Prawdziwą burzę na prawicy wywołał list ambasador USA do premiera Morawieckiego w sprawie ataków polskich polityków na dziennikarzy stacji TVN za materiał o polskich neonazistach. Mosbacher miała przekazać, jakie w oburzenie w USA wywołuję śledztwo wobec niezależnych dziennikarzy stacji, której właścicielem jest amerykański koncern Discovery Communications.
Zdaniem Witolda Waszczykowskiego, pani ambasador miała prawo interweniować, a nawet miała taki obowiązek, ale powinna działać dyskretniej i delikatniej.
- W Stanach Zjednoczonych jest taki zwyczaj, że na placówki raz wysyła się zawodowych dyplomatów, raz ludzi z biznesu. Tu trafiła pani z biznesu - powiedział Waszczykowski.
Były szef dyplomacji za pochopną uznał decyzję wicepremiera Jarosława Gowina, który miał na wieść o liście odwołać spotkanie z ambasador USA. - Ja bym nie odwołał tego spotkania, ja bym porozmawiał, przedstawił polskie interesy, wytłumaczył, że trzeba reformować, także media. Nie ma żadnych prac, planów, ale być może kiedyś będą - przyznał Witold Waszczykowski.