Hanna Gronkiewicz-Waltz wymieniła kilka powodów zakazu Marszu Niepodległości w Warszawie. Wiele zarzutów padło pod adresem policji. Ewa Gawor, dyrektorka biura bezpieczeństwa w ratuszu stwierdziła, że wie, "jak stan etatowy w policji wygląda". - W ubiegłym roku policja nie była w stanie wydać środków finansowych przeznaczonych przez miasto na służby ponadnormatywne - powiedziała Gawor. Później wspomniała o tym, jak policja chciała wygrodzić ulice.
- Skierował prośbę do miasta (komendant stołecznej policji - red.) o wygrodzenie przegrodami ulic, wzdłuż których będzie szedł Marsz Niepodległości w celu zaniechania ewentualnego ataku terrorystycznego, czyli policja z jednej strony pisze do nas taką prośbę i ma jakieś obawy, ale z drugiej formalnie takiego stanowiska nie dostaliśmy - stwierdziła.
Z kolei Hanna Gronkiewicz-Waltz stwierdziła także, że nie bez znaczenia jest sprawa masowych zwolnień (lekarskich), na których od pewnego czasu przechodzą policjanci.
Prezydent Warszawy odniosła się też do faktu, że marsz jest wydarzeniem cyklicznym na liście wojewody. Gronkiewicz-Waltz stwierdziła: - My mamy odpowiedzialność przed mieszkańcami. Mamy zapewnić bezpieczeństwo. To jest moja odpowiedź - powiedziała, a prawnik ratusza stwierdził, że decyzja należy nie do wojewody, tylko do sądu, który może decyzję władz miasta podważyć.
Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z Komendą Stołeczną Policji.
"Nie było żadnych rozmów ze strony Prezydent m. st. Warszawy z Komendantem Stołecznym Policji odnośnie zakazania Marszu Niepodległości. Nie było żadnych pytań odnoście zabezpieczenia marszu z naszej strony. Informacja ta jest dla nas ogromnym zaskoczeniem. Pytanie, jaki skutek może przynieść dana decyzja na kilka dnia przed marszem" - czytamy w oświadczeniu komisarza Sylwestra Marczaka z KSP. Dalej policja informuje, że "Niestety odpowiedzi, które przychodzą nam do głowy niosą wiele obaw".
"Prezydent m. st. Warszawy nie kontaktowała się z Komendantem Stołecznym Policji na temat zwolnień policjantów oraz planowanych działań. Informacja, która znalazła się w części zakazu wydanego przez Prezydent m. st. Warszawy to w mojej ocenie próba wciągnięcia Policji w grę, w której stanowi ona jedynie przedmiot usprawiedliwiający zaskakującą dla nas decyzję" - podkreśla kom. Marczak.