Wyniki wyborów w Słupsku jeszcze przez jakiś czas zapewne nie będą znane. A to przez zamieszanie z liczeniem głosów w miejskiej komisji wyborczej. Jak donosi portal Gp24.pl, na podłodze leżą porzucone worki z głosami.
Wszystko przez to, że niektórzy członkowie komisji obwodowych musieli czekać godzinami na przekazanie głosów miejskiej komisji. Niektórzy z nich porzucili pracę. Jak zaznacza Gp24.pl do godziny 15 policzono głosy z mniej niż połowy obwodów (dla porównania w Koszalinie znane były wtedy już wyniki z 54 z 55 obwodów).
Portal podkreśla, że niektórzy stoją w kolejce od... 6 rano. Opóźnienia spowodowane są podobno tym, że podczas wyborów samorządowych 2018 w komisjach obwodowych pracowały dwie komisje - jedna wydawała karty do głosowania, a druga liczyła głosy.
Druga komisja musiała czekać na koniec pracy pierwszej, poza tym trzeba było spisać protokół, który "był trudny do wypełnienia" - zaznacza Gp24.pl.
Ustępujący prezydent Słupska Robert Biedroń stwierdził, że za chaos odpowiedzialne są władze państwowe. I dodał, że w przyszłości powinny lepiej zorganizować liczenie głosów.