Wieloletni przyjaciel Kaczyńskiego, szara eminencja prawicy, prezes NBP. Kim jest Adam Glapiński?

- Polityka? To nie mój żywioł. Nie jestem do niej dość twardy psychicznie - lubił mawiać w przeszłości prof. Adam Glapiński. Po latach polityka w końcu jednak dopadła prezesa NBP.

- Nie zamierzam składać dymisji - tak spekulacje wokół swojej przyszłości skwitował podczas poświęconego tematyce ekonomicznej Kongresu 590 prof. Adam Glapiński. – Przy okazji zapewniam, że jestem w doskonałym stanie zdrowia, bo czytałem na Twitterze, że podobno jestem ciężko chory i zamierzam składać dymisję. Muszę rozczarować, nie zamierzam - dodał prezes Narodowego Banku Polskiego.

Kongres 590 został zdominowany przez temat afery w Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), którą opisała „Gazeta Wyborcza”. Dziennik opublikował zapis rozmowy Leszka Czarneckiego, jednego z najbogatszych Polaków oraz właściciela Getin Noble Banku i Idea Banku, z prezesem KNF Markiem Chrzanowskim. Ten ostatni obiecywał pomoc mającym poważne problemy bankom biznesmena w zamian za zatrudnienie polecanego przez niego człowieka. Zdaniem Czarneckiego ceną tej pomocy był 1 proc. ówczesnej kapitalizacji Getin Noble Banku, czyli 40 mln zł.

Dwa scenariusze

W obozie Zjednoczonej Prawicy funkcjonują dziś w sprawie KNF dwie wykluczające się narracje. Pierwsza mówi, że rząd zadziałał szybko, sprawnie i zdecydowanie, a co do ostatecznej winy trzeba poczekać na wynik śledztwa prowadzonego przez prokuraturę i Centralne Biuro Antykorupcyjne. – Komisja śledcza jest powoływana wówczas, gdy nie działają instytucje państwa. Tutaj działania były podjęte błyskawicznie, zwłaszcza jak porównamy to do tego, co działo się kilka lat temu – ocenił na antenie Polskiego Radia szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk. Zaznaczył przy tym, że dymisja szefa KNF była słuszna, a „sam fakt przeprowadzenia takiej rozmowy (Chrzanowskiego z Czarneckim – przyp. red.) jest niedopuszczalny”.

Siemoniak o aferze KNF: To jakby szefem ABW został obcy szpieg

Tyle że jest też druga narracja, którą przedstawia sam Glapiński i większość sprzyjających rządowi mediów. Wedle tego scenariusza nie ma mowy o żadnej aferze, a sam Chrzanowski jest wysokiej klasy profesjonalistą. – Ale chyba nie ma elementów na podstawie, których można by jakiekolwiek śledztwo zacząć, nawet w sprawie. To jest wszystko od słowa do słowa, od artykułu do artykułu. Dwie osoby próbują rozchwiać cały system finansowy i wiarygodności polskich finansów, i polskiej bankowości – zapewniał Glapiński w „Gościu Wiadomości” w TVP1.

Wcześniej, jeszcze podczas Kongresu 590, bronił z kolei Chrzanowskiego, tłumacząc, że ten złożył dymisję „dla dobra polskiego systemu finansowego, bankowego, gospodarki”, co było „bardzo patriotyczne”.

Ja pana prof. Chrzanowskiego znam: i z uczelni, i z pracy. Prezentuje najwyższe standardy: profesjonalne, merytoryczne, uczciwości, patriotyzmu. Z mojego doświadczenia spełnia najwyższe standardy

– zarzekał się szef NBP.

Mistrz i uczeń

Dlaczego Glapiński tak zażarcie broni Chrzanowskiego i to w momencie, gdy wszyscy kluczowi politycy Zjednoczonej Prawicy jednoznacznie się od niego dystansują? W polityczno-biznesowym świecie Chrzanowski od lat uchodzi za człowieka Glapińskiego. Po dymisji byłego już szefa KNF dziennikarze kolejnych redakcji szybko zaczęli odkrywać i opisywać jego kolejne powiązania z Glapińskim.

A jest ich naprawdę dużo. Cała kariera naukowa Chrzanowskiego związana jest z osobą obecnego szefa NBP. Najpierw doktoryzował się pod okiem Glapińskiego, a następnie – o czym obszernie pisała niedawno „Rzeczpospolita” – Glapiński wspierał jego starania o uzyskanie habilitacji. To również prezes NBP najpierw polecił Chrzanowskiego do Rady Polityki Pieniężnej, a następnie rekomendował na przewodniczącego KNF.

Co więcej, w latach 2016-17 Chrzanowski zasiadał w radzie założonej przez Glapińskiego Fundacji im. Sławomira Skrzypka. To właśnie ta Fundacja – wedle ustaleń OKO.press wspierana finansowo przez państwowe spółki: Lotos, PKN Orlen, PKO BP, PZU i PKP Cargo – organizowała dwie pierwsze edycje Kongresu 590, czyli prawicowej odpowiedzi na Forum Ekonomiczne w Krynicy.

Tak silne powiązania z Chrzanowskim oraz informacja (później zdementowana), że Glapiński też został nagrany przez Czarneckiego wywołały w obozie „dobrej zmiany” spekulacje o możliwej dymisji szefa NBP. Potęgował je fakt, że nie od dziś relacje Glapińskiego z premierem Mateuszem Morawieckim nie są najlepsze (szef rządu jeszcze jako wicepremier i minister rozwoju i finansów nie był zwolennikiem powołania Chrzanowskiego na stanowisko szefa KNF).

Prezes, mimo sympatii dla 'Glapy', jeśli faktycznie coś jest na rzeczy, da mu do zrozumienia, że powinien się podać do dymisji

zapewniał pod koniec zeszłego tygodnia jeden z rozmówców Wirtualnej Polski, pytany o przyszłość prezesa NBP. Z kolei „Fakt” pisał, że w obozie rządzącym „toczy się wojna o głowę Glapińskiego”.

Raptem kilkadziesiąt godzin później notowania Glapińskiego wyraźnie się jednak poprawiły. - Zapowiedziane taśmy nie wydają się groźne. Wygląda na to, że na razie dymisji Glapińskiego nie należy się spodziewać. Uruchomił się szeroki front ochrony w PiS – przyznał jeden z informatorów „Dziennika Gazety Prawnej”.

Szara eminencja prawicy

Pozbycie się Glapińskiego byłoby trudne nie tylko dlatego, że formalnie prezesa NBP nie można odwołać. Także nie tylko dlatego, że jest dzisiaj jedną z absolutnie najważniejszych osób w polskich finansach. Przy całym zamieszaniu wokół KNF wiele osób zapomniało o politycznym rodowodzie Glapińskiego.

Ten natomiast sięga samego początku lat 90. i narodzin Porozumienia Centrum. Chrześcijańsko-demokratyczną formację Glapiński zakłada m.in. z braćmi Kaczyńskimi, Krzysztofem Czabańskim, Maciejem Zalewskim, Sławomirem Siwkiem i Adamem Lipińskim. Nowa partia domaga się tzw. przyspieszenia, czyli ostrzejszego rozliczenia z PRL.

Glapiński i Zalewski to wówczas najbliżsi ludzie Jarosława Kaczyńskiego. Mają odpowiadać za finansowo-medialne zaplecze PC. Kariera tego pierwszego szybko przyspiesza. Najpierw zostaje wiceszefem PC, a potem wchodzi do dwóch kolejnych rządów – u Jana Krzysztofa Bieleckiego jest ministrem gospodarki przestrzennej i budownictwa, z kolei u Jana Olszewskiego obejmuje tekę ministra współpracy gospodarczej z zagranicą. W tym samym czasie jest jeszcze przewodniczącym rady nadzorczej Banku Rozwoju Eksportu (dzisiejszy mBank).

Nazwisko Glapińskiego pojawia się także przy szeregu przedsięwzięć biznesowych Porozumienia Centrum – Fundacji Prasowej „Solidarność” (w 1995 roku to główny udziałowiec nowo powstałej spółki Srebrna), spółce Telegraf (miała być prężnym koncernem medialnym wspierającym partię, ale stała się przedmiotem afery, w której braci Kaczyńskich i Macieja Zalewskiego oskarżano, że wykorzystywali swoją pozycję w Kancelarii Prezydenta do zasilania, poprzez spółkę Telegraf, PC pieniędzmi z państwowych spółek), przejęciu majątku koncernu RSW „Prasa-Książka-Ruch”.

Dużo problemów narobiła też Glapińskiemu afera FOZZ, jedna z najsłynniejszych w historii III RP. Jak pisze „Gazeta Wyborcza”, Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ) „miał ratować niewydolną gospodarkę, skupując polskie długi na Zachodzie przez podstawione firmy”. Tyle że po 1989 roku zgromadzone środki zniknęły w niewyjaśnionych okolicznościach. W 1993 roku rozpoczął się proces, który miał wyjaśnić aferę, ale chociaż trwał wiele lat, nie przyniósł efektów.

Dalej „Wyborcza”: „w aktach postępowania znajdują się zeznania co najmniej czterech osób twierdzących, że Fundusz był jednym ze źródeł „czerwonych pieniędzy”, które zasilały biznesowo-polityczne przedsięwzięcia braci Kaczyńskich. Jako bezpośredni odbiorcy pieniędzy z FOZZ padają Maciej Zalewski, Adam Glapiński oraz sam Jarosław Kaczyński”.

W międzyczasie relacje Glapińskiego z Kaczyńskim ulegają ochłodzeniu. Po wyborczej klęsce PC w 1993 roku ten pierwszy domaga się nawet ustąpienia szefa partii. Bezskutecznie. Kaczyński utrzymuje władzę, a Glapiński wylatuje z partii. Trudne chwile przeczekuje w Ruchu Odbudowy Polski Jana Olszewskiego, z ramienia którego w 1997 roku uzyskuje mandat senatorski.

Warszawa, 4 czerwca 1993 r., Jarosław Kaczyński (w środku) i Antoni Macierewicz podczas manifestacji w rocznicę obalenia rządu Jana OlszewskiegoWarszawa, 4 czerwca 1993 r., Jarosław Kaczyński (w środku) i Antoni Macierewicz podczas manifestacji w rocznicę obalenia rządu Jana Olszewskiego Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

W 2001 roku nie ubiega się o reelekcję. Bierze rozbrat z polityką. Zasypuje też topór wojenny z Kaczyńskim, ich relacje znów są tak dobre jak na początku lat 90. Do życia publicznego wraca w 2005 roku, kiedy Prawo i Sprawiedliwość (nowe wcielenie dawnego PC) zdobywa władzę. Odrzuca złożoną przez Kaczyńskiego propozycję wejścia do rządu i koncentruje się na biznesie – zostaje przewodniczącym rad nadzorczych Centralwings i KGHM Polska Miedź, a także prezesem zarządu-dyrektorem generalnym Polkomtela.

Rok po przejęciu władzy w państwie przez koalicję PO-PSL, Glapiński traci intratną posadę w telekomunikacyjnym gigancie (na osłodę dostaje 1,5 mln zł odprawy). Jednak już w 2009 roku zostaje doradcą ekonomicznym prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Rok później trafia do Rady Polityki Pieniężnej, a na początku 2016 roku zostaje prezesem NBP.

Jesienią tego samego roku, kiedy szefem KNF zostaje Marek Chrzanowski, „Puls Biznesu” na okładce umieszcza trio Chrzanowski - Morawiecki - Glapiński. „Takiego tercetu jeszcze nie było” – wybija kapitalikami redakcja. Dwa lata później tego tercetu faktycznie już nie ma. Błyskawiczna kariera Chrzanowskiego legła w gruzach, Glapiński ledwo ocalił głowę i musi zrobić wszystko, żeby tzw. afera KNF nie wywróciła sektora finansów publicznych, natomiast Morawiecki zmaga się z największym wyzwaniem za swojego premierostwa, a jego przeciwnicy w obozie Zjednoczonej Prawicy tylko czekają na najmniejsze potknięcie.

Balcerowicz: afera KNF jest o wiele poważniejsza niż afera Rywina

Więcej o: