Marek Biernacki*: - Zdecydowanie bardziej gorzki niż słodki.
- Postulaty policjantów faktycznie zostały zrealizowane, ale myślę, że nie o to chodziło policjantom, osobom pracującym w policji i samym obywatelom. Podwyżki, o których pan wspomniał, zostały wywalczone po bezprecedensowym w historii państwa polskiego proteście.
- Policjanci uciekli się do takiego kroku, bo inaczej nie byli w stanie porozumieć się z rządem. Coś takiego nie powinno nigdy mieć miejsca w państwie demokratycznym.
- W tej sytuacji państwo – konkretnie rząd i minister właściwy – długo nie reagowało i zwodziło policjantów. Reakcji doczekaliśmy się dopiero wówczas, gdy władze znalazły się pod ścianą – z realną groźbą kompromitacji, którą niewątpliwie byłby brak zabezpieczenia obchodów stulecia odzyskania niepodległości w wielu miejscach Polski. Jednak nawet po spełnieniu przez rząd postulatów protestujących atmosfera w policji pozostaje fatalna, bo po stronie władzy nie wyciągnięto żadnych konsekwencji.
- Bynajmniej. Przez swoją opieszałość i niedbalstwo władze stworzyły zagrożenie bezpieczeństwa obywateli. Do tego mocno uderzono w wizerunek i etos pracy największej służby mundurowej w Polsce. Czegoś takiego nigdy wcześniej nie widzieliśmy. Absolutnym minimum było oddanie się do dyspozycji premiera przez osoby odpowiedzialne za tę sytuację.
- Ministra konstytucyjnie odpowiedzialnego za bezpieczeństwo wewnętrzne państwa Joachima Brudzińskiego oraz ministra bezpośrednio nadzorującego prace policji Jarosława Zielińskiego.
- To tragedia, że policjanci tylko w taki sposób mogą mówić o patologiach, toczących ich służbę. To akt desperacji i frustracji, ale też czytelny sygnał, że państwo i Komenda Główna Policji zawiodły. W normalnych okolicznościach policjanci powinni mieć z kim porozmawiać o sytuacjach, które opisali w listach do posłanki Kamińskiej.
- Tak, bo zmowa milczenia jeszcze nigdy nie doprowadziła do rozwiązania żadnego problemu. Ta sytuacja pokazuje, że polscy policjanci żyją w strachu i nieufności. Mają przekonanie, że gdy tylko powiedzą coś krytycznego pod adresem służby lub któregoś z przełożonych, poniosą surowe konsekwencje. Dlatego decydują się na pisanie anonimów do posłów. Masowość tych listów i fakt, że ich treść znalazła później potwierdzenie w rzeczywistości obrazują skalę problemu w polskiej policji. A ta jest gigantyczna.
- Mają, ale dziwnym trafem ciągle nie zostały. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy zostaną wyciągnięte w ogóle. Ale nie to jest tutaj najważniejsze. Ta kontrola KGP to kpina z ludzi – ponieważ kontrola ta dotyczy nieprawidłowości związanych z działaniami ministra Zielińskiego, któremu przecież bezpośrednio podlega Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji. Chyba nie muszę dodawać, jak to wygląda?
Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk KORNELIA GŁOWACKA-WOLF
- Są absurdalne i stwarzają pole do poważnych nadużyć. W żadnym razie nie powinno być sytuacji, że „głównym policjantem” – człowiekiem zarówno kontrolującym policję, jak i mającym wpływ na tę kontrolę poprzez Biuro Spraw Wewnętrznych – jest polityk, a konkretnie wiceszef MSWiA, odpowiedzialny za służby mundurowe.
- Funkcję pierwszego policjanta RP praktycznie sprawuje dzisiaj wiceminister spraw wewnętrznych odpowiedzialny za policję, a nie jak to powinno być – Komendant Główny Policji. To właśnie Komendant Główny powinien być wyposażony w odpowiednie narzędzia i ponosić odpowiedzialność za działania policji, a minister powinien sprawować cywilny nadzór nad służbą. W dzisiejszym rozwiązaniu prawnym odpowiedzialność ta jest zupełnie rozmyta. Teoretycznie władza jest w rękach szefa policji, ale praktycznie jego przełożonym i tak jest polityk – wiceszef MSWiA, który ponosi polityczną odpowiedzialność za stan i działania służb.
- Wierzę tym policjantom, bo to nie jest pierwszy raz, kiedy funkcjonariusze zwracają uwagę, że w zachowaniu pana ministra i przede wszystkim w sposobie nadzorowania przez niego policji coś jest nie tak. Wszyscy pamiętamy chociażby słynne już wycinanie konfetti w Białymstoku. Tego rodzaju zdarzenia uwiarygadniają ostatnie relacje podlaskich policjantów.
- Podejrzewam, że to nie sam minister Zieliński zażyczył sobie tych wszystkich przywilejów, tylko policyjni dowódcy chcieli się mu przypodobać. Bo albo coś mu zawdzięczają, albo widzą w takim zachowaniu swój interes.
- Niestety tutaj na pierwszy plan wychodzi kolejna bardzo problematyczna kwestia, czyli sposób doboru komendantów powiatowych i wojewódzkich w ostatnich latach. Najpierw były wielkie czystki, a potem nominacje wedle klucza politycznego. A nawet nie tyle politycznego, bo to był klasyczny nepotyzm polityczny – znajomi polityków zostawali komendantami powiatowymi, a nawet wojewódzkimi. Przygotowanie merytoryczne odgrywało marginalną rolę przy nominacjach i awansach w policji. Nawet, jeśli ktoś był dobry, to musiał mieć wsparcie od otoczenia politycznego. Tak głębokiej ingerencji władz w strukturę bezpieczeństwa państwa nie było nigdy, bo nie wiem, czy nawet za komuny mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją.
To wszystko potem przekłada się na sposób funkcjonowania policji w powiecie czy całym województwie. Skoro dowódcy nie mogą pochwalić się przed ministrem „skalpami” przestępców, wzrostem efektywności pracy, coraz lepszą atmosferą i rosnącym zadowoleniem policjantów ze służby, to stawiają na kultywowanie kultury Bizancjum.
Wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl
- Chociażby. Ten proceder idzie od góry do dołu, a potem także od dołu do góry. Po pewnym czasie wszyscy działają wedle tego schematu. Co więcej samemu ministrowi bardzo spodobały się takie perwersyjne i bizantyjskie zachowania podwładnych, więc dowartościowywał tych, którzy w ten sposób działali. I tak zaufani dowódcy pana ministra są z siebie dumni, ale gros policjantów zżera frustracja, bo widzą, że obowiązki wykonywane są źle, a szacunek do munduru spada z miesiąca na miesiąc.
Wśród obywateli sytuacja jest podobna – policja staje się formacją karykaturalną, źle się kojarzy. Masowe protesty policjantów w listopadzie nie były tylko walką o lepsze pieniądze, ale też krzykiem rozpaczy ludzi, którzy mają tego wszystkiego serdecznie dosyć. Są zdegustowani i żądają zmian.
- Wie pan, co jest najgorsze? Że mimo tego i tak musieli zacisnąć zęby i wypełniać te polecenia. Bo rozkaz to rozkaz. Na tym polega ich zawód – to służba, a nie zwyczajna praca od 9 do 17. Dlatego zupełnie nie dziwi mnie, że policjanci jako formę swojego protestu wybrali masowe zwolnienia lekarskie. Mało kto zdaje sobie dzisiaj sprawę, że mimo niedawnego porozumienia policjantów z MSWiA, bunt i protesty w policji się nie zakończyły. Patrząc na to, jak policja jest dziś prowadzona, one są nieuniknione.
- Bo nikt nie poniósł konsekwencji tego, że policjanci zostali doprowadzeni do ostateczności. Forma protestu, którą przyjęli – masowe branie tzw. L4 – była ostatecznością. Prawo zabrania im strajku, na który mogą sobie pozwolić inne grupy zawodowe. To, co dzieje się dzisiaj w policji jest groźne i szkodliwe dla państwa, ale dla opozycji to przedwczesny prezent gwiazdkowy. Minister Zieliński jest nową wersją Antoniego Macierewicza, zajął w rządzie miejsce byłego szefa MON, jeśli chodzi o szkodliwość działania. Autorytet państwa leci na łeb, na szyję. Mamy państwo na niby.
- Sytuacja na Podlasiu jest wypadkową tego, co dzisiaj dzieje się w całej polskiej policji. Triumfują koniunkturalizm i serwilizm polityczny. Policjanci się buntują, bo władza w trzy lata całkowicie przemeblowała ich rzeczywistość. My rozmawiamy akurat o Podlasiu, ale tylko dlatego, że to tam mieszka minister Zieliński, który z tego regionu uczynił swoje udzielne księstwo. Korzystają z tego jego poplecznicy w policji, którzy też czują się coraz pewniej. Widzieliśmy to ostatnio po oburzającej wypowiedzi radiowej szefa podlaskiej policji – komendanta Kołnierowicza.
- To była kompletna kompromitacja. Pan komendant publicznie i bez żadnych oporów kontestował nadzór cywilny parlamentu nad policją, leżący u podstaw nowoczesnego państwa prawa. Ten ponury fakt świadczy o poziomie i mentalności nominatów obecnej władzy na najwyższych stanowiskach w policji.
Nadinsp. Daniel Kołnierowicz https://www.youtube.com/watch?time_continue=1334&v=S31ZH0h1Aa0, Radio 5
- Innej możliwości po prostu nie było. Przecież to zachowanie zanegowało kontrolę parlamentu nad policją i kompromituje system polityczny, który obecnie w Polsce panuje.
- Powiem tak: jak może być dobra kontrola, skoro realizuje ją aparat nadzorowany przez ministra Zielińskiego, którego powiązania z komendantem Kołnierowiczem są od dawna znane.
- Procedury są, tylko są łamane. A to znaczy, że zawiodły, okazały się zbyt słabe. Podobnie instytucje państwa. Proszę spojrzeć – kiedy prezydent Trump próbował łamać zasady prawne, obowiązujące w Stanach Zjednoczonych od dekad, od razu w gazetach pojawiły się zakłady dotyczące możliwego impeachmentu. Trump szybko zrozumiał, co się dzieje i zrobił kilka kroków w tył. U nas czegoś takiego nie było, więc rządzący stwierdzili, że skoro są u władzy, to mogą wszystko. Szybko dał o sobie znać problem naszej klasy politycznej – jej (braku) dojrzałości i przygotowania do pełnienia najwyższych państwowych urzędów. Obnażono również błędy państwa polskiego z ostatnich 30 lat. Myśleliśmy, że jak jest demokracja, to żadna władza nie postawi się ponad prawem. Myliliśmy się.
- Każda taka afera powoduje, że autorytet Prawa i Sprawiedliwości spada, bo nie ma ani prawa, ani sprawiedliwości. PiS specjalizuje się w łamaniu zasad, w działalności apatriotycznej. Rachunek za te błędy zapłaci całe państwo, całe społeczeństwo i cała policja. Nie zapominajmy, że w Europie i na świecie śledzi się to, co dzieje się w Polsce. Proszę mi wierzyć, zarówno obce służby, jak i ministrowie spraw wewnętrznych naszych zachodnich partnerów wiedzą, jak wygląda u nas sytuacja policji i służb mundurowych. Mogę to panu zagwarantować z mojego własnego rządowego doświadczenia.
- Oczywiście. Jeśli mamy głośne sprawy dotyczące naszego bezpieczeństwa, to wszystkie obce służby trzymają rękę na pulsie. Nie miejmy złudzeń, nie żyjemy w próżni, tylko w świecie, w którym zawsze ktoś patrzy. Naturalnie sytuacje pokroju konfetti dla ministra Zielińskiego zagranica traktuje na zasadzie humoreski, ale to nie zmienia diagnozy, dotyczącej naszych służb i spraw bezpieczeństwa: jesteśmy dzisiaj pośmiewiskiem Europy i świata.
Premier rządu PiS Mateusz Morawiecki Wojewoda Bohdan Paszkowski, minister zdrowia Łukasz Szumowski i minister Jarosław Zieliński podczas inauguracji roku na Akademii Medycznej. Białystok, 10 listopada 2018 Fot.Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
- Mówił obok tematu, bo za wszelką cenę starał się przedstawić tę całą sytuację jako bezpardonowy, globalny atak opozycji na ministra Zielińskiego. Minister Majewski starał się zbudować narrację, że jest to efekt naruszenia funkcjonujących od lat układów. Czyli tradycyjne tłumaczenie polityków PiS-u.
- Być może chodzi o samorządowców z Podlasia, którzy są cały czas sekowani i mają już serdecznie dosyć bizantyjskiej celebry pana ministra. Na Podlasiu mamy bardzo niebezpieczny dla państwa przykład zwalczania władzy samorządowej przez władzę centralną. Pokazywania ludziom, że są dwa porządki – niby decyduje władza samorządowa, ale przedstawiciel władzy centralnej w dowolnej chwili może kazać jej coś zrobić. A przynajmniej rości sobie do tego prawo. Tyle że samorząd to istotna część państwa polskiego, a minister Zieliński zupełnie tego nie szanuje. W ten sposób anarchizuje państwo i robi to jako przedstawiciel resortu, który powinien czuwać nad jego bezpieczeństwem wewnętrznym. Naprawdę jest to bardzo niebezpieczny precedens.
- Ludzie widzą, że za to, co dzieje się na Podlasiu nikt nie ponosi konsekwencji. Minister Zieliński i jego stronnicy są bezkarni, więc nikt nie chce się im narazić. Następuje dalsza demoralizacja. Co więcej, minister Zieliński jest święcie przekonany, że biorąc udział w coraz to dziwniejszych i wymyślniejszych uroczystościach buduje swój autorytet i pozycję polityczną. Bzdura. Pan minister zamknął się w swoim idealnym świecie i myśli, że ten świat funkcjonuje także na zewnątrz. Na jego nieszczęście, z tej bańki nie ma kto go wyrwać, bo wokół są sami klakierzy i serwiliści.
- Pozycja polityczna ministra Zielińskiego w PiS-ie jest bardzo silna, a to gwarantuje mu bezkarność i możliwość dalszej gry na swoich warunkach.
- Minister Brudziński musiał na tę sytuację zareagować i to zareagować stanowczo. To on odpowiada konstytucyjnie za działania resortu, czyli także to, co widzieliśmy na Podlasiu. Minister Zieliński nie działa jedynie na swój rachunek.
Minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński podczas otwarcia nowej komendy powiatowej policji oraz siedziby oddziałów prewencji. Kraków, 22 czerwca 2018 Fot. Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.pl
- Wizerunkowo na pewno tak. To duże obciążenie. Na razie ratuje go silna pozycja w partii, ale pozostaje pytanie: na ile PiS w czwartym roku swoich rządów odkleiło się od otaczającej rzeczywistości. Bo to główna choroba polskich polityków – zapominają, że władza ma charakter demokratyczny, a co za tym idzie, zawsze przemija. To wyłącznie kwestia czasu.
- Jeżeli minister Zieliński dotrwałby do końca tej kadencji, to PiS na pewno nie będzie rządzić w następnej kadencji.
*Marek Biernacki – polski polityk i prawnik; minister spraw wewnętrznych i administracji (1999-2001) w rządzie Jerzego Buzka; minister sprawiedliwości (2013-14) w rządzie Donalda Tuska; minister koordynator służb specjalnych (2014-15) w rządzie Ewy Kopacz; kilkukrotnie pełnił funkcję przewodniczącego sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych