Zbigniew Ziobro i Patryk Jaki nie tacy łatwi do przycięcia. Teraz zyskali nowe "tarcze"

Jacek Gądek
Gdyby Nowogrodzka i premier Mateusz Morawiecki chcieli przycinać wpływy Zbigniewa Ziobry, to nie będzie to łatwe. Minister sprawiedliwości ma bowiem swoich ludzi w sejmikach, a PiS ich potrzebuje, by rządzić.

Powodów, dla których PiS chciałby ograniczyć wpływy Zbigniewa Ziobry, jest kilka.

Pierwszy nie jest nowością: na linii premier Mateusz Morawiecki - minister Zbigniew Ziobro od dawna jest duże napięcie. Rywalizują o pozycję swoich ludzi w spółkach Skarbu Państwa, czego dowodem jest choćby odwoływanie i przywracanie na fotel prezesa związanego z Ziobrą Michała Krupińskiego - był on szefem PZU, a teraz banku Pekao.

Powodów sporo, ale entuzjazm opadł

Po drugie: w finale kampanii samorządowej minister sprawiedliwości wbił nóż w plecy premiera, gdy złożył do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o stwierdzenie niezgodności paragrafów Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej z polską konstytucją. To wywołało lawinę publikacji o możliwym polexicie, a to z kolei zmobilizowało liberalny elektorat, by zagłosować np. na Koalicję Obywatelską.

Po trzecie: PiS uzyskało - finalnie, a nie wedle sondażu poll exit - bardzo dobry wynik w wyborach samorządowych, ale partii rządzącej zabrakło w tych wyborach dwóch rzeczy, by ogłosić wielki sukces. Przejęcia władzy na Mazowszu oraz Śląsku (co było o włos) i doprowadzenia do drugiej tury wyborów prezydenckich w Warszawie - tu Patryk Jaki, bliski współpracownik Ziobry, przegrał już w pierwszej turze. Co więcej, to głosy w Warszawie ocaliły dla Koalicji Obywatelskiej i PSL-u władzę na Mazowszu. Można przypuszczać, że wizja polexitu, którą sprowokował Ziobro, pozbawiła PiS władzy zwłaszcza tam.

O ile tuż po wieczorze wyborczym zapał do rozliczania był wśród polityków PiS większy, to spływające realne wyniki z regionów pokazały, że PiS odbija kolejne sejmiki. Powody, którymi można uzasadniać rozliczanie sztabu wyborczego, zniknęły, ale Zbigniewa Ziobry - nie. Przycinanie wpływów ministra sprawiedliwości nie jest jednak łatwe.

Nowe "tarcze" Ziobry

Minister sprawiedliwości ma po wyborach samorządowych atuty, na które Nowogrodzka nie może być ślepa. To jego nowe "tarcze". Ludzie Ziobry uzyskali bowiem dobre wyniki w wyborach do sejmików i ich głos jest niezbędny do rządzenia w regionach.

Na Śląsku trzeci wynik spośród wszystkich kandydatów uzyskał Michał Woś. To były wiceminister u Ziobry, który stracił stanowisko po zarządzonej przez Morawieckiego przymusowej redukcji etatów "wice". Woś został w resorcie już jako pełnomocnik ministra i zajmuje się informatyzacją wymiaru sprawiedliwości. Wedle danych PKW na Wosia oddało głos 39 618 osób. W sejmiku śląskim Koalicja Obywatelska, SLD i PSL mają wspólnie 23 mandaty. A PiS - 22. Transfery do klubu PiS nie są jednak niemożliwe, więc każdy głos się liczy - Wosia również.

W sejmiku świętokrzyskim mandaty ma aż trzech ludzi Ziobry - Mariusz Gosek, Grzegorz Banaś i Zbigniew Krakowiak. Pierwszy jest sekretarzem generalnym partii Ziobry - Solidarnej Polski. Jeszcze przed wyborami szef świętokrzyskiego PiS poseł Krzysztof Lipiec zachwalał kandydatów SP. - Dziękuję, że Solidarna Polska wzmocniła je (listy - przyp. red.) znakomitymi osobistościami, które jeszcze bardziej je wzmacniają. Mam przekonanie, że razem, jako obóz patriotyczny, zmienimy oblicze świętokrzyskiej ziemi, bo ten region na to zasługuje - mówił Lipiec. Teraz to od lojalności ludzi powiązanych z Ziobrą zależą rządy PiS w tym regionie. Ich bunt jest mało prawdopodobny, ale arytmetycznie dysponują mniejszością blokującą władzę PiS w sejmiku.

W sejmiku na Podlasiu mandat zdobyła Aleksandra Szczudło. Jej mężem jest Marcin Szczudło - polityk, który przeszedł z PiS do partii Ziobry, a dziś jest wiceprezesem państwowej spółki PGNiG Obrót Detaliczny. W tym sejmiku PiS ma dwa głosy przewagi, więc utrata lojalnej radnej byłaby dotkliwa. Za bunt mogłoby zapłacić całe małżeństwo, więc to akurat mało realny scenariusz.

Solidarna Polska ma też innych radnych wojewódzkich jak np. Andrzej Ziobro i Marek Wierzba, ale ich waga w Małopolsce jest - z uwagi na dużą przewagę PiS w sejmiku - znikoma.

Za to od osób związanych z PiS można usłyszeć, że spać nie mogą spokojnie ludzie Ziobry w spółkach Skarbu Państwa. Mogą być teraz odsuwani od foteli w zarządach. Są bowiem solą w oku premiera Mateusza Morawieckiego. Z kolei sondowanie startu Ziobry i Jakiego do Parlamentu Europejskiego, o którym znów zaczyna się mówić,  odbywało się już dość dawno i jest to jeden z możliwych scenariuszy.

Rafał Trzaskowski: ja będę Asterixem, który pogoni złych Rzymian

Więcej o: