"Chcieliśmy, aby był to marsz ponad podziałami politycznymi, bez partyjnych oznaczeń. Chcieliśmy, by nas wszystkich łączyły wyłącznie biało-czerwone barwy, na co niestety nie zgodzili się organizatorzy" - napisała na Twitterze Mazurek.
W ten sposób Prawo i Sprawiedliwość odcięło się od imprezy, która od początku budziła ogromne kontrowersje. Organizatorzy marszu chcieli, żeby patronował jej Andrzej Duda. Ale prezydent ogłosił, że w marszu nie pójdzie. Wojciech Kolarski z Kancelarii Prezydenta mówił w TOK FM, że "świąteczna formuła marszu oznacza, że nie jest to marsz jednego środowiska. To nie jest marsz osób, które przyznają się do jednej tradycji politycznej".
Na marsz nie wybiera się też marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Chcieliśmy, żeby ten marsz w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości był marszem narodowym, marszem organizowanym wspólnie przez pana prezydenta. Stowarzyszenie Marsz Niepodległości się na to nie zgodziło, chcą organizować sami - powiedział Karczewski.
Wciąż nie wiadomo, czy prezydent zorganizuje alternatywny marsz, w którym święto mogłyby uczcić osoby nie identyfikujące się z nacjonalistami. Sama impreza mocno podzieliła środowiska prawicowe. Narodowcy krytykują bojkot ze strony władz, a sympatycy PiS zarzucają im, że robili wszystko, by prezydenta i polityków prawicy do siebie zniechęcić.