W listopadzie dziennikarze opublikowali w mediach społecznościowych list, który ambasador Georgette Mosbacher wysłała do Mateusza Morawieckiego, krytycznie odnosząc się do postawy polskiego rządu wobec autorów głośnego reportażu TVN o neonazistach i "urodzinach Hitlera". Teraz, według dziennika "Fakt", ambasador miała interweniować w podobny sposób, ale dla odmiany u ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka.
Jak donosi "Fakt", kolejny list Mosbacher dotyczył projektu ustawy o transporcie drogowym z października 2018 roku, który w praktyce blokowałby działalność Ubera w Polsce. Gdy projekt trafił do Rady Ministrów, miała zainterweniować ambasador USA. Zdaniem anonimowego źródła z ministerstwa, na które powołuje się "Fakt", Mosbacher napisała do ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka "ostry list". Charakterystyczny styl pisma, literówki w nazwiskach premiera i ministrów oraz odręczne dopiski, przypominają wcześniejszą korespondencję Mosbacher do premiera polskiego rządu.
"Ambasador USA zażądała w nim odstąpienia od projektu i zagroziła, że w przeciwnym razie może to zamrozić planowane inwestycje amerykańskie w Polsce" - czytamy w "Fakcie".
- Potraktowała nas jak republikę bananową. Choć minister tłumaczył jej, że Uber działa bezprawnie w Polsce, była głucha na argumenty - mówi anonimowe źródło z Kancelarii Premiera cytowane przez "Fakt".
List miał zostać napisany przez Mosbacher 25 października. Niedługo później wycofano się z ograniczenia działalności Ubera w Polsce. Poprosiliśmy Ministerstwo Infrastruktury o komentarz w sprawie listu ambasador USA. Czekamy na odpowiedź.
W liście skierowanym do Mateusza Morawieckiego Mosbacher krytykowała rząd w związku z wypowiedziami, m.in. szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego, na temat autorów reportażu "Superwizjera" o polskich neonazistach. Początkowo nie wiadomo było, czy pismo jest autentyczne - zawierało błędy w nazwiskach i nie wysłano go na oficjalnej papeterii. Wpłynięcie listu potwierdził jednak rzecznik prezydenta (kopię miał otrzymać Andrzej Duda i minister Joachim Brudziński). Ambasada USA w Polsce poinformowała, że "nie może komentować oficjalnej korespondencji dyplomatycznej".
Sama Mosbacher przeprosiła za literówki. Podkreśliła jednocześnie, że list wysłała, broniąc amerykańskich interesów. - Ja muszę reagować, gdy widzę, że jakieś prawo może być niekorzystne dla amerykańskich firm. Tak samo zapewne robią inni ambasadorzy. Nie mówię jednak Polakom, co mają robić. Nie jestem tutaj, żeby mówić innym, jak mają urządzać swoje państwo, i nie mam takiej mocy, ale mam zobowiązania, z których muszę się wywiązać. Dlatego podnoszę te kwestie otwarcie - mówiła.