Transformacji, w której PiS chciałoby wziąć aktywny udział. Zarówno w wizji Salviniego, jak i Kaczyńskiego Unia miałaby być tzw. Europą Ojczyzn, a nie państwem federacyjnym. Punkt ciężkości zostałby przesunięty w stronę wspólnego rynku, a nie ogólnoeuropejskiej legislacji i ponadnarodowych wartości. Salvini chce stworzyć sojusz, który to umożliwi. Dla PiS-u, którego nie chce u siebie największa obecnie w Parlamencie Europejskim frakcja Europejskiej Partii Ludowej (EPP), może to być szansa jedyna w swoim rodzaju. Albo zagrają o wszystko z Salvinim, narażając się brukselskim postępowcom, albo na całe lata pozostaną na marginesie unijnej polityki.
Trzeci – sojusznicy w walce z Brukselą. Po trzech latach sprawowania rządów i toczenia krwawych bojów z Komisją Europejską pozycja PiS-u w Brukseli jest marna. Partia Jarosława Kaczyńskiego dorobiła się wizerunku awanturnika i "czarnej owcy" unijnej rodziny. W prosty sposób przekłada się to na pozycję negocjacyjną PiS-u, a co za tym idzie także Polski, na forum unijnym. Osłabia również "dobrą zmianę" w starciu z Komisją Europejską i innymi unijnymi instytucjami. Wejście w sojusz z Salvinim i zmontowanie eurosceptycznej frakcji, liczącej 150-200 eurodeputowanych, raz na zawsze rozwiązałoby ten problem.
Mimo istotnych korzyści, jakie PiS uzyskałoby dzięki sojuszowi z Salvinim, pomylą się jednak ci, którzy uznają, że to dla partii Kaczyńskiego scenariusz-marzenie. W swojej populistycznej retoryce Salvini niejednokrotnie wygłaszał poglądy, które dla PiS-u są absolutnie nieakceptowalne.
Numerem jeden na liście jest jawna prorosyjskość włoskiego wicepremiera. Salvini wielokrotnie wychwalał rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, a przez prokremlowskie media jest nazywany przyjacielem Rosji. Już pełniąc obecny urząd aneksję Krymu przez Rosję oceniał jako prawomocną, natomiast rewolucję na Majdanie – za finansowaną przez obce siły. Salvini i jego współpracownicy wielokrotnie krytykowali też mechanizm wymierzonych w Rosję sankcji, aczkolwiek od czasu objęcia władzy we Włoszech ani razu nie zagłosowali przeciwko nim. Mimo tego, prokremlowskie sympatie Salviniego mogą być dla PiS-u, a przede wszystkim dla wyborców tej partii, nie do przełknięcia.
Chociaż i PiS, i Liga są bardzo wyraźnie antyimigranckie, także na tym polu obie partie różni jedna istotna kwestia. Włosi domagali i domagają się bowiem od Brukseli przymusowej relokacji wszystkich imigrantów, którzy dostali się na terytorium ich kraju. PiS z kolei nie chce słyszeć nawet o relokacji tych imigrantów, którzy otrzymali już status uchodźców. Ponieważ kwestia imigrancka jest fundamentalna dla tożsamości obu formacji, ciężko wyobrazić sobie na tym polu kompromis, który w równym stopniu zadowoliłby obie siły, a także popierających je wyborców.
Podczas rozmów o wspólnym sojuszu kością niezgody może okazać się również podnoszony przez Ligę postulat ograniczenia funduszy unijnych dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej. PiS co prawda wielokrotnie krytykowało Brukselę, jej politykę i działania wobec Polski, ale środki unijne są dla wyborców "dobrej zmiany" (zwłaszcza tych z terenów wiejskich) aksjomatem i podstawą egzystencji. Wątpliwe, żeby na Nowogrodzkiej ktokolwiek chciał to przywiązanie do brukselskiej gotówki testować na własnej skórze.
Wreszcie rzecz ostatnia, ale być może najważniejsza – mariaż z Salvinim i resztą eurosceptyków to bilet w jedną stronę. PiS już nie tylko deklaratywnie, ale formalnie zapisałoby się do drużyny populistów i przeciwników Unii. Byłby to potężny zgrzyt z ogłoszoną pod koniec 2018 roku przez obóz Zjednoczonej Prawicy polityką ocieplania wizerunku, wyciszania konfliktów i uspokajania nastrojów społecznych. – Jesteśmy w Unii Europejskiej, należymy do niej i jest naszą przyszłością – przekonywał w połowie grudnia premier Mateusz Morawiecki w klipie opublikowanym przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
Odwrót od Brukseli i przymierze z eurosceptykami byłoby także posunięciem wielce ryzykownym politycznie. Liczby mówią same za siebie. 70 proc. Polaków pozytywnie ocenia naszą obecność w Unii Europejskiej (Eurobarometr, maj 2018 roku). To o 10 pkt proc. więcej od unijnej średniej. 87 proc. polskiego społeczeństwa – o 19 pkt proc. więcej od średniej z państw członkowskich Unii – jest przekonane o korzyściach z przynależności do Wspólnoty (Eurobarometr, wrzesień 2018 roku). Wreszcie 84 proc. Polaków deklaruje, że gdyby w naszym kraju odbywało się referendum nad wyjściem z UE, to zagłosowaliby przeciwko (IBRiS dla "Rzeczpospolitej", październik 2018 roku). Nie ma przesady w tym, że jesteśmy nazywani jednym z najbardziej proeuropejskich społeczeństw w Unii. Partia, która liczy na reelekcję, a nawet większość konstytucyjną, musi takie rzeczy mieć na uwadze.
W czwartek w Gazeta.pl rozmowa o Matteo Salvinim i polsko-włoskim sojuszu w UE. Salvini może przydać się Kaczyńskiemu, który planuje zmienić Europę - wyjaśnia nam italianista Uniwersytetu Warszawskiego Leszek Kazana.