- 10:6 - tak chcemy zbudować większość koalicyjną w sejmikach - przyznał na dzisiejszej konferencji prasowej przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna. Wtórowała mu szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer. - Jeśli chodzi o sejmiki jest duża szansa, że w ponad połowie będzie rządzić Koalicja Obywatelska. Myślę, że to będzie 10:6 - przewidywała.
Te wybory skończyły się klęską PiS-u. To pierwsze z serii wyborów, które zakończą się poniżej ich oczekiwań
- nie odmówiła sobie złośliwości pod adresem największych rywali.
Słowa Schetyny i Lubnauer to bezpośredni komentarz do ogłoszonych kilkanaście godzin wcześniej przez Państwową Komisję Wyborczą oficjalnych wyników wyborów samorządowych. Dziesiątka, o której mówili szefowie PO i Nowoczesnej, to jednak nie sejmiki, w których Koalicja Obywatelska zdobyła najlepszy wynik (tych jest siedem; PiS wygrało w dziewięciu). To nawet nie liczba sejmików, w których KO może współrządzić z PSL (tych jest dziewięć). To liczba wszystkich województw, w których PiS nie zdobyło samodzielnej większości. Budowanie większości koalicyjnej będzie więc trudnym zadaniem.
W kierownictwie Koalicji Obywatelskiej doskonale zdają sobie z tego sprawę. Stąd słowa Barbary Nowackiej, które przemawiała jako ostatnia z trójki liderów. - Nie kłóćmy się, a współpracujmy - zaapelowała. Po czym dodała: Nasza współpraca odniosła sens. Mogłoby być lepiej, gdyby więcej partii, więcej organizacji i podmiotów zdecydowało się na współpracę. Wtedy w kilku sejmikach osiągnęlibyśmy jeszcze tę większość. Zapraszamy do rozmowy, proponujemy dialog, współpracę, również w ramach naszych klubów radnych na każdym poziomie. Ta współpraca jest dzisiaj konieczna.
Naturalnym koalicjantem dla Koalicji Obywatelskiej - zdobyła 194 miejsca w sejmikach w skali kraju - są ludowcy. PSL ma dobre doświadczenia ze współpracy z Platformą - przez osiem lat wspólnie tworzyli rząd, a w kończącej się kadencji sejmików mieli większość w piętnastu z szesnastu województw. Nic dziwnego, że już w trakcie wieczoru wyborczego politycy Koalicji Obywatelskiej mówili o formacji Władysława Kosiniaka-Kamysza jako niemal pewnym koalicjancie.
Oczywiście w niektórych regionach tradycyjnie wygrywa PiS, ale dobry wynik PSL daje szansę na stworzenie silnej koalicji Koalicji Obywatelskiej z PSL praktycznie we wszystkich sejmikach wojewódzkich. To z kolei daje szansę na kontynuację dobrej współpracy z przeszłości
– przekonywał nas poseł Michał Szczerba.
W szeregach ludowców wieczór wyborczy upłynął pod znakiem świętowania sukcesu. Przed wyborami partia miała od 4 do 7 proc. poparcia, w zależności od sondażu. Exit poll dawał PSL aż 16,6 proc. głosów. I chociaż ostateczny wynik zatrzymał się na poziomie 12,13 proc., to i tak znacznie przewyższył prognozy. Dla ludowców najważniejsze było co innego - nie dali się wymazać z politycznej mapy Polski, o co starało się PiS (zwłaszcza na wsi, o czym kilkukrotnie pisaliśmy).
Chociaż po wyborach PiS zmieniło swoje nastawienie do ludowców o 180 stopni i sugerowało możliwość ewentualnej współpracy, ci nie zapomnieli o tym, co działo się w ostatnich miesiącach.
Z politycznymi terrorystami się nie negocjuje. Nie wszystko jest polityką. W takich momentach trzeba jasno stanąć po stronie zasad i wartości, które przyświecają ludowcom od 123 lat
- uciął temat prezes Kosiniak-Kamysz w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
To fundamentalna deklaracja, bo mimo dobrego wyniku PSL poniosło bardzo dotkliwe straty w tych wyborach. Straciło aż 87 ze 157 mandatów i nie zwyciężyło w żadnym województwie (dla porównania, cztery lata temu ludowcy mieli najlepszy wynik w czterech regionach). Co więcej, nie ma szans na współrządzenie ani na Lubelszczyźnie, ani w Świętokrzyskiem (tutaj fotel marszałka straci wiceprezes partii Adam Jarubas), czyli swoich wieloletnich bastionach. Mając na uwadze bilans strat, nie było do końca pewne, czy ewentualna atrakcyjna oferta ze strony PiS-u zostanie przez ludowców odrzucona.
Słowa prezesa Kosiniaka-Kamysza i wielu innych polityków PSL każą przypuszczać, że sojusz z Koalicją Obywatelską jest jedynie kwestią czasu. Z punktu widzenia tercetu Lubnauer - Schetyna - Nowacka to świetna wiadomość. Koalicja Obywatelska w pojedynkę może rządzić wyłącznie na Pomorzu. Przymierze z ludowcami zupełnie zmienia obraz sytuacji, bo wówczas szansa na władzę pojawia się w ośmiu kolejnych sejmikach (zachodniopomorskim, lubuskim, warmińsko-mazurskim, kujawsko-pomorskim, wielkopolskim, mazowieckim, opolskim i śląskim).
Samo PSL to jednak za mało, żeby zrealizować ambitny plan rządów w dziesięciu województwach. Koalicja Obywatelska musi zabiegać o poparcie dwóch innych komitetów: SLD i Bezpartyjnych Samorządowców.
Jedenaście mandatów Sojuszu jest niezbędne, żeby opozycja mogła przejąć Zachodniopomorskie, Lubuskie i Śląskie. Nie powinno być z tym problemów, bo w ostatnim z wymienionych regionów już w tej kadencji samorządu SLD współpracował z Platformą Obywatelską i PSL (w koalicji był rownież Ruch Autonomii Śląska).
- Na Śląsku rozmowy naszych działaczy i polityków już się toczą, bo to przecież koledzy z koalicji w sejmiku wojewódzkim - powiedział w rozmowie z Gazeta.pl Tomasz Siemoniak, wiceszef Platformy i głównodowodzący kampaniami Koalicji Obywatelskiej do samorządu, europarlamentu i parlamentu krajowego.
Bardzo szanujemy wynik SLD i mandaty, które zdobyli. Odgrywają też bardzo ważną rolę, jeśli chodzi o przyszłość polskich samorządów
- zaznaczył.
Także przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty o wyniku wyborów wypowiadał się z pokorą, sygnalizując gotowość do zasilenia szeregów Koalicji Obywatelskiej. – Nie wiem czy to się uda, ale wiem, że przeszliśmy wybory samorządowe, każdy dostał wynik, jaki dostał. Ten wynik skłania do niearoganckiej, zdystansowanej refleksji – powiedział dziennikarzom. Dla Koalicji Obywatelskiej najważniejsze jest jednak to, że Czarzasty zdecydowanie wykluczył możliwość jakichkolwiek rozmów z PiS-em.
Ostatni ogniwem, potrzebnym Schetynie, Lubnauer i Nowackiej do realizacji ich planu wobec sejmików wojewódzkich są Bezpartyjni Samorządowcy. To ruch polityczny, który działa głównie na szczeblu samorządowym. Wśród jego założycieli znajdziemy m.in. prezydentów Szczecina (Piotr Krzysztek), Zielonej Góry (Janusz Kubicki) i Lubina (Robert Raczyński).
W wyborach samorządowych wywodzący się z Dolnego Śląska Bezpartyjni zdobyli łącznie piętnaście mandatów w pięciu województwach. O ich sile boleśnie przekonała się w jednym ze swoich mateczników Koalicja Obywatelska. Sześć mandatów, które przed kilkoma dniami zdobyli na Dolnym Śląsku Bezpartyjni sprawiło, że KO przegrała w tym regionie z PiS-em bitwę o sejmik stosunkiem miejsc 13:14.
Mandaty, które mogły trafić do nas albo do PiS-u przejęła trzecia siła. Siła, która w regionie może pochwalić się rozbudowanymi i silnymi strukturami. Bezpartyjnych reprezentował chociażby dotychczasowy marszałek województwa Cezary Przybylski
- mówi nam przewodniczący Siemoniak. Jest jednak przekonany, że Koalicji Obywatelskiej uda się z Bezpartyjnymi porozumieć. - Zdolność koalicyjna PiS-u jest zerowa wobec tych podmiotów, które zdobyły mandaty do sejmików wojewódzkich - podkreśla.
Jednak to właśnie Bezpartyjni są największą niewiadomą w układance, nad którą głowią się liderzy Koalicji Obywatelskiej. Przez to, że nie są formacją scentralizowaną, KO może być zmuszona, żeby dogadywać się osobno z działaczami w każdym regionie. Co więcej, na sojusz z Bezpartyjnymi bardzo liczy też PiS, które już kontaktowało się z nimi na Dolnym Śląsku (Nowogrodzka miała zaproponować m.in. stanowisko marszałka w zamian za wejście do koalicji).
Taki stan rzeczy - dwa największe ugrupowania zabijające się o porozumienie z niewielkim w skali kraju ruchem – bardzo odpowiada prezydentowi Lubina Robertowi Raczyńskiemu. - Bez nas nic się nie uda. Więc bierzemy wszystko - zapowiedział w rozmowie z wrocławską „Gazetą Wyborczą” jeden z liderów Bezpartyjnych. - A o koalicji rozmawiać będę wyłącznie bezpośrednio z Grzegorzem Schetyną i Jarosławem Kaczyńskim. Bo w sprawie ewentualnej koalicji z jednym bądź drugim będę wymagał potwierdzenia realizacji naszego programu od władz najwyższego szczebla - dodał.
Wcale nie jest więc przesądzone, że Koalicji Obywatelskiej uda się przekonać Bezpartyjnych do współpracy. Trudno nie zgodzić się z Barbarą Nowacką, która podczas konferencji KO przekonywała: - To dobra wiadomość, że mamy sukcesy w tych wyborach, to początek drogi mówiła.
A, jak mawiał klasyk, najważniejszy w każdym działaniu jest początek.