W mediach dużo pisano m.in. o niedawnym "zdarzeniu drogowym" z udziałem kolumny rządowej, którą podróżowała Beata Szydło. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że do kolizji doszło w czwartek, kiedy była premier wracała z pracy do domu w Brzeszczach. Dziennik postanowił dowiedzieć się, jakie właściwie obowiązki wyznaczył jej premier Morawiecki, skoro już w czwartek wicepremier rozpoczynała weekend.
Z odpowiedzi przesłanej do "Rz" przez Centrum Informacyjne Rządu wynika, że Szydło jest wicepremierem, przewodniczącą Komitetu Społecznego Rady Ministrów, "do zadań którego należy zapewnienie koordynacji działań i sprawne podejmowanie decyzji w sprawach społecznych". W piśmie zabrakło jednak informacji o zadaniach samej Szydło.
I właśnie do tematu obowiązków, albo raczej ich braku, nawiązał gospodarz porannej rozmowy w RMF FM. - Dlaczego w takim razie nie ma żadnego rozporządzenia premiera, które by regulowało pani obowiązki? - zapytał Robert Mazurek.
- Ja mam obowiązki powierzone przez pana premiera. Pan premier zaproponował mi, żebym pracowała w rządzie, żebym dalej z nim współpracowała - odpowiedziała lakonicznie Szydło.
Kolejnym przykładem, choć nie sprecyzowanym, a który mógłby wskazywać na nieprzychylność mediów wobec Szydło, są - zdaniem Mazurka - głosy pojawiające się nie tylko w prasie, ale także wśród polityków, że była premier prowadzi "rewoltę przeciwko Mateuszowi Morawieckiemu w partii".
W ocenie Szydło, za tymi doniesieniami stoją "źli ludzie".
- Jest zawsze wielu niezadowolonych, którzy uważają że może być inaczej. Są dziennikarze, którzy szukają sensacji, a którzy lubią wykorzystywać jakieś ploteczki - odpowiedziała Szydło.
Jak dodała, ktoś wymyśla te sensacje, ale ona nie wie po co i dlaczego.
- Dostrzegam, że jest jakieś zlecenie na Beatę Szydło, które co jakiś czas jest odnawiane. Przecież to, że tabloidy, a szczególnie jeden przez kilka tygodni zajmował się tylko życiem i tym co robi Beata Szydło, to wszyscy widzieli. Tak to jest w polityce, pewnie z tym trzeba żyć - podsumowała.
Tygodnik "Newsweek" napisał, że w poniedziałek po wyborach samorządowych, na naradzie u Kaczyńskiego w siedzibie partii przy Nowogrodzkiej panowała atmosfera grobowa. "Podczas dyskusji zaczęto obarczać winą za słaby wynik Ziobrę. Była premier Beata Szydło zaatakowała Morawieckiego, mówiąc, że Ziobro konsultował przecież z nim skierowanie wniosku do TK. Morawiecki nie odpowiedział" - czytamy w tygodniku.
Zdaniem politologów, to właśnie wniosek Ziobro do Trybunału Konstytucyjnego wywołał dyskusję wokół polexitu, a tym samym przełożył się na słaby wynik wyborczy PiS w miastach.