– Zostałem usunięty z Nowoczesnej za pomocą głosowania SMS-owego – przyznał na zwołanej w Sejmie konferencji poseł Piotr Misiło. – Nie spodziewałem się, że mogę zostać usunięty z partii za konstruktywną krytykę – dodał.
Ta „konstruktywna krytyka” dotyczy wywiadu, którego parlamentarzysta udzielił przed kilkoma dniami „Rzeczpospolitej”. Ostro krytykuje w nim władze partii za niedawną sytuację na Śląsku, gdzie Koalicja Obywatelska, SLD i PSL w ostatniej chwili straciły władzę w sejmiku wskutek transferu radnego Nowoczesnej Wojciecha Kałuży do Prawa i Sprawiedliwości.
Pana Kałużę rekomendowała, poprzez ręczne sterowanie sekretarza generalnego, Monika Rosa. Wnioski muszą być wyciągnięte. Oczekuję dymisji Adama Szłapki. Natychmiast
– grzmiał. Dostało się też szefowej partii Katarzynie Lubnauer, której Misiło zarzucił m.in. brak doświadczenia.
Widać to na każdym kroku. Nie zarządzała nigdy dużymi zespołami ludzi. Nie uczestniczyła w wielopoziomowych, trudnych, procesach. Katarzyna się uczy. Mam nadzieję, że zdąży się nauczyć, zanim będzie za późno
– punktował swoją przełożoną.
Jednak ani głowy posła Szłapki, ani przeprosin za błędy ze strony przewodniczącej Misiło się nie doczekał. Został natomiast zawieszony w prawach członka Nowoczesnej z dobrymi widokami na szybki wylot z partii (Lubnauer zawnioskowała o jego usunięcie z szeregów ugrupowania). Decyzja miała zapaść pod koniec tygodnia.
W międzyczasie Onet informował, że gęstniejąca atmosfera w partii może doprowadzić do implozji Nowoczesnej. Powód? Połączenie klubów parlamentarnych Nowoczesnej i Platformy Obywatelskiej, którego domagała się część posłów. W razie niespełnienia tych żądań przez kierownictwo partii, Nowoczesną miało opuścić od siedmiu do jedenastu posłów. W praktyce oznaczałoby to – gdyby liczba posłów spadła poniżej piętnastu – zredukowanie formacji do rangi koła poselskiego.
Z informacji Gazeta.pl wynika jednak, że podawane przez Onet na początku tygodnia liczby to political-fiction. Frakcja potencjalnych „rozłamowców” w szczytowym momencie liczyła pięć osób. – Przewodziła im Kamila Gasiuk-Pihowicz, bo uważa, że połączenie klubów byłoby dobrą drogą walki z PiS-em. Poza nią za takim krokiem opowiadali się Paweł Pudłowski, Marek Sowa, Michał Jaros i Piotr Misiło – powiedział nam jeden z polityków Nowoczesnej.
67 Posiedzenie Sejmu VIII Kadencji Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl
Jak podawał w czwartek wieczorem Dariusz Ociepa z Polsatu, Platforma miała skusić Gasiuk-Pihowicz propozycją „biorącego” miejsca na listach do Parlamentu Europejskiego. W Nowoczesnej słyszymy, że Gasiuk-Pihowicz nie ma swojej frakcji w partii i jeśli oprócz niej ktoś przeszedłby do Platformy, to tylko dlatego, że były ugrupowanie Grzegorza Schetyny prowadziło osobne rozmowy z każdym pojedynczym posłem lub posłanką.
Obecnie z partii odchodzić nie planuje nikt. Jedyną niewiadomą jest poseł Paweł Pudłowski, ale nasi rozmówcy przekonują, że najpewniej także on pozostanie w partii. Co więcej, zamieszanie z możliwymi odejściami i ewentualnym połączeniem klubów parlamentarnych obu formacji miało mocno rozsierdzić partyjne struktury.
Teren się wkurzył i myślę, że to był główny powód, dla którego nikt z wahających się posłów nie opuścił partii. Co by nie mówić, mają świadomość, że jeśli skłócą się ze strukturami, to będzie po nich. Bo kto ma pracować na ich sukces wyborczy? Przecież nie działacze Platformy
– tłumaczy nam nasz rozmówca z Nowoczesnej.
Misiło na razie pozostanie posłem niezrzeszonym, ale w sejmowych kuluarach mówi się, że jego przejście do klubu Platformy, a być może także do samej partii, jest co najmniej prawdopodobne. Potwierdzają to słowa rzecznika prasowego PO. W rozmowie z Polską Agencją Prasową poseł Jan Grabiec zaznaczył, że dla posłów podzielających wartości PO i chcących z nią współpracować „drzwi klubu Platformy będą otwarte”.
Zdaniem Grabca ewentualne przyjęcie Misiły do PO nie popsułoby też relacji na linii Platforma – Nowoczesna. – Nowoczesna w przeszłości przyjmowała posłów, którzy odchodzili z PO, Platforma przyjmowała posłów, którzy odchodzili z Nowoczesnej. To są bliskie sobie środowiska. Najważniejsze jest to, żeby opozycja się wzmacniała, ruchy wewnętrzne nie powinny wpłynąć na siłę koalicji – ocenił polityk.
Święto niepodległości w Łodzi. 2018 rok MARCIN STĘPIEŃ
Rozmówcy Gazeta.pl podkreślają, że potencjalny transfer Misiły może być preludium do powolnego rozbioru Nowoczesnej. Tu ponownie na pierwszy plan wychodzi posłanka Gasiuk-Pihowicz, które do Platformy mogłaby trafić na przełomie stycznia i lutego, gdy tworzone będą listy do Parlamentu Europejskiego. – To wtedy uderzyłoby podwójnie w Nowoczesną. Osłabiłoby nas w negocjacjach i być może, aczkolwiek jest to wątpliwe, lekko wzmocniło Platformę – przewiduje osoba dobrze orientująca się w sytuacji w Nowoczesnej.
Jak słyszymy, nie chodzi nawet o samą Gasiuk-Pihowicz, bo plany jej pozyskania to element szerszej strategii, jaką Platforma ma wobec Nowoczesnej.
Zaczęli nas ostatnio grillować i marginalizować. Chcą doprowadzić do rozbicia bądź dalszego osłabienia Nowoczesnej, dzięki czemu będą mieć dobrą sytuację wyjściową do negocjacji przy układaniu list do europarlamentu i parlamentu krajowego
– analizuje jeden z polityków Nowoczesnej.
W partii słyszymy, że ta strategia częściowo pada na podatny grunt. Jak zauważa jeden z naszych rozmówców, w Nowoczesnej są dwa typy posłów. Pierwsza grupa to osoby, które doskonale poradziłyby sobie finansowo i zawodowo poza Sejmem, więc nie działają emocjonalnie i nie grają na rozłam w partii. Druga grupa to ci, dla których gmach na Wiejskiej jest przepustką do kariery, więc za wszelką cenę chcą się utrzymać na sejmowej karuzeli. Dlatego teraz z nadzieją spoglądają na starszego brata z opozycji. – Nasi posłowie, którzy nie mają doświadczenia politycznego, a chcieliby kontynuować karierę w Sejmie, zaczynają działać chaotycznie i bardzo emocjonalnie. Przez ruchy Platformy nagle zaczęli szukać dla siebie miejsca na świecie. Schetynie tylko w to graj – opisuje potencjalnych „rozłamowców” jedno z naszych źródeł w partii Katarzyny Lubnauer.
Inny z naszych rozmówców dodaje: – Jak klub Nowoczesnej się rozpadnie, a Nowoczesna zniknie z sondaży, to Platforma nas wszystkich pozamiata i najbliższe dwie kampanie rozegra na własnych warunkach. Dopóki Nowoczesna istnieje i funkcjonuje – nawet marnie i z problemami jak ostatnio – mamy lepszą sytuację wyjściową do rozmów z PO.