„Bogdan Wenta na prezydenta!” – skandowali kibice piłki ręcznej, gdy popularny „Wentyl” prowadził do kolejnych sukcesów reprezentację Polski i Vive Targi Kielce. Hasło jakich wiele na światowych stadionach, ale okazało się prorocze – po kilku latach Wenta został prezydentem. A jakżeby inaczej – właśnie w Kielcach.
Trudno się dziwić, w końcu to właśnie w tym mieście w sierpniu 2016 roku założył Stowarzyszenie „Projekt Świętokrzyskie”. Po dwóch miesiącach został jego prezesem. Już wtedy w Kielcach zaczęto spekulować, że europoseł przymierza się do walki o miejski ratusz.
Wiedziało o tym również kierownictwo Platformy Obywatelskiej (później Koalicji Obywatelskiej), a mimo tego Wenta nie otrzymał oficjalnej nominacji. Szefowie głównej siły opozycyjnej długo wahali się, na kogo postawić w wyścigu o prezydenturę Kielc. Poza Wentą rozważano także kandydaturę posła Artura Gierady, szefa świętokrzyskiej Platformy.
Wybór Wenty wydawał się logiczny. W 2014 roku dostał się do Parlamentu Europejskiego, startując z okręgu świętokrzysko-małopolskiego (zdobył niemal 39 tys. głosów), a w samych Kielcach cieszył się dużą popularnością. Czas jednak mijał, a decyzji kierownictwa Koalicji nie było. W marcu 2018 roku Wenta stracił cierpliwość i ogłosił, że w wyborach wystartuje z własnego komitetu. Zamiast poprzeć jego kandydaturę, KO odczekała kilka miesięcy i do walki o kielecki ratusz wyznaczyła wspomnianego już posła Gieradę.
Kielce są miejscem, gdzie nasza wspólna koalicja będzie promować jednego kandydata. Zrobimy wszystko, by Platforma Obywatelska i Nowoczesna miały jednego kandydata, bo to zwiększa szanse na wejście do drugiej tury i walkę o stanowisko prezydenta Kielc
– argumentował na jednej z konferencji prasowych przewodniczący Platformy Grzegorz Schetyna.
Cała sytuacja była kłopotliwa dla Koalicji Obywatelskiej, a najbardziej dla samego Gierady. Pytany w Radiu Kielce o rywalizację z Wentą określił ją jako „niezręczną”.- Mam jednak nadzieję, że kampania będzie merytoryczna, z dyskusją na argumenty, bez wzajemnych ataków – podkreślił.
Na ostatniej prostej kampanii Wenta był już głównym faworytem do zwycięstwa. Na początku października firma bukmacherska STS za złotówkę postawioną na europosła PO płaciła tylko 1,90 zł. Dla porównania, kurs na urzędującego od 2002 roku prezydenta Kielc Wojciecha Lubawskiego wynosił 2,10.
Bukmacherzy mieli nosa. Wenta wygrał pierwszą turę (37,62 proc.), a w dogrywce miał zmierzyć się z popieranym przez PiS Lubawskim (29,20 proc.). W drugiej turze nie pozostawił już żadnych złudzeń, wygrywając 61,25 do 38,75 proc. Wenta zaczął również budować swoje polityczne zaplecze – do liczącej 25 członków rady miasta wprowadził siedmioro radnych (bez niego ani PiS, ani KO nie mają w tym gremium większości), a w świętokrzyskim sejmiku jego komitet zdobył jeden mandat.
Droga do tego była wyboista. Im bliżej Wenta był osiągnięcia celu, tym ostrzej obchodzili się z nim polityczni rywale. Przodował w tym poseł PiS-u Dominik Tarczyński. „Bogdan Wenta, europoseł PO, rzucił polskim paszportem i przyjął niemieckie obywatelstwo, aby służyć Niemcom za marki i euro, okazuje się być także byłym członkiem ZOMO! Teraz kandyduje na prezydenta Kielc. Oto wysportowany Niemiec, który trenował pałowanie na głowach Polaków. Dno” (pisownia oryginalna) - zaatakował na Twitterze.
Swoich słów szybko pożałował, bo otrzymał za nie pozew w trybie wyborczym. Sprawę przegrał, a sąd uzasadnił, że chociaż Wenta do milicji należał, to po pierwsze nigdy nie szkolił się na członka ZOMO, a po drugie nawet w Milicji Obywatelskiej był jedynie dla spełnienia wymagań formalnych do gry w Wybrzeżu Gdańsk (zawodnikami klubu mogli być wówczas jedynie członkowie MO).
Kielce, 28 września 2018 roku, Sąd Okręgowy w Kielcach. Proces wyborczy Bogdan Wenta przeciwko Dominik Tarczyński (NZ) MICHAŁ WALCZAK
Spór z posłem Tarczyńskim zyskał duży rozgłos w mediach i zdaniem wielu przysłużył się Wencie do końcowego sukcesu w Kielcach. Jednak nie tylko Tarczyński atakował europosła Platformy. Piotr Liroy-Marzec, poseł i konkurent Wenty w walce o kielecki ratusz, w filmie opublikowanym na Facebooku po pierwszej turze wyborów sugerował, że otoczenie Wenty próbowało go przekupić. "Powiem prosto, Panie Wenta, niech Pan nie przysyła do mnie ludzi, którzy mi pewne rzeczy oferują. Ponieważ te sprawy, które mi Pan oferuje, nie należą do Pana, tylko do mieszkańców Kielc. Jestem przerażony, że jeszcze nie wygraliście nic, a w tej chwili chcecie rozdawać Kielce" – grzmiał polityk-muzyk.
Wenta szybko zdementował oskarżenia, wydając specjalne oświadczenie. „Nie składałem ani Piotrowi Liroyowi-Marcowi, ani pozostałym kontrkandydatom Marcinowi Chłodnickiemu, Arturowi Gieradzie, Krzysztofowi Adamczykowi czy Arkadiuszowi Jelonkowi jakichkolwiek propozycji. Nikt także nie został upoważniony przeze mnie do składania ofert w moim imieniu jakiejkolwiek osobie” – zapewnił.
Poza atakami ze strony konkretnych osób były też ataki anonimowe. Serwis wSieci24.pl napisał, że kandydaturę Wenty krytycznie oceniają dwie ikony polskiej piłki ręcznej i jego byli podopieczni – Sławomir Szmal i Karol Bielecki. Dziennikarze powołali się przy tym na opinię anonimowego kieleckiego działacza Związku Piłki Ręcznej w Polsce (ZPRP). Szmal odmówił autorom materiału komentarza w tej sprawie, a Bielecki po publikacji artykułu jednoznacznie odciął się od zawartych w nim informacji.
Do brudnej kampanii Wenta odniósł się w rozmowie z kielecką „Gazetą Wyborczą”: – Od początku ukierunkowana przeciwko mojej osobie, od momentu, gdy moje nazwisko padło w związku z wyborami prezydenta Kielc. Nagle wszyscy się obudzili i zaczęli szukać negatywnych elementów.
„Szukanie negatywnych elementów” nie złamało Wenty. Przetrwał trudne chwile, a potem sięgnął po zwycięstwo. Końcowy sukces nie dziwi, jeśli spojrzeć na jego zawodowe CV. Już jako zawodnik z wygrywania uczynił swoją obsesję. Tak było w Wybrzeżu Gdańsk, Barcelonie czy TuS Nettelstedt-Lübbecke. W kadrze narodowej rozegrał 191 spotkań, w których zdobył 763 bramki. Jest jednym z najlepszych zawodników w historii naszej drużyny narodowej, chociaż akurat z nią tytułów nie zdobywał. Na niwie reprezentacyjnej powetował to sobie dopiero z kadrą narodową Niemiec – obywatelstwo tego kraju przyjął w 1996 roku, polskie uzyskał ponownie dwanaście lat później – z którą w 1998 roku wywalczył brąz mistrzostw Europy.
Jeszcze większe sukcesy święcił jako trener. Z reprezentacją Polski zdobył srebro mistrzostw świata w 2007 roku i brąz dwa lata później, natomiast z Vive Targi Kielce wielokrotnie triumfował w lidze i krajowym pucharze. Wisienką na torcie było jednak trzecie miejsce w prestiżowej Lidze Mistrzów (2013 rok).
Bogdan Wenta Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl
Ludzie, którzy znają Wentę podkreślają, że to profesjonalista w każdym calu. Do tego pracowity i skoncentrowany na celu. Typ samca alfa, który u innych budzi respekt i zawsze mówi to, co myśli. Czasami aż za bardzo. Jak w 1989 roku, kiedy podczas finału play-offów pomiędzy Wybrzeżem Gdańsk i Pogonią Zabrze tak wściekł się na jedną z decyzji sędziów, że... oblał ich wodą. Został zawieszony, a całe zajście musiał łagodzić ówczesny szef MSW gen. Czesław Kiszczak. - Wtedy młody człowiek reagował inaczej. Nie jestem z tego dumny - przyznał po latach Wenta w TVN24.
Nie dziwi więc, że gdy boisko do szczypiorniaka zamienił na polityczne gabinety, swoją karierę również zaczął z wysokiego „C” – od zdobycia mandatu europosła. Pierwsze kilka lat poświęcił na poznawanie nowej „branży”, budowanie kontaktów, nabieranie doświadczenia. To pozwoliło mu sięgnąć po prezydenturę Kielc.
Wenta-prezydent niczym nie różni się jednak od Wenty-zawodnika czy Wenty-trenera. Wciąż przy każdej okazji podkreśla, że najważniejsza jest gra zespołowa i że nie byłby tu, gdzie dziś jest, gdyby nie ludzie, z którymi współpracuje.
Kluczem do sukcesu są ludzie, stworzenie zespołu. Jeżeli brak mi wiedzy w jakimś zakresie, to te osoby muszą mnie przygotować
- tłumaczył w rozmowie z „Wyborczą”.
Przywiązanie do „zespołu” nie oznacza jednak, że prezydent Wenta zamierza lekką ręką rozdawać posady w ratuszu i miejskich spółkach. O tym, kto będzie pełnić dane stanowisko – jak twierdzi – zadecydują kompetencje i zdolność współpracy. – Wiem, że krążyła plotka, że zmiany dotkną nie tylko kierownicze stanowiska. Sądzę, że to niemożliwe. Miasto to duży organizm, a jego płucami jest ten urząd. Ewentualne zmiany nie będą wynikały z tego, czy kogoś lubię, tylko czy da się z tym kimś pracować – zapewnił na łamach „GW”.
Kiedy stało się jasne, że to Wenta ma największe szanse na prezydenturę Kielc, przypomniała sobie o nim Koalicja Obywatelska. Najpierw poparła go przed drugą turą wyborów, a już po zwycięstwie w dogrywce Grzegorz Schetyna zapewnił, że w Kielcach i Gdańsku chce budować z ludźmi Wenty i Pawła Adamowicza budować większość w radach miasta. – Będą większościowe kluby, wszystko będzie ustalone – zapowiedział w „Rozmowie Piaseckiego” w TVN24.
Chociaż Wenta wciąż jest kojarzony z Platformą – formalnie nadal jest jej europosłem – to po jego sukcesie w Kielcach część mediów i komentatorów zaczęła porównywać go do Roberta Biedronia. Podobieństwa? Rozbicie duopolu PO-PiS, start z własnego komitetu i otwartość na współpracę z każdą opcją polityczną, która będzie mieć dobre pomysły na miasto.
Za Wentą przemawia też to, że na pewno nie idzie do samorządu dla pieniędzy. Po pierwsze, funkcja europosła jest znacznie lepiej płatna niż prezydenta miasta. Po drugie, z majątkiem szacowanym na ok. 7 mln zł należy do czołówki najbogatszych polskich europosłów. – Kandyduję, bo Kielce to moje miasto i zależy mi na jego rozwoju – stwierdził w rozmowie z kieleckim „Echem dnia”. Inne powody? Przede wszystkim chęć walki z gospodarczą stagnacją Kielc. – To powoduje, że z miasta wyjeżdżają młodzi ludzie. Wyjeżdżają to i tak łagodne określenie. Oni w zasadzie uciekają, gonią za lepszym życiem, lepszą pracą, słowem: lepszą przyszłością w miastach, gdzie jest dla nich ta perspektywa – ocenił prezydent-elekt.
Na odwrócenie tego trendu Wenta będzie mieć przynajmniej pięć lat. Powinno wystarczyć komuś, kto przed laty zasłynął cytatem: „Chłopaki, mamy czternaście sekund. Spokojnie, mamy dużo czasu”.