Akcja i reakcja. Gdy Onet zaczął publikować kolejne teksty i kolejne nagrania, bazujące na aktach śledztwa w sprawie tzw. afery podsłuchowej i dotyczące premiera Mateusza Morawieckiego, odpowiedź przyszła bardzo szybko. Tyle że nie ze strony rządu, a publicznej telewizji.
Na ostatniej prostej kampanii samorządowej TVP Info w swoim serwisie internetowym zaczęło cyklicznie wypuszczać artykuły poświęcone nagranym w stołecznych restauracjach politykom rządu PO-PSL i osobom z ich kręgu towarzysko-biznesowego. Część z tych nagrań była już znana z akt sprawy, ale niektóre Polacy usłyszeli po raz pierwszy. Na upublicznionych taśmach znajdziemy m.in. rozmowę Waldemara Pawlaka z Michałem Sołowowem; Pawła Grasia z Janem Kulczykiem; Bartosza Arłukowicza z Elżbietą Bieńkowską, Olgierdem Geblewiczem, Stanisławem Gawłowskim i Krzysztofem Kwapiszem; Pawlaka z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.
Jak to możliwe, że przeszło cztery lata po ujawnieniu i nagłośnieniu procederu podsłuchiwania najważniejszych polityków w państwie, a nawet wyrokach sądowych w tej sprawie ktoś wciąż ma dostęp do pokaźnego zasobu nagrań, które „wrzuca” do mediów w newralgicznych politycznie momentach?
Zapytaliśmy o to ludzi, którzy o bezpieczeństwie państwa wiedzą niemal wszystko: gen. Andrzeja Kapkowskiego (były szef Urzędu Ochrony Państwa, były doradca premiera Leszka Millera ds. bezpieczeństwa i służb specjalnych), Piotra Niemczyka (były wieloletni oficer UOP) i Marka Biernackiego (poseł, były szef MSWiA w rządzie AWS, były minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL, były koordynator ds. służb specjalnych w rządzie PO-PSL). Z naszych rozmów z nimi wyłaniają się trzy możliwe scenariusze, z czego jeden jest zdaniem rozmówców Gazeta.pl znacznie bardziej prawdopodobny od pozostałych.
To jedna z hipotez, które pojawiały się w trakcie badania i wyjaśniania tzw. afery podsłuchowej. Wskazywała na nią olbrzymia skala przedsięwzięcia, stopień jego zaawansowania i wzięte na celownik osoby. Bezpośrednim powodem domniemanego spisku miały być plany reorganizacji polskich służb specjalnych.
– W służbach były różne układy. Jeśli dany układ miał siłę przebicia, to mógł robić najróżniejsze rzeczy. Układom politycznym zawsze odpowiadały układy w służbach. Każda opcja polityczna chciała mieć służby po swojej stronie – mówi nam gen. Andrzej Kapkowski. Zaznacza, że mimo licznych wad (m.in. częstego łamania zasad apolityczności), które można wytknąć polskim służbom specjalnym, oskarżenie ich o tak mocne uderzenie we własne państwo i jego bezpieczeństwo to jednak zbyt śmiała teoria.
Piotr Niemczyk: – Nie wierzę w scenariusz, że ze względu na plany reorganizacji służb specjalnych szefowie tychże służb postanowili pozbyć się Bartłomieja Sienkiewicza i w tym celu zorganizowali tak wielką akcję. Nie ma wiarygodnych materiałów, które w sposób wystarczający broniłyby tej tezy.
Z kolei zdaniem Marka Biernackiego „za nagraniami na pewno nie stoją polskie służby jako polskie służby”. Jednocześnie nasz rozmówca nie wyklucza, że w proceder nagrywania prominentnych polityków zaangażowani byli ludzie służb. Jak twierdzi, mogły chociażby zaopatrywać Marka Falentę i jego pomocników w odpowiedni sprzęt, wprowadzać w tajniki działalności operacyjnej, czy uczyć zachowań niezbędnych w trakcie takiej akcji.
Akta sprawy ADAM STĘPIEŃ
O tej wersji wydarzeń w czerwcu 2014 roku podczas swojego sejmowego wystąpienia mówił między wierszami ówczesny premier Donald Tusk. – Czy dzisiaj w polskim Sejmie będziemy zabierać głos zgodnie ze scenariuszem który nie powstał tu w polskim Sejmie ani w żadnej polskiej instytucji życia publicznego? – pytał zgromadzonych na sali posłów.
Kontekst? Aneksja Krymu przez Rosję i początek wojny w Donbasie, handel węglem i gazem zza naszej wschodniej granicy, ostatnie przymiarki samego Tuska do objęcia funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej.
– Dodając jedno do drugiego możemy śmiało postawić tezę, że afera podsłuchowa była w interesie pewnego dużego państwa, które jest blisko nas i którego służby działały – mówiąc żargonem – w sposób asymetryczny także w innych państwach, m.in. rozpętując wojnę hybrydową na Ukrainie czy po latach mieszając się do wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych – ocenia w rozmowie z Gazeta.pl Marek Biernacki.
W kontakt obcego wywiadu z polskimi dziennikarzami, nawet przez pośredników, nie wierzy Piotr Niemczyk. – Trudno mi sobie wyobrazic, żeby obce służby docierały do dziennikarzy TVP Info i dawały im te taśmy. W ten sposób ujawniłyby swoją działalność na terenie Polski, a to byłoby zupełnie nielogiczne – podkreśla. Jego zdaniem obce służby nie dawałyby taśm publicznej telewizji, tylko skorzystały z „bardziej niezależnych kanałów dystrybucji”. – Nie wykluczałbym tu YouTube'a, anonimowych publikacji w internecie czy próby dotarcia do mediów, które dają większe poczucie niezależności – precyzuje nasz rozmówca.
Jak twierdzi, nawet zakładając hipotetycznie, że do dziennikarzy TVP Info dotarli ludzie z obcych służb, mało prawdopodobne jest to, że ci wykorzystaliby taką „wrzutkę”. – Są mało niezależni. Jeśli dostaliby informacje z niepewnego źródła, nie podejmowaliby samodzielnie decyzji o publikacji – argumentuje Niemczyk. I dodaje: – Dziennikarze Telewizji Polskiej czerpią bardzo dużo z kontaktów ze służbami i prokuraturą. Nie chcieliby narazić tych kontaktów przez niepotrzebną publikację niesprawdzonych informacji na własną rękę.
Ingerencji obcego wywiadu nie wyklucza natomiast gen. Andrzej Kapkowski: – Obce służby zawsze szukały dojść do służb państw trzecich. Gdy miało się „kreta” albo „kretów” w służbach, to oni byli kluczem do wszystkiego. Takie „krety” były zawsze i są także dzisiaj. Pozostaje kwestia uplasowania, bo mając swoich ludzi w służbach, możliwości działania zwiększają się niezwykle.
ADAM STĘPIEŃ
Zdaniem osób poruszających się w środowisku służb specjalnych to najbardziej prawdopodobny ze scenariuszy, wyjaśniających tzw. aferę podsłuchową. Z jednej strony odrzuca Scenariusz nr 1, czyli przeprowadzony na wielką skalę spisek specsłużb; z drugiej – nie idzie po linii najmniejszego oporu i nie przypisuje całej sprawy ingerencji z zewnątrz. Wyjaśnia natomiast, dlaczego w obiegu wciąż są liczne, czasami nieznane, nagrania polityków i dlaczego, mimo skazania Marka Falenty oraz jego pomocników, na wolności wciąż pozostaje ktoś, kto dysponuje pokaźnym zbiorem nagrań.
– Myślę, że stoją za tym konkretne osoby z jednej służby albo grupa osób, współdziałających ze sobą w ramach różnych służb – przekonuje gen. Andrzej Kapkowski. Były szef UOP uważa, że dziennikarze TVP Info, publikujący na wielką skalę kolejne taśmy mogą być traktowani instrumentalnie przez dysponenta tychże nagrań. – Mechanizm kontrolowanych przecieków to stary i sprawdzony sposób, żeby jakąś sprawę załatwić głośno, żeby kogoś pognębić, żeby coś ugrać – zauważa nasz rozmówca.
– To niestety najbardziej prawdopodobna hipoteza – mówi Piotr Niemczyk, gdy pytamy go, czy w sprawę publikacji kolejnych nagrań mogą być zamieszane służby specjalne. Podkreśla przy tym, że chodzi mu o polskie służby, a nie obcy wywiad. – Część informacji z taśm pochodzi z akt sądowych, przy czym należy pamiętać, że nie wszystkie nagrania zgromadzone w toku postępowań zostały przekazane do sądu – precyzuje.
– Dziś TVP działa w obronie partii rządzącej i chce przykryć te „miseczkę ryżu” premiera Morawieckiego (chodzi o fragment jednej z nagranych rozmów szefa rzadu - przyp. red.) innymi aferami innych polityków – dodaje Marek Biernacki.
Zauważa też, że najprawdopodobniej to ktoś z polskich służb wyszkolił i wyposażył Łukasza N., jednego z dwóch kelnerów nagrywających polityków, ale potem sprawa wymknęła się spod kontroli i wmieszać mogły się w nią rosyjskie służby, które „od dawna mają Polskę na oku”. – Już kilka lat temu mówiłem, że te nagrania to może być niekończąca się opowieść. Mówiłem, że są niepozabezpieczane taśmy, że mogą być porobione kopie nagrań już odkrytych i że to może wracać w przyszłości. I wraca – podsumowuje były szef MSWiA i były koordynator ds. służb specjalnych.