Adam Andruszkiewicz jest wiceministrem mniej niż dwa tygodnie, a już doczekał się większego rozgłosu, niż niektórzy sekretarze stanu przez trzy lata. Powołanie posła i byłego działacza organizacji nacjonalistycznych (w tym prezesa Młodzieży Wszechpolskiej) zostało skrytykowane przez opozycję i część komentatorów.
Andruszkiewicz kojarzony jest z homofobicznych, antyimigracyjnych wypowiedzi. Politycy PO zapowiedzieli złożenie zawiadomienie do ABW ws. Andruszkiewicza. Wskazują na raport węgierskiego think-thanku, który uważa, że nowy wiceminister może być pod "pośrednim wpływem" Kremla. Wiceminister odpierał zarzuty i zapewniał, że "nigdy nie był faszystą".
Serwis "Wirtualna Polska" zwrócił uwagę, że dzięki nowej funkcji Andruszkiewicz zarobi więcej, niż jako zwykły poseł. Zgodnie z rozporządzeniem prezydenta pensja sekretarza stanu to 4,9-krotność tzw. kwoty bazowej. Poza tym urzędnik takiego szczebla dostaje dodatek funkcyjny wysokości 1,2-krotność kwoty bazowej, która w 2019 roku wynosi 1917 zł. Zatem jako wiceminister będzie zarabiał prawie 11,7 tys. zł brutto.
Daje to 140 tys. zł rocznie. To jednak nie wszystko. Andruszkiewicz pozostaje posłem i dalej będzie przysługiwała mu dieta parlamentarna, która wynosi ok. 30 tys. zł rocznie, czy pieniądze na prowadzenie biura poselskiego. Z kolei jako sekretarz stanu będzie miał do dyspozycji także gabinet w ministerstwie i samochód służbowy.
Wiceminister nie załapie się na dodatek za "wieloletnią pracę w urzędach państwowych", gdyż to wymaga minimum pięciu lat stażu pracy w urzędach. Możliwe są jednak inne nagrody. Całkowite zarobki innych sekretarzy stanu są wyższe niż 140 tys. zł rocznie, co wynikałoby z rozporządzenia. Na przykład Patryk Jaki jako wiceminister sprawiedliwości zarobił w 2017 roku 189 tys. zł, wiceminister w MSWiA Jarosław Zieliński - prawie 216 tys. zł. Dla porównania uposażenie poselskie Andruszkiewicza to 137 tys. zł rocznie - czytamy w jego oświadczeniu majątkowym.