Wojciech Kwaśniak był gościem "Faktów po faktach". W programie opowiedział o szczegółach ataku na niego, do którego doszło w 2014 r. Były wiceszef KNF jest przekonany, że ma to związek z jego działalnością. Kwaśniak był pytany, czy nad SKOK Wołomin istniał "parasol ochronny polityków".
- Na pewno nie było to niewidoczne - stwierdził i wyjaśnił: - Ta kasa wydawała swój własny dziennik o ogromnym nakładzie, co niewątpliwie musiało być związane z kosztami, współpracowała z wieloma osobami oraz była organizatorem wielu przedsięwzięć o charakterze ogólnokulturalnym i społecznym w regionie.
Kwaśniak przypomniał też, że do 2012 r. to senator Grzegorz Bierecki, jako prezes Kasy Krajowej odpowiadał za nadzór nad SKOK-ami. - Pod domem zostałem zaatakowany przez zamaskowanego, wysokiego mężczyznę, który uderzył mnie w głowę ciężkim przedmiotem. Nie straciłem przytomności, zacząłem z nim walczyć. On starał się wszystkie uderzenie kierować w moją głowę. Tym przedmiotem okazała się ciężka pałka metalową - opowiadał.
W pewnym momencie napastnikowi ściągnął kominiarkę. Ten zaczął uciekać. - Zdaniem biegłych i prokuratury w Gorzowie wyłącznie wielkiemu szczęściu i temu, że aktywnie się broniłem i nie straciłem przytomności zachowałem swoje życie. Odniosłem bardzo ciężkie obrażenia głowy ze złamaniem czaszki włącznie. Tylko w obrębie twarzy założono mi ponad 40 szwów - mówił.
Jak twierdzi, z akt sprawy wynika, że przestępcy rozpatrywali przed pobiciem "inne opcje". - Opcję bezpośredniego dotarcia do mnie, nieudaną, przez inne osoby (…) publicznego skompromitowania mojej osoby - okazało się to niemożliwe... Stąd wybrano opcję bezpośredniego zamachu na moje życie, żeby trwale bądź na długi czas usunąć mnie z nadzoru nad rynkiem finansowym - powiedział.