Robert Winnicki, prezes Ruchu Narodowego, poseł niezrzeszony, w rozmowie z Piotrem Maślakiem, opowiedział w Gazeta.pl o kulisach rozmów z przedstawicielami władzy w sprawie udziału w Marszu Niepodległości 11 listopada tego roku.
Choć jak sam przyznał, nie brał w nich udziału, ma wiedzę na temat tego, dlaczego zakończyły się fiaskiem. - Nie wszystko mogę mówić, co wiem. Na początku września przedstawiciele strony rządowej ocknęli się, że nie mają dużej imprezy na 11 listopada. I na przełomie września i października pojawiły się zaproszenia do rozmów. Odbyło się ich siedem - mówił.
Co doprowadziło do tego, że w Marszu Niepodległości nie pójdzie m.in. prezydent Andrzej Duda? Jak wspominał Winnicki, zaważyła kwestia tego, że nie było zgody ze strony organizatorów, by imprezę "przejęto jako imprezę rządową". - Z tego co mi relacjonowano, strona rządowa nie miała pomysłu, jak ma to wyglądać - wskazał.
Pytany o przebieg Marszów Niepodległości z poprzednich lat, Winnicki stwierdził, że w ubiegłym roku były tam transparenty, które nie powinny się na nim znaleźć.
W zeszłym roku pojawiły się dwa transparenty niezgodne z wolą, intencją organizatorów, nie zmienia to faktu, że to kropla w biało-czerwonym morzu
- skwitował. W 2017 roku można było zobaczyć na marszu banery z takimi hasłami jak: "Wszyscy różni, wszyscy biali", "Biała Europa braterskich narodów" czy "Biała siła, Ku Klux Klan".