Podpisanie projektu ustawy o Narodowej Strategii Onkologicznej miało być mocnym wejściem prezydenta w 2019 rok. Ruchem, który pokaże go jako polityka z inicjatywą, przysporzy mu sympatii (wiadomo, jak oceniana przez Polaków jest sytuacja w służbie zdrowia) i zaadresuje bardzo poważny problem społeczny (na nowotwory umiera coraz liczniejsze grono Polaków, a sytuacja będzie się tylko pogarszać). Tymczasem z konferencji prasowej, na której głowa państwa podpisała wspomniany dokument najbardziej zapamiętamy żart prezydenta o... bajońskim wynagrodzeniu przybocznej prezesa NBP ("Nie ukrywam, że zazdroszczę, jakie jest uposażenie prezydenta RP, to wszyscy wiedzą").
Co z kwestiami onkologicznymi? Na pewno padło wiele "okrągłych" słów. - To bardzo ważny moment w historii polskiej ochrony zdrowia, ale przede wszystkim w historii czegoś, co możemy w skrócie nazwać polską walką z rakiem - przekonywał prezydent. Podpierał się przy tym liczbami - co roku 160 tys. Polaków jest diagnozowanych z nowotworem złośliwym; z tego grona umiera aż 100 tys. osób. Zdaniem głowy państwa, "polskim pacjentom potrzebny jest nowy program o kompleksowym spojrzeniu, koordynujący tę dziedzinę ochrony zdrowia, jaką jest walka z chorobami onkologicznymi".
Rzecz w tym, że o prezydenckim programie walki z rakiem wiadomo niewiele. Przede wszystkim, samego projektu ustawy na razie nie sposób przejrzeć i ocenić, ponieważ Kancelaria Prezydenta go nie upubliczniła. Po naszej prośbie rzecznik prezydenta Błażej Spychalski zapewnił, że dokument niezwłocznie znajdzie się na stronie KPRP. Jednak w chwili pisania tego artykułu jedyne, co można przeczytać to "informacja ws. ustawy o Narodowej Strategii Onkologicznej". To liczący 2,5 strony i napisany w notatniku komunikat. Pełno w nim ogólników i zapowiedzi, mało konkretów.
Dowiadujemy się, że podpisany przez prezydenta dokument "tworzy ramy prawne umożliwiające opracowanie i przyjęcie Narodowej Strategii Onkologicznej". Strategia ma być "dokumentem o charakterze kompleksowym i długookresowym, stanowiącego odpowiedź na wzrost zachorowań i śmiertelności na choroby nowotworowe w Rzeczypospolitej Polskiej". Wreszcie cel Strategii -"obniżenie zachorowalności na choroby nowotworowe, zmniejszenie umieralności z powodu tych chorób oraz poprawa jakości życia chorych i ich rodzin".
GRZEGORZ CELEJEWSKI
W "informacji ws. ustawy" czytamy, że Strategia "wytyczy kierunki rozwoju poszczególnych obszarów systemu opieki onkologicznej oraz obszarów wspierających onkologię". Te pierwsze to działania obejmujące profilaktykę, wczesne wykrywanie, diagnostykę i leczenie chorób nowotworowych. Jeśli chodzi o "obszary wspierające", mowa tutaj o "rozwoju edukacji i kształcenia kadr medycznych, badaniach naukowych wprowadzających innowacyjne metody leczenia chorób nowotworowych, a także poprawie zarządzania zasobami w obszarze onkologii".
Co prawda w opracowaniu nt. projektu ustawy znalazło się siedem celów strategicznych, których osiągnięcie nowe prawo ma zagwarantować, ale nawet one utrzymane są na dużym poziomie ogólności. Wspomniane cele poniżej.
Z opublikowanego przez Kancelarię Prezydenta dokumentu dowiadujemy się też, że de facto żadnej Strategii na razie nie ma. Nie ma, bo "zostanie opracowana przez Zespół działający przy Ministrze Zdrowia". W skład zespołu wejdą przedstawiciele Ministra Zdrowia, przedstawiciel prezydenta, przedstawiciel Narodowego Funduszu Zdrowia, przedstawiciel Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych, a także po jednym przedstawicielu towarzystw onkologicznych oraz przedstawiciele organizacji zrzeszających pacjentów onkologicznych.
Strategia ma zostać przyjęta przez rząd (w drodze uchwały), obejmować lata 2020-30 i być finansowana ze środków publicznych (chociaż, jak czytamy, projekt dopuszcza też inne źródła). Za realizację mają odpowiadać "organy i instytucje publiczne oraz podmioty działające w systemie ochrony zdrowia", przy czym mogą one współpracować w tym zakresie z samorządami zawodów medycznych, organizacjami społecznymi oraz "innymi podmiotami zainteresowanymi wsparciem działań określonych w Strategii". Główny nadzór nad projektem będzie sprawować minister zdrowia. To w jego gestii znajdą się koordynacja działań, monitorowanie ich realizacji oraz opracowywanie rocznych sprawozdań z realizacji Strategii.
Jeśli wierzyć temu, co zapisano w opublikowanym przez KPRP opracowaniu, to podpisany przez prezydenta projekt ustawy nie oferuje konkretnych rozwiązań palącego problemu, jakim bez dwóch zdań jest sytuacja Polaków chorych na raka. To raczej wstępny szkic czegoś, co może powstać, jeśli ktoś (rząd) coś zrobi.
Łukasz Szumowski Fot. Agata Grzybowska / Agencja Wyborcza.pl
Efekt jest taki, że zamiast odpowiedzi, dostaliśmy kolejne pytania. Dużo pytań. Najważniejsze z nich dotyczą tego, do kiedy rząd miałby przyjąć wspomnianą Strategię, ile miałaby ona kosztować, skąd władze wygospodarowałyby środki na jej realizację czy wreszcie zaangażowania jak dużej liczby pracowników systemu ochrony zdrowia wymagałaby jej realizacja.
Także patrząc na wyznaczone strategiczne cele nowej polityki, pojawia się wiele wątpliwości i niejasności.
To i tak tylko pierwsze z brzegu pytania, które nasuwają się po lekturze nawet nie projektu ustawy, co opracowania o tym projekcie opowiadającego. Eksperci z zakresu onkologii z pewnością mieliby ich o wiele więcej. Tymczasem wygląda na to, że Pałac Prezydencki postanowił po prostu zainicjować dyskusję o problemie. Nie ma w tym, oczywiście, nic szkodliwego, ale też nie przynosi to żadnego pożytku.
Zwłaszcza, że - jak oceniła Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie z lutego 2018 roku - "prawdopodobnie do 2025 roku zachorowalność na choroby onkologiczne wzrośnie o ponad 25 proc., a nowotwory staną się wówczas główną przyczyną zgonów w Polsce". Nie sposób zatem nie zgodzić się z dzisiejszymi słowami ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego: "Polska potrzebuje planu walki z rakiem". Właśnie - planu, nie dyskusji.