"Trwa na mnie oszczercza nagonka" - napisał na swoim fanpage'u nowy wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz, obecnie poseł niezrzeszony, wcześniej związany z klubem Kukiz'15 i z kołem Wolni i Solidarni.
Polityk opublikował film, z którego można dowiedzieć się, że fala krytyki skierowana na jego osobę to "nagonka układów III RP". W nagraniu pojawiają się fragmenty wypowiedzi, w których Andruszkiewicz krytykował rząd PO-PSL z sejmowej mównicy. Nowy wiceminister zaapelował, by udostępnić materiał wraz z hasztagiem #MuremZaAndruszkiewiczem.
Andruszkiewicz nawiązał w ten sposób do licznych negatywnych opinii, które pojawiły się po tym, jak zyskał ministerialną nominację. W filmie opublikowanym na Facebooku zabrakło jednak tych wypowiedzi i okoliczności, które wzbudzają największe wątpliwości. I z powodu których doszło do "nagonki", o której mówi polityk.
Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że Andruszkiewicz był w przeszłości związany z Młodzieżą Wszechpolską i Ruchem Narodowym.
Podczas marszu w Białymstoku w marcu 2015 r., na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, polityk krytycznie wypowiadał się o stacjonowaniu zagranicznych wojsk w Polsce. Baza żołnierzy USA to obecnie jeden z priorytetów obecnego rządu. - Toczy się dyskusja geopolityczna na ten temat: jakie wojska mają w Polsce stacjonować? Niedawno wyzbyliśmy się wojsk sowieckich. Ja odpowiadam: żadne wojska - mówił.
- Na pewno nie mówiłem tego jako poseł - tłumaczył w czwartek w rozmowie z reporterem TVN24, przekonując, że jest zwolennikiem powstania bazy amerykańskich żołnierzy, tzw. Fort Trump.
Szerokim echem odbiły się również słowa sprzed niemal 4 lat, kiedy na jednym z wieców przekonywał, że "najzdrowsza tkanka jest w Polsce wschodniej". - Nie w żadnej "warszawce". Nie w żadnych pedalskich knajpkach przy tęczy [na Placu Zbawiciela w Warszawie - red.]. Tam nie ma zdrowej Polski - przekonywał.
W sieci krąży też nagranie z 2009 r., kiedy polityk uczestniczył w manifestacji przeciwko Paradzie Równości. "Precz z ulicy, sodomici!" - brzmiały okrzyki.
Długa lista kontrowersji. Paliwo za blisko 30 tys. zł. A auto?
Po tym, jak Andruszkiewicz objął mandat posła, media informowały o kontrowersjach związanych z kilometrówkami. Polityk pobrał 28 tys. zł z Kancelarii Sejmu w ramach zwrotu za paliwo, mimo że nie miał prawa jazdy i samochodu. Tłumaczył potem, że wożą go współpracownicy oraz ma umowę na pożyczony samochód.
Nazwisko Adama Andruszkiewicza pojawiło się także w raporcie "The Weaponization of Culture: Kremlin's traditional agenda and the export of values to Central Europe", opublikowanym przez węgierski think-tank Political Capital Institute w 2016 roku.
W dokumencie znalazły się nazwiska polskich polityków, którzy "mogą pozostawać pod wpływem służb Federacji Rosyjskiej". Andruszkiewicz był jedną z tych osób, które zaklasyfikowano jako mogące pozostawać pod wpływem "pośrednim".