Podlaski satrapa, zmora policji, niezatapialny wiceszef MSWiA. Kim jest minister Jarosław Zieliński?

Dla podlaskiej policji stał się zmorą, dla swojego resortu wizerunkowym obciążeniem, a dla Prawa i Sprawiedliwości problemem, o którym nikt nie chce mówić. Mimo to wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński wydaje się politycznie niezatapialny. Przynajmniej na razie.

Mówi polityk z Podlasia: – Mam kolegę w łomżyńskiej policji. Oni go tu nienawidzą. Potwierdzał mi wszystko, co przewija się ostatnio przez media. Mówił, że sam musiał przebierać się w garnitur, żeby udawać SOP-owca. Opowiadał mi też o sytuacji, kiedy Zieliński miał wystąpienie przy okazji jakiejś uroczystości w Łomży, przyszło mało ludzi z ulicy, więc ściągali policjantów na widownię, również pracowników komendy, żeby poprawić frekwencję.

Ten sam rozmówca przytacza inną historię związaną z ministrem. – Koledzy z policji potwierdzają, że specjalne patrole muszą ochraniać jego dom. Mówią, że Zieliński co jakiś czas specjalnie włącza w domu alarm i odmierza czas, w jakim do niego przyjadą – opowiada.

Odwet wpływowych grup

Temat policji jest nieodłącznie związany z ministrem Zielińskim. W końcu to on w gmachu przy ul. Batorego odpowiada za służby mundurowe. W ostatnim czasie głośno jest o nim jednak z powodu lawiny anonimowych skarg, które w formie listów trafiły do Bożeny Kamińskiej, podlaskiej posłanki Platformy Obywatelskiej. Policjanci oskarżają w nich polityka m.in. o to, że muszą pilnować jego domu i biura poselskiego, przebierać się za funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa (SOP) czy obowiązkowo chodzić do kościoła.

Sprawę na bieżąco opisywały i opisują lokalne media. „Pilnowanie całą dobę posesji wiceministra Jarosława Zielińskiego, udawanie Służby Ochrony Państwa, mianowanie policjanta z kilkuletnim stażem na naczelnika – tak suwalscy policjanci opisują sytuację w miejscowej komendzie” – czytamy w „Kurierze Suwalskim”.

Policjanci mają być na ulicach, blisko ludzi, a nie bawić się w przebieranki i udawać oficerów BOR-u czy obecnie SOP-u. Nie wolno ich wykorzystywać do prywatnych celów

– zaznacza gen. Adam Rapacki, który w dwóch rządach Donalda Tuska (najpierw jako wiceszef MSWiA, a później jako wiceszef MSW) odpowiadał za policję, straż graniczną i Biuro Ochrony Rządu (BOR).

Dalej gen. Rapacki: – W gabinecie, w którym dziś urzęduje minister Zieliński spędziłem 4,5 roku. Nie miałem ochrony policyjnej, bo jej nie chciałem. Nie miałem nawet policyjnych kierowców, bo ich odesłałem, mając przekonanie, że te etaty są potrzebne na ulicy, a nie do wożenia urzędników.

Wiceszef MSWiA zarzutami pod swoim adresem niespecjalnie się przejmuje, winnych szuka gdzie indziej. „Część mediów i polityków opozycji w odwecie za naruszenie interesów wpływowych dotąd grup i osób usiłuje mnie ośmieszyć i skompromitować powielając wyssane z palce historie na mój temat. Jest to aż nadto czytelne komu i czemu ma służyć ta nagonka” – napisał na Twitterze 16 listopada.

Osobiście nie odpowiedział również na wniesioną przez posłankę Kamińską interpelację. W Sejmie tłumaczył go inny wiceminister resortu podległego Joachimowi Brudzińskiemu – odpowiedzialny za teleinformatykę i dokumenty tożsamości Paweł Majewski. Mówił m.in. o tym, że Podlasie jest jednym z najbezpieczniejszych regionów w Polsce, wykrywalność przestępstw na terenie województwa stale rośnie, a w samym regionie przywracane są etaty w policji. Odpowiedzi na zasadniczą część pytań posłów opozycji – wykorzystywanie policji do własnych celów przez prominentnego polityka – jednak zabrakło.

– Wrócimy do sprawy ministra Zielińskiego, nie zostawimy jej tak – zapowiada w rozmowie z Gazeta.pl poseł Jerzy Meysztowicz z Nowoczesnej, członek sejmowej komisji spraw wewnętrznych. Wystąpienie ministra Majewskiego na mównicy sejmowej określa mianem „płomiennego referatu o dobrej zmianie w policji” i „kuriozum”.

Problemu nie widzi jednak partyjny kolega ministra – przewodniczący sejmowej komisji spraw wewnętrznych poseł Arkadiusz Czartoryski z PiS-u.

Komisja ani nie zatrudnia, ani nie zwalnia. Zajmowanie się sprawami kadrowymi policji też nie jest w naszych kompetencjach

– mówi, gdy pytamy go o kontrowersje wokół wiceszefa MSWiA. – Dopóki nie trafi do mnie w formie pisemnej lub ustnej wniosek o przyjrzenie się sprawie, mam związane ręce. A na razie ta sprawa na komisji poruszona w żaden sposób nie była – dodaje.

Przełomu nie przyniosła też kontrola, którą Komenda Główna Policji przeprowadziła w Komendzie Miejskiej Policji w Suwałkach, kiedy sprawa została nagłośniona przez media. Jak zapewniła KGP, wynikło z niej, że ani minister Zieliński, ani nikt z MSWiA nie zlecali żadnych czynności tamtejszym policjantom. Wina spadła na policyjnych dowódców. To oni mieli wykazywać się „zbyt dużą nadgorliwością, która mogła spotkać się z brakiem zrozumienia ze strony części funkcjonariuszy, a w konsekwencji także opinii publicznej”.

Joachim BrudzińskiJoachim Brudziński fot. Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.pl

Z wynikami kontroli zapoznał się szef MSWiA Joachim Brudziński oraz szef policji gen. insp. Jarosław Szymczyk. Ten ostatni wnioski przedłożył także kadrze kierowniczej policji. Ponadto KGP zapowiedziała wyciągnięcie konsekwencji służbowych wobec przełożonych „wydających funkcjonariuszom polecenia wykraczające poza ustawowe obowiązki policji”.

Chcieliśmy się dowiedzieć, ile osób zostanie pociągniętych do odpowiedzialności, kiedy się to stanie i jakiego rodzaju konsekwencje to będą, ale rzecznik prasowy KGP do chwili publikacji tego artykułu nie odebrał od nas telefonu i nie odpowiedział na przesłane pytania. Porozmawiać nie udało nam się również z ministrem Zielińskim.

Podlaski satrapa

Tymczasem w regionie wiceszefa MSWiA frustracja narasta.

Policjanci z Podlasia mają najbardziej przerąbane, bo on tu robi sobie permanentną kampanię

– słyszymy od jednego z lokalnych polityków. – Politycy niższego kalibru po prostu śmieją się z niego. Budzi politowanie i zażenowanie. Od takich, którzy go lepiej znają słyszałem, że to jest po prostu zły człowiek, już abstrahując od poglądów politycznych – dodaje nasz rozmówca.

Gen. Adam Rapacki: – Emerytowani dowódcy, których znam, są przerażeni tym, co teraz dzieje się w podlaskiej policji. Mówią, że przez działania ministra Zielińskiego dzisiaj na Podlasiu trochę obciach być policjantem. Młodzi, którzy wciąż służą, są z kolei zastraszeni i pozwalają się wykorzystywać do tego cyrku. A ich dowódcy? W większości to sami swoi, więc albo robią to, co mają robić, albo i tak się nie postawią, bo wiedzą, komu zawdzięczają posadę.

Potwierdzenia powyższych słów nie trzeba szukać daleko. Kilka dni temu komendant wojewódzki podlaskiej policji, uznawany w regionie za człowieka Zielińskiego, ogłosił na antenie suwalskiego Radia 5 „konkurs na najlepszy anonim o posłance Kamińskiej”. Nadinsp. Daniel Kołnierowicz zachęcał słuchaczy m.in. do pisania o dochodach i podróżach służbowych posłanki PO. To reakcja na publikowane i nagłaśniane przez nią anonimowe listy policjantów z podlaskich miejscowości. Cała akcja mocno uderzyła w komendę wojewódzką i ministra Zielińskiego.

Wiceszef MSWiA Jarosław ZielińskiWiceszef MSWiA Jarosław Zieliński Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl

A Zieliński to na Podlasiu ważna persona. Jego władza i wpływy w regionie obrosły już legendą. Tym większą, że mimo licznych kontrowersji, które wywołuje, nie spotkała go choćby drobna reprymenda. Większość pytanych przez nas o Zielińskiego i jego wizerunkowe kłopoty posłów partii rządzącej z Podlasia robi, co tylko może, byle wykręcić się od odpowiedzi. Jak mantrę powtarzają, że nie znają sprawy (choć od kilkunastu dni mówi o niej cały kraj), nie zajmują się policją, nie chcą się wypowiadać. Po informacje odsyłają nas do rzeczniczki partii Beaty Mazurek i jej odpowiedniczki w rządzie – Joanny Kopcińskiej. Niestety żadna z nich nie odebrała od nas telefonu ani nie ustosunkowała się do przesłanych pytań.

Podlaski polityk, z którym rozmawialiśmy o wiceszefie MSWiA, przywołuje sytuację z obchodów jednego ze świąt. Na oficjalnych wojewódzkich uroczystościach zabrakło kompanii reprezentacyjnej policji, bo tej zażyczyć miał sobie minister Zieliński. – Zwróciłem na to uwagę jednemu z najważniejszych polityków PiS-u w regionie. Odpowiedział mi tylko: minister Zieliński ma olbrzymie potrzeby reprezentacyjne – słyszymy.

Poseł z Podlasia, znający Zielińskiego: – Samorządowcy z PiS-u odwracają wzrok albo się śmieją. Bo co innego im pozostało? Zieliński co chwilę zwala im się na głowę ze swoimi żądaniami, zachciankami i niewyobrażalnie przerośniętym ego.

Dla niego to, co wyczynia, jest naturalne. Służby mają być dla władzy, policja ma być dla władzy. Wszystko ma być z niesłychanym przepychem – wschodnio, bizantyjsko. Zieliński to taki nasz podlaski satrapa

– dodaje nasz rozmówca.

O powyższe opinie pytamy Roberta Tyszkiewicza, posła Platformy z Podlasia. – Kiedy minister Zieliński przechadza się z wypiętą piersią między mundurowymi, czy to z policji, czy straży granicznej, czy dowolnej innej służby, widać, jak rośnie w oczach. To dla niego esencja władzy – przepych, celebra, saluty, salwy honorowe – opisuje polityk PO.

Niezatapialny

Większość osób, z którymi rozmawiamy o wiceszefie MSWiA ma problem z wytłumaczeniem, jak to możliwe, że mimo zalewającej go od trzech lat krytyki wciąż nie stracił stanowiska. Ostatnie rewelacje z suwalską policją to tylko wierzchołek góry lodowej. Spośród wizerunkowych wpadek największą karierę w mediach zrobiło zmuszenie białostockich policjantów do wycinania konfetti na przyjazd ministra do Augustowa, a także taniec, który dla Zielińskiego wykonały w Białymstoku seniorki z grupy tanecznej „Sen Hawajów”.

Sprawą o wiele poważniejszego kalibru była śmierć 25-letniego Igora Stachowiaka, torturowanego przez policjantów na jednym z wrocławskich komisariatów. Położyła się cieniem nie tylko na wizerunku samego Zielińskiego, ale i całej polskiej policji. Notowań wiceszefa MSWiA na pewno nie poprawił też masowy protest policjantów na początku listopada tego roku. Funkcjonariusze w wielu miastach Polski brali zwolnienia lekarskie, domagając się rozpatrzenia przez stronę rządową zgłaszanych przez nich od miesięcy postulatów.

Nasze stanowisko jest od dawna znane i mocno krytyczne wobec ministra Zielińskiego. Tak, jak mówił przewodniczący Kukiz: żądamy zmiany ministra odpowiedzialnego za policję i głębokich strukturalnych reform w samej Komendzie Głównej Policji

– mówi w rozmowie z Gazeta.pl poseł Andrzej Maciejewski z Kukiz'15, członek sejmowej komisji spraw wewnętrznych.

10.12.2017, Warszawa, marszałek Sejmu Marek Kuchciński i prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas obchodów 92. miesięcznicy smoleńskiej.10.12.2017, Warszawa, marszałek Sejmu Marek Kuchciński i prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas obchodów 92. miesięcznicy smoleńskiej. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl

Dymisji Zielińskiego od dawna domaga się solidarnie cała opozycja. Głowa ministra wciąż jednak nie spada. Dlaczego?

Mocną pozycję Zielińskiego streszczę w dwóch słowach: Porozumienie Centrum. To jest jednak stara gwardia Jarosława, której włos z głowy nie spadnie. Zaufani prezesa

– tłumaczy mi polityk PiS-u. Wątek tzw. Zakonu PC, czyli grupy najbliższych współpracowników prezesa Kaczyńskiego, przewija się również w wypowiedziach kilku innych polityków, z którymi rozmawiamy o ministrze Zielińskim. Na tym lista powodów jego teflonowości się nie kończy.

Poseł opozycji: – W kuluarach sejmowych mówi się, że jednym z sekretów długowieczności Zielińskiego jest fakt, że nikt nie chce iść do MSWiA. Nikt nie chce brać na siebie sprzątania po tym, co zrobił ze służbami mundurowymi w raptem trzy lata.

Zieliński jest też jednym z dwóch najpotężniejszych polityków partii rządzącej na Podlasiu. Jego wieloletni konflikt z szefem tamtejszych struktur PiS-u, posłem Krzysztofem Jurgielem, utrzymuje swoiste status quo w regionie. Jurgiel to były minister rolnictwa, który od czasu dymisji pozostaje w niełasce u prezesa Kaczyńskiego. Zieliński jest więc dla Nowogrodzkiej gwarantem równowagi na Podlasiu, bo stale trzyma Jurgiela w szachu, próbując zdobyć pozycję numeru jeden w regionie.

Zieliński, czyli problem

Rzecz w tym, że ostatnio rywalizacja obu polityków wymknęła się spod kontroli. Efektem był chaos, który po wyborach samorządowych zakończył się wyborem na przewodniczącego sejmiku podlaskiego Karola Pileckiego z klubu radnych Koalicji Obywatelskiej. Dla centrali partii był to szok, w końcu w podlaskim sejmiku PiS ma samodzielną większość.

Polityk z władz PiS-u: – Ostatnie wydarzenia w sejmiku podlaskim mogą osłabić Zielińskiego. Jego konflikt z Jurgielem wymknął się spod kontroli, musiał to ogarniać sam prezes. Jarosław już wie, że długoterminowo trzeba pomyśleć nad innym rozwiązaniem dla Podlasia.

Według naszych rozmówców Zieliński jest dzisiaj dla PiS-u problemem nie tylko jeśli chodzi o partyjne struktury na Podlasiu. Listopadowy protest policjantów i mocno nagłośnione w mediach relacje podlaskich policjantów o tym, jak do służb mundurowych pochodzi minister Zieliński podkopały też jego pozycję w MSWiA.

Zieliński stał się problemem dla ministra Brudzińskiego. Jego bezkarność podważa autorytet szefa MSWiA

– mówi w rozmowie z Gazeta.pl Ludwik Dorn, były szef MSWiA i były wiceprezes PiS-u. – Policjanci widząc, co wyprawia Zieliński i że nie ponosi za to żadnych konsekwencji, zastanawiają się, kto tak naprawdę jest najważniejszy w resorcie: minister czy wiceminister – podkreśla.

Według naszych źródeł pilne wyjaśnienia, jakich od Zielińskiego zażądał niedawno szef MSWiA to nie tylko medialna ustawka. – Z Joachimem nie są w zażyłych relacjach – precyzuje nam osoba zorientowana w partyjnych układankach. Jak dodaje, głównym powodem braku „chemii” między politykami jest fakt, że po wyborczej porażce PiS-u w 2007 roku to właśnie Zieliński zajął miejsce Brudzińskiego w fotelu sekretarza generalnego partii.

Ostatecznie Zieliński wytrwał w nowej roli dwa lata, bo szło mu tak słabo, że zlikwidowaliśmy to stanowisko i Joachim został szefem nowo powołanego Komitetu Wykonawczego

– wspomina nasz rozmówca.

Od polityków PiS-u dowiadujemy się, że także z poprzednim szefem ministerstwa spraw wewnętrznych, Mariuszem Błaszczakiem, Zieliński miał dość napięte relacje. Środowisko obecnego szefa MON miało często narzekać na Zielińskiego.

W partii nie od dziś wiadomo, że to przypadek bardzo konfliktowy

– opowiada jeden z polityków partii rządzącej. – Kiedy był burmistrzem Śródmieścia, spora część naszego ówczesnego klubu rzuciła papierami, bo mieli go dosyć – słyszymy.

Choć ostateczna decyzja ws. przyszłości Zielińskiego i tak będzie zależeć od prezesa Kaczyńskiego, to daje się odczuć, że minister jest coraz bardziej postrzegany jako balast dla „dobrej zmiany”. – Kompletnie nie rozumiem, dlaczego wciąż go trzymamy – irytuje się polityk PiS-u, którego pytamy o dalsze losy Zielińskiego. – Z punktu widzenia partii nie wnosi żadnej wartości dodanej, jest wręcz wartością ujemną. Morawiecki, Ziobro czy Jaki to konkretne korzyści, konkretne głosy, więc warto ich mieć. A Zieliński? Racjonalnie nie można tego wyjaśnić – dodaje.

Ludwik Dorn uważa, że pierwszym znakiem, który powie nam, co dalej z wiceszefem MSWiA będą efekty wspomnianej już kontroli, którą KGP przeprowadziła w suwalskiej komendzie miejskiej. Jeśli na Podlasiu posypią się głowy ważnych dowódców – mówi były marszałek Sejmu – będzie to znak, że dla praktyk Zielińskiego nie ma już miejsca. Jeśli jednak skończy się na wezwaniu jednego czy drugiego oficera do komendanta wojewódzkiego i rozmowie wychowawczej, znaczy, że pozycja Zielińskiego pozostała niezachwiana.

Mucha: PiS buduje w Polsce państwo mafijne

Więcej o: