Donald Tusk podczas oficjalnych obchodów stulecia odzyskania niepodległości na pl. Piłsudskiego w Warszawie stał na scenie w piątym rzędzie. Między innymi za minister edukacji Anną Zalewską, szefową resortu rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbietą Rafalską czy ministrem kultury i dziedzictwa narodowego oraz wicepremierem Piotrem Glińskim. Zdaniem wielu komentatorów, było to zdecydowane faux pas.
O zdanie zapytaliśmy eksperta ds. protokołu dyplomatycznego. Dr Janusz Sibora w rozmowie z Gazeta.pl przypomina, że to nie pierwszy raz, kiedy Donald Tusk został w taki sposób potraktowany przez obecną władzę. - Rok temu też tak było, że Donald Tusk był ustawiony tak niehonorowo - przypomina.
Narodowe Święto Niepodległości. Śledź naszą relację na żywo >>>
Zdaniem dr Sibory, przewodniczącego Rady Europejskiej potraktowano dzisiaj jako byłego premiera, co jest błędem.
- Ustawili go jako byłego premiera, bo zapewne tak został zaproszony. W protokole jest jednak taka zasada, że danej osobie zawsze przysługuje najwyższa funkcja, jaką sprawowała lub w danej chwili sprawuje. Zgodnie z precedencją, w Polsce najważniejszy jest prezydent, później marszałek Sejmu, marszałek Senatu, premier, a następnie były prezydent i były premier - tłumaczy dr Janusz Sibora.
Donaldowi Tuskowi przysługuje więc miejsce z racji obecnie sprawowanej funkcji, czyli przewodniczącego Rady Europejskiej.
- W związku z tym powinien być w pierwszym rzędzie, jako jedyny gość zagraniczny, po prawej stronie prezydenta Dudy. Zastosowano rozwiązanie, które jest złamaniem protokołu i kurtuazji - ocenia ekspert. I przypomina, że Donald Tusk, zgodnie z unijnym protokołem, jest pierwszą osobą w UE.
Wszyscy odnotowali to nieeleganckie zachowanie. Czyny są inne aniżeli słowa, bo jeśli mówimy o pojednaniu i zakopaniu na ten dzień toporów wojny politycznej, to powinni byli się wznieść ponad to
- podsumowuje dr Sibora.
Ponadto, prezydent na początku przemówienia na pl. Piłsudskiego powitał uczestników obchodów i wymienił nazwiska niektórych gości. Wśród nich zabrakło jednak nazwiska Donalda Tuska.
- To znaczy, że Andrzej Duda uznał go za gościa mało honorowego. To taka bieżąca gra polityczna, zemsta. Takie sprawy regulują przepisy, protokół. Donald Tusk powinien był być powitany. Takie zachowanie wystawia świadectwo organizatorom i dowodzi, że nie potrafią wznieść się ponad podziały polityczne - podsumowuje dr Janusz Sibora.