"Nie zamierzamy bezpośrednio odnosić się do treści listu Ambasador Mosbacher ani faktu jego opublikowania w mediach" - czytamy w stanowisku rzeczniczki rządu Joanny Kopcińskiej przesłanym Polskiej Agencji Prasowej. To pierwsza oficjalna reakcja polskich władz na burzę medialną po liście Georgette Mosbacher do Mateusza Morawieckiego ws. TVN.
Kopcińska w oświadczeniu zapewnia, ze "Polska i Stany Zjednoczone pozostają w bardzo dobrych relacjach i nie zmieni tego jeden incydent", podaje PAP na Twitterze. Kopcińska napisała:
Polska tak samo jak USA ceni sobie wolność słowa i w żaden sposób nie ogranicza wolności mediów.
Wczoraj amerykański Departament Stanu komentując sprawę podkreślał, że ambasador "reprezentuje amerykańskie ideały i wartości, które obejmują także wolność mediów". Rzeczniczka polskiego rządu stwierdziła, że "rynek medialny w Polsce jest pluralistyczny, a media prezentują pełne spektrum opinii".
Rzeczniczka pisze, że dzięki mediom "opinia publiczna dowiaduje się o bulwersujących wydarzeniach", takich jak neonazistowska impreza. Ocenia jednak, że "sprawa wymaga bardzo dokładnego wyjaśnienia" oraz zbadania, czy "nie zostały przekroczone granice między relacjonowaniem wydarzeń, a ich kreowaniem".
Wcześniej w radiowej Jedynce szef MON Mariusz Błaszczak zapowiedział, że zostanie wydane stanowisko rządu. Skrytykował jednak działania ambasador Mosbacher w sprawie list. - Chciałbym to potraktować tak: pani ambasador debiutuje w roli dyplomaty. To businesswomen, ma doświadczenie w biznesie - powiedział.
Dodał, że "mamy tu do czynienia z pewnym nieporozumieniem wynikającym z braku doświadczenia dyplomatycznego pani Mosbacher".
Wczoraj Georgette Mosbacher chwalił amerykański Departament Stanu. Podczas briefingu w Departamencie Stanu rzeczniczka Heather Nauert została zapytana przez amerykańskiego dziennikarza o list, który Georgette Mosbacher wysłała do premiera Mateusza Morawieckiego.
Nauert odpowiedziała, że ambasador Mosbacher znakomicie reprezentuje w Polsce Departament Stanu i amerykański rząd. - Ona ma polskie korzenie. Poza tym reprezentuje nasze ideały i wartości. Te wartości, które obejmują także wolność mediów, wszyscy bardzo sobie cenimy - powiedziała Nauert. Rzeczniczka Departamentu Stanu powiedziała, że nie zamierza odnosić się do treści listu, który wyciekł do prasy. Amerykański dziennikarz zwrócił uwagę, że polskie korzenie najwyraźniej nie pomagają ambasador Mosbacher w pisowni polskich nazwisk. - Ty to powiedziałeś, nie ja - odpowiedziała z uśmiechem Heather Nauert.
W piśmie skierowanym do Mateusza Morawieckiego Mosbacher krytykuje rząd w związku z wypowiedziami, m.in. szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego, na temat autorów reportażu "Superwizjera" o polskich neonazistach.
Początkowo nie wiadomo było, czy pismo jest autentyczne - zawierało błędy w nazwiskach i nie wysłano go na oficjalnej papeterii. Wpłynięcie listu potwierdził jednak rzecznik prezydenta (kopię miał otrzymać Andrzej Duda i minister Joachim Brudziński). Ambasada USA w Polsce poinformowała, że "nie może komentować oficjalnej korespondencji dyplomatycznej".