Popierany przez Prawo i Sprawiedliwość były kandydat na prezydenta Warszawy zaznaczył także, że do końca kampanii wierzył w swoje zwycięstwo.
Patryk Jaki podkreślił, że porażka była wkalkulowana w jego kampanię, a Prawo i Sprawiedliwość od lat przegrywa w polskiej stolicy. Przypomniał jednocześnie, że uzyskał najlepszy wynik, jaki osiągnął kandydat PiS od 2006 roku.
"Moja kampania od kwietnia do lipca, kiedy nie było jeszcze kampanii centralnej, była jedyną kampanią obozu Zjednoczonej Prawicy, a wyniki sondażowe były wtedy w Polsce rekordowo wysokie. Więc dużo złej woli trzeba, aby nie zauważyć, że nasza kampania "ciągnęła" wynik w całym kraju" - powiedział Patryk Jaki w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
Patryk Jaki ocenił także, że tym, co zadecydowało o jego porażce w pierwszej turze, była "manipulacja taśmami" z nagraniem rozmów Mateusza Morawieckiego. Zdaniem wiceministra sprawiedliwości taśmy te podniosły frekwencję po stronie opozycji i demobilizowały elektorat Prawa i Sprawiedliwości. Patrykowi Jakiemu miał zaszkodzić także brak trzeciego kandydata, który mógłby przeważyć szalę zwycięstwa i przyczynić się do konieczności przeprowadzenia II tury wyborów w Warszawie.
Zapytany o to, czy nie zaszkodził mu fakt, że był kojarzony z partią Prawo i Sprawiedliwość, odpowiedział, że Warszawa nie jest miastem łaskawym dla tego ugrupowania. Zaznaczył jednocześnie, że sam czuje się silniejszy niż kiedykolwiek, podkreślając, że "porażki w życiu często więcej dają niż zwycięstwa". Pochwalił także swój sztab, który nazwał "zespołem perspektywicznym", który może zwyciężać zarówno w Warszawie, jak i w Polsce.