Wybory samorządowe. Piotr Liroy-Marzec: Te wybory mogą oznaczać zamianę siekierki na kijek

Jacek Gądek
- Nie podoba mi się całe to zamieszanie. Nie podobają mi się kuluarowe rozgrywki, żeby przeciągnąć mnie na swoją stronę przez któregoś z kandydatów. Wydzwaniają do mnie i liczą na spotkania przed II turą - mówi Piotr Liroy-Marzec, poseł i były już kandydat na prezydenta Kielc.

Gazeta.pl: Spełni pan obywatelski obowiązek i zagłosuje w II turze wyborów na prezydenta Kielc?

Piotr Liroy-Marzec: Tak.

A odda pan głos ważny?

I tu mam dylemat.

Bo?

Żaden z kandydatów - Wojciech Lubawski i Bogdan Wenta - nie jest spełnieniem moich marzeń o tym, jak mają wyglądać Kielce.

Rzadko kiedy ma się taki komfort.

Wiem, dlatego się waham. Do ostatniej chwili będę się zastanawiał, jak zagłosować.

Głos nieważny to już nie do końca spełniony obowiązek?

Jest możliwość, by oddać taki głos. Ludzie często tak robią, ale niewiele z tego wynika. To, co się dzieje w ostatnich dniach, jest dla mnie zaskakujące. Urzędujący prezydent Wojciech Lubawski zadeklarował w liście, że będzie spełniał moje postulaty.

Zatem już pan wie, kogo popierać.

Z pewnością jest to ciekawa strategia. Mam nadzieję, że i Lubawski, i Wenta, którykolwiek z nich wygra II turę, będzie spełniał moje postulaty, bo dotyczą one działań proobywatelskich i transparentności. Obaj mają obowiązek je spełniać - czy to zadeklarują publicznie, czy nie.

Ale skoro Lubawski mówi, że podpisuje się pod pana pomysłami, a Wenta milczy, to naturalne byłoby przechylenie się w kierunku urzędującego prezydenta miasta?

Gdyby pan Wenta napisał podobny do Lubawskiego list, to też bym go nie wsparł. Z pewnością jednak będę razem ze stowarzyszeniem "Skuteczni" rozliczał kolejnego prezydenta, ktokolwiek nim będzie. Będziemy sprawdzać, czy będzie walczył o dzielnice w Kielcach, bo dziś niestety rynek decyduje, co się będzie działo w mieście.

Bogdan Wenta zdobył 37,62 proc., a Lubawski 29,2 proc. głosów. Pana wynik to 16,02 proc. - i to głosy pana wyborców mogą zdecydować o wygranej. Dlaczego pan uchyla się od podpowiedzenia wyborcom, którzy panu zaufali, jak warto głosować w II turze?

Bo głosowanie to prywatna sprawa. Nie chcę ingerować w ich decyzje - mają swój rozum i sami wiedzą, na kogo zagłosować. Nie będę kupczył głosami.

A ludzie pytają czasami na ulicy: na kogo, Liroy, na kogo oddać głos?

Pytają, ale nie odpowiadam. Nawet moi znajomi dzwonią i chcą się dowiedzieć, na kogo zagłosuję i co sami powinni zrobić. Ale nic im nie radzę, to już ich wybór.
Nie podoba mi się całe to zamieszanie. Nie podobają mi się kuluarowe rozgrywki, żeby przeciągnąć mnie na swoją stronę przez któregoś z kandydatów. Wydzwaniają do mnie i liczą na spotkania przed II turą. Tak jakby takie spotkania miały coś zmienić.

Polityka.

I to w polityce mi się nie podoba. Osiągnąłem 16 proc. poparcia w I turze i na tym zakończyłem swój udział w kampanii. Nie pozostawię swoich wyborców, ale chcę ich zachęcać do działania w moim stowarzyszeniu "Skuteczni".

"Jestem przerażony, że jeszcze nie wygraliście nic, a w tej chwili chcecie rozdawać Kielce". To pana słowa do Bogdana Wenty. O co go pan oskarża?

Od momentu ogłoszenia wyników I tury odbieram telefony z namawianiem mnie, żeby się spotykać. A przecież mówię od początku, że teraz nie interesują mnie tego typu spotkania. A jak sugeruję, że pod koniec przyszłego tygodnia owszem, to słyszę, że wtedy może być już za późno. To jest słabe. Nie lubię takich rzeczy. Rozmów z kandydatami o moim poparciu dla nich przed II turą nie będzie.

Bogdan Wenta twierdzi, że nie miał z panem żadnego kontaktu i żadnych propozycji nie składał.

Z jego oświadczenia tak wynika, może jego ludzie robią to na własną rękę.

Kto wygra?

Nie mam pojęcia.

A to pana w ogóle interesuje?

Tak jak duża część kielczan obawiam się, że te wybory mogą oznaczać zamianę siekierki na kijek.

I jest pan obojętny na II turę?

Mam wiele obaw i wyartykułowałem je w czasie kampanii, jeśli chodzi o urzędującego prezydenta Wojciecha Lubawskiego. Tak samo powiedziałem o jego przeciwniku, Bogdanie Wencie: znam jego środowisko i ludzi, więc w życiu bym go nie poparł.

Po wyborach zaprosi albo poprosi pan na spotkanie nowego prezydenta?

Po wyborach - tak. Możemy rozmawiać i zastanowić się, jak wcielać w życie te pomysły, które prezentowałem w kampanii. Kielcami zawsze będę się zajmował. Nigdy się stąd nie wyprowadziłem, choć podróżuję po całym kraju - jak to artysta.

Rafał Trzaskowski: ja będę Asterixem, który pogoni złych Rzymian

Więcej o: