Dlaczego Kaczyński w ostatniej chwili zablokował rządową ustawę? To dzieło Gowina i ojca Rydzyka

Namowy Jarosława Gowina i rosnąca presja mediów o. Tadeusza Rydzyka. To dlatego Jarosław Kaczyński w bezprecedensowy sposób doprowadził do zdjęcia z porządku obrad Sejmu głosowanie nad rządową nowelą Prawa o ruchu drogowym.

- Prezes nigdy jeszcze nie zablokował ustawy w sposób tak spektakularny - mówi nam osoba z obozu rządzącego.

I dodaje: - Jarosław Kaczyński nie chciał doprowadzić do kolejnej awantury z wielką grupą zawodową, zwłaszcza że rok wyborczy się już zaczyna. Ale też nie chciał dopuścić do nadwyrężenia spoistości naszego obozu, bo pęknięcie stawało się coraz większe.

Powstało ono z powodu projektu, który wprowadzał m.in. zmiany w opłatach za badania techniczne aut i opłaty dla stacji diagnostycznych.

O. Rydzyk daje głos zagrożonej branży

O. Rydzyk oddał antenę i łamy swoich mediów - od "Naszego Dziennika" po TV Trwam - branży, która ucierpiałaby na nowym prawie. Tak zakonnik podminował projekt nowego Prawa o ruchu drogowym. - Media toruńskie przypuściły szarżę przeciwko tej ustawie - słyszymy.

Branża diagnostyczna i transportowa szukała z kolei wsparcia w opozycji. W ostatnich dniach przed głosowaniem Sejmu nad ustawą sprzeciw wobec niej zaczął kiełkować w samym rządzie, który nie przywiązywał wcześniej do noweli żadnej wagi.

Z kolei Jarosław Gowin okazał się czynnikiem spustowym, który ten projekt wysadził w powietrze - nie samodzielnie, ale przekonując do tego Jarosława Kaczyńskiego. W obozie Prawa i Sprawiedliwości wpływ wicepremiera na prezesa PiS uznano za przejaw jego pozycji i rosnącego znaczenia. - Gowin się na tym zbudował - słyszymy z szeregów obozu PiS.

A było tak:

Gowin wsiada do "tramwaju"

Jarosław Gowin zwyczajowo zajmuje miejsce w rządowym 
tramwaju'Jarosław Gowin zwyczajowo zajmuje miejsce w rządowym tramwaju' Gazeta.pl, kadr z TVP Parlament

Jarosław Gowin w czasie posiedzeń Sejmu zwyczajowo - jako członek Rady Ministrów - siedzi w usadowionym na podwyższeniu rządowym "tramwaju". Tego dnia - jak przystało na wicepremiera - w jego pierwszym rzędzie. W ogonie "tramwaju" usiadł z kolei wiceminister Marek Chodkiewicz (pilotujący rządową ustawę). Choć w jednym rządzie i "tramwaju", to w sporze o ustawę byli oni jednak po dwóch stronach barykady - Gowin chciał ją ukatrupić, a Chodkiewicz uchwalić.

Ostatniego dnia, ostatniego w tym roku posiedzenia Sejmu (14 grudnia), do Jarosława Kaczyńskiego dosiadł się wicepremier Jarosław Gowin. Zszedł z usadowionego wyżej rządowego "tramwaju", by porozmawiać z prezesem PiS. To, co później zrobił Kaczyński wskazuje jednoznacznie, że dyskutowali właśnie o nowelizacji. Z naszych informacji wynika, że Gowin przekonywał prezesa PiS: jeśli za chwilę ustawa przejdzie, to wyrządzi szkody i polskiemu biznesowi, i obozowi "dobrej zmiany".

Sejmowy teatr był improwizowany. - W kluczowym momencie do gry wszedł Gowin - potwierdza nasz rozmówca z obozu władzy. 

Błaszczak odstępuje Gowinowi ucho prezesa

Jarosław Gowin prosi Mariusza Błaszczaka, aby odstąpił mu miejsce przy prezesie PiSJarosław Gowin prosi Mariusza Błaszczaka, aby odstąpił mu miejsce przy prezesie PiS Gazeta.pl, kadr z TVP Parlament

W czasie debaty Gowin schodził do prezesa PiS, siedzącego w pierwszym rzędzie poselskich ław.

W trzech fotelach obok prezesa zwyczajowo siedzą jego najwierniejsi zausznicy. Tego dnia: szef klubu PiS Ryszard Terlecki i szef MON Mariusz Błaszczak. Schodzi do nich Gowin i prosi Błaszczaka, aby był łaskaw przesiąść się do dalszego rzędu. Ten z uśmiechem na ustach się zgadza.

Po chwili na miejscu Błaszczaka - tuż przy uchu prezesa - siedzi już Gowin, a szef MON terminuje dwa rzędy dalej. Od tego momentu przez ok. pół godziny Gowin przekonuje Kaczyńskiego, by zatrzymał uchwalanie ustawy, którą na nich oczach ostrzeliwuje opozycja.

Gowin nawet wręcza prezesowi swój telefon, by z kimś mógł porozmawiać.

Jarosław Gowin zajmuje miejsce obok prezesa PiS, a Mariusz Błaszczak przesiadł się do dalszego rzęduJarosław Gowin zajmuje miejsce obok prezesa PiS, a Mariusz Błaszczak przesiadł się do dalszego rzędu Gazeta.pl, kadr z TVP Parlament

Gowin ma sojusznika w wicepremierze Piotrze Glińskim, który na chwilę też do nich dołącza.

W tle opozycja cały czas ostrzeliwuje projekt ustawy, więc z psychologicznego punktu widzenia PiS-owi bardzo trudno odstąpić od rządowego projektu.

Gdy z mównicy pada zarzut opozycji, że wiceminister Chodkiewicz kłamie, co do stanowiska Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców (jest przeciw ustawie), Jarosław Kaczyński wzywa do siebie na parę sekund posła Bogdana Rzońcę (przewodniczący Komisji Infrastruktury), który potwierdza najpierw do ucha prezesa, a po chwili publicznie, że wiceminister mija się z prawdą. Gowin zadowolony kiwa głową.

Jarosław Kaczyński wezwał do siebie posła Bogdana Rzońcę (szefa komisji infrastruktury)Jarosław Kaczyński wezwał do siebie posła Bogdana Rzońcę (szefa komisji infrastruktury) Gazeta.pl, kadr z TVP Parlament

Co ciekawe, w "tramwaju" na to zrywa się do obrony wiceminister Chodkiewicz. Ale nic nie udaje mu się wskórać.

Jarosław przekonuje prezesa PiS, by zastopował ustawę, a na mównicy wiceminister Marek Chodkiewicz przekonuje, że ustawa powinna wejść w życieJarosław przekonuje prezesa PiS, by zastopował ustawę, a na mównicy wiceminister Marek Chodkiewicz przekonuje, że ustawa powinna wejść w życie Gazeta.pl, kadr z TVP Parlament

Zaraz potem Jarosław Kaczyński chce zabrać głos. Marszałek Marek Kuchciński go jednak nie widzi. "Kuchta" ogłasza przerwę, a poirytowany prezes odchodzi z niczym.

W trakcie przerwy prezes przychodzi do marszałka z pretensją - Kuchciński się tłumaczy, ale Kaczyński odwraca się na pięcie. W sukurs prezesowi przychodzi Terlecki (jako wicemarszałek formalnie jest podwładnym Kuchcińskiego) i ochrzania Kuchcińskiego.

Szef klubu PiS Ryszard Terlecki daje reprymendę marszałkowi Sejmu Markowi Kuchcińskiemu za zignorowanie prezesa PiS, który chciał zabrać głosSzef klubu PiS Ryszard Terlecki daje reprymendę marszałkowi Sejmu Markowi Kuchcińskiemu za zignorowanie prezesa PiS, który chciał zabrać głos Gazeta.pl, kadr z TVP Parlament

Przerwa trwa. Politycy "dobrej zmiany" kłębią się w pokojach na zapleczu.

Po przerwie Gowin wraca na nieswoje miejsce obok Kaczyńskiego. Terlecki służy za pośrednika w komunikacji między prezesem PiS a "Kuchtą". Marszałek karnie od razu po wznowieniu obrad oddaje głos Kaczyńskiemu.

- Ponieważ ta ustawa, która była w tej chwili procedowana, budzi rzeczywiście wiele wątpliwości, wnoszę o jej wycofanie z porządku dziennego - zawnioskował prezes PiS. To "rzeczywiście" prezes powiedział, bo przez długi czas przekonywał go do tego Jarosław Gowin.

Jarosław Kaczyński zgłasza wniosek o przerwanie prac nad ustawę tuż przed głosowaniem nad jej całościąJarosław Kaczyński zgłasza wniosek o przerwanie prac nad ustawę tuż przed głosowaniem nad jej całością Gazeta.pl, kadr z TVP Parlament

Kuchciński znów ogłasza przerwę i zwołuje Konwent Seniorów. To tylko formalność. Potem zdejmuje ostateczne głosowanie nad Prawem o ruchu drogowym z obrad.

Błaszczak siedzi już na swoim miejscu, a zadowolony Gowin w "tramwaju".

Prezes wstrzymał uchwalanie ustawy dosłownie w ostatnim momencie - przed ostatecznym głosowaniem nad całością nowelizacji.

Gowin, Rydzyk - jedna sprawa

Gowin odegrał decydującą i spustową rolę w tej sprawie, ale wolta prezesa PiS to efekt presji dwóch biegunów w obozie "dobrej zmiany": Jarosława Gowina, który przyciąga środowiska biznesowe, i - po drugie - środowiska Radia Maryja.

Tłem dla tego bezprecedensowego ruchu ze strony Kaczyńskiego są też zbliżające się Święta Bożego Narodzenia i wejście w tryb kampanijny, co wiąże się z wygaszaniem wszystkiego, co może wzbudzić irytację potencjalnego elektoratu PiS. A już dla samego Gowina utrącenie - choć jeszcze nie ostateczne - projektu, który bił w polski biznes, jest bardzo istotne dla budowania pozycji na prawicy.

Media o. Rydzyka tworzyły presję na PiS

Śledząc toruńskie media można zauważyć wyraźną presję na PiS, by ustawę wyrzucić do kosza. Radio Maryja oddawało głos związkowcom z sektora transportowego. A ci apelowali do rządu, aby ustawę wstrzymać. - My, jako stacje, pracujemy już na granicy wytrzymałości ekonomicznej - mówił na antenie Andrzej Bogdanowicz, dyrektor Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego.

Podkreślano też, że rządowy projekt negatywnie zaopiniowali Związek Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców. Powtarzano, że projekt dorzuci im kolejne podatki do zapłaty, co może doprowadzić branżę do plajty.

Bogdanowicz dodawał też: - Nie jesteśmy już w stanie udźwignąć tego dodatkowego podatku, żeby finansować urzędników, którzy będą przychodzili i dodatkowo [nas] sprawdzali. My już mamy kontrole ze starostwa, które nas nadzoruje, z Inspekcji Pracy, z Inspekcji Handlowej, a teraz dodatkowo mamy finansować jeszcze jednego kontrolera. Nie jesteśmy w stanie tego utrzymać.

Antyniemiecka nuta

W projekt ustawy bił też dr Marian Szołucha - ekonomista i bywalec mediów o. Rydzyka. I w "Naszym Dzienniku"  i na antenie TV Trwam, gdzie podkreślał, że najlepiej by było, gdyby projekt został cofnięty albo skasowany, bo rząd stworzył ustawę, która idzie dużo dalej niż wymaga tego dyrektywa Unii Europejskiej.

Narracja obecna w mediach toruńskich była taka: rząd PiS jest nadgorliwy we wcielaniu prawa unijnego, ale być może inni szatani są tam czynni i chcą zdusić polskich właścicieli stacji diagnostycznych, by potem ich miejsce zajęli Niemcy.

- Polska jest ostatnim krajem naszego regionu, w którym nasze rodzimy firmy, czyli narodowy kapitał, ma przewagę nad zagranicznym, ściśle rzecz biorąc, niemieckim na tym rynku. Inaczej jest w całej Europie środkowo-Wschodniej. (…) Kilku urzędnikom niestety w czasach dobrej zmiany zamarzyła się totalna kontrola. A nieżyczliwi dla tych urzędników twierdzą, że jest to przygotowanie gruntu pod wejście na polski rynek zagranicznej, konkretnie niemieckiej konkurencji - mówił dalej Szołucha.

Na co dziennikarz TV się dziwił: - Ale rząd "dobrej zmiany" deklaratywnie bardzo intensywnie walczy z takimi formami ograniczania suwerenności gospodarczej. Słyszymy panów ministrów, polityków, prezesów, którzy mówią: wstaliśmy z kolan. No to jak wstali z kolan, to niech już stoją.

Kilka dni temu, po rozmowie z Gowinem, prezes Kaczyński wstał - choć akurat nie z kolan - i zastopował ustawę.

***

Ustawa wróci do Sejmu w nowym roku. A potem, jeśli w PiS zapadnie decyzja o poprawianiu ustawy, to może to zrobić Senat. A jak nie, to Sejm wyrzuci ją do kosza od razu rękami posłów.

Zobacz wideo
Więcej o: