Prezydent Andrzej Duda w poniedziałek otwierał szczyt COP24 w Katowicach - i nie było to najlepsze dla Polski otwarcie. Już w inauguracyjnym wystąpieniu i późniejszej konferencji Duda mówił, że Polska ma "zapasy węgla na 200 lat" i nie zamierza z niego szybko rezygnować.
Ekolodzy byli zszokowani, a prezydent nie przestawał. Kolejnego dnia obiecywał, że nie da "zamordować polskiego górnictwa". To mocno zdziwiło zagranicznych ekspertów, gdyż sztandarową polską inicjatywą na szczycie jest deklaracja o tym, jak... pomagać górnikom i innym pracownikom sektora w związku z odchodzeniem od paliw kopalnych. Do tego premier Mateusz Morawiecki mówi coś zupełnie innego, niż prezydent. Takie sprzeczne sygnały od rządzących szkodzą nam i samemu szczytowi. Analitycy z serwisy "Polityka Insight Climate" oceniają, że pokazuje to brak koordynacji, pogarsza wizerunek Polski, a do tego utrudnia pracę naszej prezydencji ważnego szczytu.
Tymczasem w czwartek prezydent znów dosypał (węgla) do pieca. Na swoim profilu na Twitterze zamieścił artykuł z bloga na salon24.pl, w którym autor pisze o tym, że to Niemcy emitują więcej gazów cieplarnianych (i kwieciście ten fakt komentuje). "Bardzo dobry artykuł o emisji CO2 w UE. Przystępnie przedstawia realną sytuację. Warto przeczytać. Polecam" - napisał prezydent RP. Po kilku godzinach usunął wpis z linkiem. Co znajdujemy w tekście?
W pierwszej części autor stara się wykazać, że to Niemcy - a nie Polska - emitują więcej dwutlenku węgla. Nie jest to szczególnie trudne, gdyż takie dane są łatwo dostępne i raczej oczywiste dla osób, które zajmują się energetyką i klimatem. Rzeczywiście to Niemcy emitują najwięcej gazów cieplarnianych w UE, mają też wyższy niż Polska poziom emisji na mieszkańca.
Oczywiście do tych danych warto by dodać inne, np. o tym, że w Polsce (jak w wielu innych krajach UE) poziom emisji rośnie, podczas gdy w Niemczech nieznacznie spada. Jednak uwagę bardziej zwraca obszerny komentarz, który pod danymi napisał anonimowy autor udostępnionego przez prezydenta artykułu. Zaczyna od tego, że "Polska jest chłopcem do bicia w UE, czyli jak kto woli Niemieckiej IV Rzeszy". Jeszcze w tym samym zdaniu określa Unię jako "Sojedinionne Sztaty Jewropy" (rosyjski zapis fonetyczny, co ma porównywać UE do ZSRR). Pisze o bliżej nieokreślonej kampanii "piesków kanapowych Pani Merkel" wobec Polski.
Autor ma bardzo sprecyzowane poglądy na energetykę i proponuje "stopniową likwidację górnictwa", elektrownie wodne i geotermię oraz odejście od farm wiatrowych, które są "robieniem ekonomicznej laski Niemcom". Wtrąca też zdanie o tym, że muzułmańscy mieszkańcy Niemiec to "żołnierze przyszłej armii dżihadu" (przypomnijmy - wciąż mówimy o artykule, który "poleca" prezydent RP). Dalej twierdzi, że "emisja CO2 przez przemysł jest zbyt mała, aby miała wpływ na tzw. efekt cieplarniany". Jednak świat nauki jest zgodny, że gazy cieplarniane, w tym głównie CO2, mają na to zasadniczy wpływ. "To jest ukuta przez banskterów strategia niszczenia gospodarek państw wschodzących" - pisze autor bloga. Dalej przytacza jeszcze kilka łatwych do obalenia mitów i kłamstw nt. klimatu.
Po kilku godzinach prezydent usunął wpis i przyznał, że jego udostępnienie było błędem. "Przyznaję rację Tym, których oburzyła druga część artykułu zamieszczonego na portalu salon24.pl , który poleciłem kilka godzin temu. Był to błąd, wynikający z lektury pierwszej części tego artykułu. Nie podzielam poglądów i stylu wypowiedzi zawartej w 2 części. Błąd" - napisał prezydent.
Można już mówić o serii kontrowersyjnych wypowiedzi prezydenta w pierwszym tygodniu szczytu klimatycznego, zatem w sieci nie trzeba było długo czekać na komentarze. Niektórzy zwracają uwagę, że Duda może dalej szkodzić polskiej prezydencji i negocjacjom na szczycie w Katowicach. Inni pisali, że mają nadzieję, iż prezydent przestał czytać w miejscu, gdzie zaczął się komentarz.
"Prezydent RP linkujący do tekstu pełnego antynaukowych bredni o CO2 i globalnym ociepleniu, do tego w czasie trwania COP24, to gorzej niż błąd" - ocenia Kuba Jagowski. Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka specjalizująca się m.in. w branży energetycznej, pytała, czy prezydent "przeczytał w ogóle ten tekst". "Takie wpisy nie pomogą naszej prezydencji na COP24 z Michałem Kurtyką na czele" - oceniła.
"Serio, prezydent na to sobie pozwala?" - skomentował dziennikarz Patryk Michalski. Jakub Wiech z serwisu Energetyka24.com ocenił, że "To zakrawa o skandal dyplomatyczny". "Warto wiedzieć, skąd prezydent czerpie informacje" - napisał Adam Ozga z TOK FM. Z kolei dziennikarz Witold Głowacki zwrócił uwagę, że autor, którego tekst poleca prezydent, pisał też o "żydokomunie" i "jewropie".
"Panie prezydencie, czy przeczytał Pan tekst, który Pan poleca? Czy uważa Pan UE za 'Jewropę', a Niemcy za 'IV Rzeszę', która 'sra na normy'? Jest pan prezydentem Rzeczypospolitej, a nie internetowym trollem! Takimi wyskokami kompromituje Pan siebie i nasze państwo!" - napisał Adrian Zandberg z partii Razem.