Prokurator generalny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro złożył w październiku wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie części przepisów unijnego traktatu - artykuł 267 TFUE. Dotyczy on przepisów, które pozwalają krajowym sądom zadawać pytania prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Pytania prejudycjalne mogą zadawać trybunałowi sądy państw członkowskich m.in. w sprawie interpretacji unijnych przepisów.
Do wniosku odniósł się minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz, który wysłał w tej sprawie do Trybunału Konstytucyjnego szesnastostronicowe pismo. W dokumencie wykazał de facto, że wniosek Ziobry do TK nie ma uzasadnienia.
Czaputowicz przypomniał, że w 2005 r. "Trybunał Konstytucyjny potwierdził zgodność z Konstytucją Traktatu Akcesyjnego, w tym ówczesnego art. 234 TWE [odpowiednik obecnego art. 267 TFUE]".
Szef MSZ zaznaczył także, że Polska akceptując Traktat Akcesyjny zaakceptowała jednocześnie dorobek prawny UE. Przypomniał, że pytania prejudycjalne mają "istotne znaczenie dla zapewnienia spójnego stosowania i przestrzegania prawa Unii przed wszystkimi sądami krajowymi państw członkowskich".
Pismo Czaputowicza odbiło się w mediach szerokim echem. Komentatorzy wskazywali na to, że w rządzie doszło do różnicy zdań między szefem MSZ a ministrem sprawiedliwości. Pismo szefa dyplomacji skomentował Krzysztof Rączka, sędzia Sądu Najwyższego. - Od samego początku nie mieliśmy wątpliwości, że wystąpienie Prokuratora Generalnego do Trybunału Konstytucyjnego jest bezzasadne. Dobrze się stało, że głos rządu w osobie szefa MSZ pokrywa się ze stanowiskiem Sądu Najwyższego - powiedział sędzia.
W związku z tym Ministerstwo Spraw Zagranicznych opublikowało w środę komunikat, w którym zaznacza, że pismo Jacka Czaputowicza wbrew medialnym doniesieniom "nie zawiera konkluzji ani wniosków".
"Nie kwestionuje ono dopuszczalności wniosku złożonego przez Prokuratora Generalnego i nie polemizuje z tezami zawartymi w tym wniosku" - poinformowało biuro prasowe MSZ.