Tegoroczne wybory samorządowe stały się dla części wyborców sprawdzianem nerwów. W wielu miastach ludzie stali w długich kolejkach, a niektórym wcale nie udało się zagłosować. W komisjach wyborczych też dużo się działo: zginęło kilkaset kart do głosowania, a worki z głosami były wynoszone w workach.
Najgorzej mieli wyborcy, którzy dopiero w swoich komisjach wyborczych dowiedzieli się, że nie widnieją w rejestrze mimo zgłoszenia się przez ePUAP. W efekcie nie wydano im kart i nie zagłosowali.
Bardzo dużo osób odchodzi z lokali wyborczych w Wawie bez możliwości zagłosowania!
Ja w Poznaniu nie mogłem głosować. Wniosek złożony w terminie, skany dowodu dołączone, poświadczenie złożenia przyszło"
- pisali wyborcy w mediach społecznościowych.
Co było przyczyną tego zamieszania? Zdaniem Ministerstwa Cyfryzacji problem leży po stronie gmin, które rozpatrywały wnioski o dopisanie do rejestru wyborców.
"Wszystkich tych, którzy złożyli elektroniczny wniosek o wpis do rejestru wyborców i nie mogli dziś zagłosować, informujemy: winna nie jest ani platforma ePUAP, ani źle działająca usługa. O powody należy pytać organy gmin. To one wydają decyzje o wpisie" - wyjaśniał resort cyfryzacji na Twitterze.
Jak dodał minister Marek Zagórski, zgodnie z procedurami wnioski złożone po 16 października mogły nie zostać rozpatrzone przed pierwszą turą wyborów. Część wyborców twierdzi jednak, że dopisali się do systemu dużo wcześniej, a i tak nie mogli zagłosować.Teraz trwa wyjaśnianie sprawy.
W wielu lokalach wyborczych ustawiały się wczoraj długie kolejki, a atmosfera była bardzo nerwowa. W niektórych lokalach było tak źle, że część wyborców rezygnowała i wracała do domów bez oddania głosów.
- Sporo starszych osób przyszło zagłosować i rezygnowali, bo nie mieli siły stać. Część mówiła, że może przyjdzie później - relacjonowała Milena Zawiślińska z Gazeta.pl z jednego z lokali wyborczych na warszawskim Śródmieściu.
W wielu komisjach wyborczych zawiodła też organizacja. W niektórych lokalach wyborcy nie zostali podzieleni według miejsca zamieszkania, w innych - zabrakło przekazu informacji.
"U nas tłum, ale i bałagan. Informacje o wykreśleniu kandydata z listy mało widoczne, bo tłok" - komentowała na Twitterze Agata Kowalska.
W jednym z lokali w Szczecinie w kolejce stali przedstawiciele komisji obwodowych, którzy przejmowali od urzędników... worki z głosami.
"Duże nerwy i mega kolejka w #Szczecinie. Miejska Komisja Wyborcza przyjmuje protokoły na bieżąco, ale kolejka przedstawicieli ponad 100 komisji obwodowych przed urzędnikami wyborczymi przyjmującymi worki z głosami" - opisywał na Twitterze dziennikarz TOK FM Sebastian Wierciak.
Państwowa Komisja Wyborcza zanotowała 565 "incydentów" związanych z wyborami. Były wśród nich przypadki niszczenia kart, a także próby przekupstwa. Jednemu z mieszkańców Jaworzni zaproponowano na przykład butelkę wódki za oddanie głosu na danego kandydata. Z kolei w komisji wyborczej nr 11 w Olsztynie zaginęło 399 kart do głosowania. Wszystkie były ostemplowanymi, czystymi kartami do głosowania na prezydenta Olsztyna. Na razie nie wiadomo, co stało się z kartami, a sprawę wyjaśnia policja.