Gościem Łukasza Kijka w Poranku Gazeta.pl był poseł Michał Kamiński z klubu PSL-UED. Krytykował podejście PiS do afery KNF i mówił, że nie została ona wyjaśniona. Jest tu odwrotnie - jego zdaniem - niż w przypadku afery Amber Gold, gdyż tam chodziło o "oszusta spoza polityki", afera uderzyła w obóz władzy, a "nie wyszła z niego". Przekonywał, że afera KNF "nie jest - tak to nazwijmy - rakietą, która leci z zewnątrz na nasze terytorium". - Jest bombą, którą PiS-owcy sami sobie skonstruowali i ona wybucha im w rękach - przekonywał.
Kamiński stwierdził, że sposób rządzących mówienia o aferze jest "bolszewicką propagandą" i "Donald Tusk miał dużo racji" w swoich słowach o "współczesnych bolszewikach". - Istota bolszewizmu polegała na totalnym kłamstwie. Hasłem Lenina było "fabryki dla robotników, ziemia dla chłopów". A ani robotnicy nie dostali fabryk, ani chłopi nie dostali ziemi, tylko wszyscy dostali dyktaturę i łagry. I teraz mamy to samo - stwierdził Kamiński.
- Mówią, że państwo zadziałało, podczas gdy państwo nie zadziałało. Jeśli policja jest w stanie wywlekać Władysława Frasyniuka o 7 rano z domu, a nie jest w stanie wielkiemu aferzyście pozwala pójść do domu, pójść do biura - komentował polityk.
Kamiński krytykował też Andrzeja Dudę i mówił, że nie dziwi się, że Donald Trump chce, by sprawę agresji Rosji na Ukrainę "załatwili" przywódcy Francji czy Niemiec, a nie prezydent Polski. - To by świadczyło o totalnym braku rozsądku, gdyby Donald Trump zlecał cokolwiek Andrzejowi Dudzie. Jemu nawet Jarosław Kaczyński zdaje się nic już nie zleca. Chyba, że zjechać ze stoku - mówił. - Mamy prezydenta, który nie jest partnerem dla Władimira Putina i Donalda Trumpa, tylko jest partnerem dla leśnego ruchadła w internecie - dodał.