W PO nie mogą się nadziwić Nowoczesnej. Druga faza przejęcia ma być "bardziej przyjazna"

Jacek Gądek
Szef koła (a teraz znów klubu) Nowoczesnej w Sejmie Paweł Pudłowski był już dogadany z Platformą Obywatelską i miał odejść razem z grupą Kamili Gasiuk-Pihowicz. Ale w ostatniej chwili skrewił. Został szefem koła .N. Jak słyszymy z szeregów opozycji, "do wyjęcia" jest nie tylko on.

Nowoczesna właśnie odzyskała klub - po "wypożyczeniu" jednego posła z bratniego PSL-UED znów liczy 15 szabel (to minimum, by tworzyć klub).

"Też miał wychodzić..."

Kilka dni temu z .N do Platformy przeszło ośmioro posłów. Polityk PO się dziwi: - Pudłowski też miał wychodzić z Nowoczesnej, a został szefem jej koła. Mówienie o nim, że jest koniem trojańskim, to przesada.

Dalszego chaotycznego lgnięcia posłów Nowoczesnej obawiają się już nawet politycy Platformy Obywatelskiej.

Dlaczego? Platformie głupio kogoś nie przyjąć z szeregów .N, ale z drugiej strony pozbawianie jej następnych posłów będzie odebrane jako kolejny etap rozbioru partii Katarzyny Lubnauer i czołganie jej, co elektorat .N może źle odebrać. Taki wariant - słyszymy w PO - jest możliwy do przeprowadzenia, ale Grzegorz Schetyna po niego póki co nie sięga.

Pęd na listy do PE

Posłowie .N mają też swoje oczekiwania. Pudłowskiemu na przykład - jak się dowiadujemy - zależy na starcie w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Przykład dała mu zresztą Kamila Gasiuk-Pihowicz, która będąc szefową klubu .N odeszła z tej formacji, otrzymując w zamian od Platformy obietnicę "dwójki" na mazowieckiej liście PO w eurowyborach.

- Rozmawialiśmy z nim. Mówiło się, że Pudłowski przyjdzie do nas, ale jednak się nie zdecydował - słyszymy z szeregów PO. Powodem miało być to, że jako szef małego koła .N będzie miał większą wagę i możliwość promowania się niż jako szeregowy poseł klubu Platformy Obywatelskiej - Koalicji Obywatelskiej. A jeszcze większą wagę zyska, gdy - słyszymy od posła opozycji - zdoła przejść do POKO (pod taką bądź skróconą do "Koalicja Obywatelska" nazwą) z większą grupą posłów.

Radni Nowoczesnej języczkiem u wagi

Przy ruchach wobec Nowoczesnej władze Platformy biorą pod uwagę to, że .N to już nie tylko posłowie, ale i samorządowcy. Od bywalców Sejmu o wiele ważniejsi są teraz właśnie radni w sejmikach wojewódzkich. Jeden z nich - Wojciech Kałuża - okazał się na Śląsku słabym ogniwem, po którego wolcie i przejściu do obozu PiS, Koalicja Obywatelska straciła władzę w regionie. Platforma nie chce powtórki, a upokarzanie Nowoczesnej może sprowokować jakiś nerwowy ruch któregoś z radnych. A przecież ludzie wskazani przez .N są języczkami u wagi w sejmikach - na przykład na Mazowszu, gdzie KO i PSL mają minimalną przewagę.

Posłanka PO ocenia: - Druga faza przejęcia powinna być bardziej przyjazna. Na razie nie będzie gwałtownych ruchów.

Ludowcy na ratunek Nowoczesnej

Na ratunek zdegradowanemu kołu .N przyszedł klub Polskiego Stronnictwa Ludowego - Unii Europejskich Demokratów, który "wypożyczył" Nowoczesnej swojego posła, Jacka Protasiewicza.

W ten sposób .N na powrót stała się klubem poselskim - a to jest ważne z powodów nie tylko prestiżowych, ale z racji praw, które mają kluby. Protasiewicz to jeden z najbardziej znienawidzonych przez Schetynę posłów na opozycji, z którym szef PO ma osobisty zatarg. Historia sięga roku 2013, gdy Protasiewicz - na zlecenie Donalda Tuska - walczył ze Schetyną o fotel partyjnego "barona" na Dolnym Śląsku. Protasiewicz zdetronizował wtedy Schetynę.

Zobacz wideo
Więcej o: