Sędzia Wojciech Łączewski domaga się wyjaśnień od premiera Mateusza Morawieckiego w związku z lipcową wypowiedzią rzeczniczki rządu Joanny Kopcińskiej.
- Chcemy, by nigdy więcej nie było sędziów na telefon, sędziego Łączewskiego i innych, którzy mają pewne karty, których nie powinien mieć sędzia wydający sprawiedliwe wyroki - mówiła Kopcińska podczas spotkania z dziennikarzami.
Po tej wypowiedzi sędzia wysłał do szefa rządu pismo, w którym pytał, czy słowa Kopcińskiej to oficjalne stanowisko Rady Ministrów. Wojciech Łączewski chciał również dowiedzieć się, czy premier, koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński i jego zastępca Maciej Wąsik zlecali działania mające na celu "wyeliminowanie go z zawodu sędziego".
Mateusz Morawiecki do tej pory nie ustosunkował się do pytań Wojciecha Łączewskiego. Sędzia wysłał ponaglenie, co także nie poskutkowało.
Teraz - jak podaje Onet.pl - sędzia Wojciech Łączewski składa skargę na bezczynność szefa rządu do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Domaga się ukarania premiera grzywną wynoszącą ok. 43 tys. zł - dziesięciokrotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia. Sędzia chce również, by WSA zobowiązał premiera do natychmiastowej odpowiedzi.
- Sądzę, że pan premier Morawiecki będzie miał teraz możliwość przetestowania w praktyce sprawności wymiaru sprawiedliwości po reformie, jaką proponował jego rząd, i z której ostatecznie się wycofał, przynajmniej częściowo - komentuje sędzia Wojciech Łączewski w rozmowie z portalem Onet.pl.
Przypomnijmy: to właśnie sędzia Wojciech Łączewski skazał w 2015 r. na trzy lata więzienia m.in. Mariusza Kamińskiego za przekroczenie uprawnień w związku z tzw. aferą gruntową. Kamiński został ostatecznie ułaskawiony przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Sąd Najwyższy uznał, że prezydent nie mógł tego zrobić, bo prawo łaski dotyczy tylko osób skazanych prawomocnym wyrokiem.