Wybory 2018. O jego głowę toczy się walka. "Chęć usunięcia mnie towarzyszy PiS-owi od zawsze"

Jacek Gądek
- Nazywano mnie nie tylko "baronem", ale też "księciem" Mazowsza. Chęć usunięcia mnie towarzyszy PiS-owi od zawsze - mówi Adam Struzik (PSL), marszałek Mazowsza.

Kampania wyborcza przed wyborami samorządowymi 2018 wchodzi w decydującą fazę. Czas zatem zacząć odliczanie do głosowania, które odbędzie się już 21 października. Z tej okazji rano od poniedziałku do piątku na Gazeta.pl - w cyklu "Puls kampanii" - opublikujemy krótką rozmowę nawiązującą do aktualnych wydarzeń politycznych, związanych z trwającą kampanią wyborczą.

Jacek Gądek: 17 lat na jednym stanowisku to przypadkiem już nie za długo?

Adam Struzik: Od 20 lat jestem radnym sejmiku wojewódzkiego. Całe moje życie to praca w samorządzie. Ludzie decydują, czy jest się za długo czy nie. Poddaję się weryfikacji w wyborach.

Sondaże wskazują, że waży się pana los i los całego PSL-u na Mazowszu. O tym, czy pan pozostanie marszałkiem, mogą zdecydować 1-2 mandaty.

Nie sondaże decydują o wynikach, ale ludzie w dniu wyborów. Po faktycznym głosowaniu zawsze okazuje się, że PSL był niedoszacowany. Nie przewiduję, aby PiS uzyskało samodzielną większość w sejmiku, a o jakiegokolwiek koalicjanta będzie im trudno.

Może w takim razie wyrwie pojedynczych radnych z klubu PSL? To w polityce częsty obyczaj.

Jestem pewien swoich kandydatek i kandydatów. To bardzo zwarta drużyna, lojalni i uczciwi ludzie. Na miejscu PiS-u nie liczyłbym, że nas podzielą.

W Sejmie nie było z tym kłopotu, choć klub PSL miał być zwarty. Posłanka Andżelika Możdżanowska dostała fotel wiceministra i szybko porzuciła pana partię.

Jeśli PiS zamierza zdobywać władzę poprzez korupcję polityczną, to niech takie metody stosuje. A ja jestem pewny, że wygramy te wybory.

Marzenie Nowogrodzkiej jest takie: odbić z rąk PSL-u Mazowsze i dostać głowę "barona" - a więc pana - na tacy. Obawia się pan takiego losu?

Słyszałem już różne wersje. Nazywano mnie nie tylko "baronem", ale też "księciem" Mazowsza. Chęć usunięcia mnie towarzyszy PiS-owi od zawsze. Partia Jarosława Kaczyńskiego miała już szansę w latach 2002-06, gdy współuczestniczyła w koalicji na Mazowszu, ale potem wybrał inną drogę: koalicję z Samoobroną i LPR-em. Pamiętam nawet taki moment, że PiS oddawało Platformie wszystko, byleby tylko Adam Struzik nie został marszałkiem. Jestem już uodporniony.

To kokieteria z pana strony, bo określenia "baron" i "książę" nie biorą się z niczego.

Staram się wypełniać swoje obowiązki. Dobrze mi się współpracuje z gminami i powiatami. Czasami ma to żartobliwy wymiar w postaci przesadnych przydomków.

Dr Jarosław Flis mówi, że marszałek województwa może w terenie wystawiać pierścienie do całowania, bo samorządowcy liczą na inwestycje. Prawda?

Na zasadzie pomocniczości przyznajemy pieniądze na różne programy. Nie ma w tym rozdawnictwa, a procedury unijne są bardzo przejrzyste i wyczulone na równość w dostępie do pieniędzy. Przykład: 100 mln zł w tym roku przeznaczyliśmy na wsparcie powiatów ziemskich, zgłosiło się 35 z nich i wszystkie otrzymały wsparcie, bez względu na to, kto w nich rządzi.

Narracja PiS jest taka: "dobra zmiana" musi zejść do samorządów, bo jeśli rząd i samorząd będzie z tego samego obozu, to dzięki synergii i współpracy efekty będą lepsze. PSL jest tu przeszkodą.

PiS ma niemal wszystko: rząd, prezydenta, większość w Sejmie i Senacie…

…ale nie ma 15 z 16 województw.

Ale ma media publiczne. Teraz zawłaszczają wymiar sprawiedliwości. Zostało im do "konsumpcji" jeszcze samorządy i niektóre media prywatne. Jeśli społeczeństwo chce mieć system monopartyjny, jak już kiedyś było w czasach słusznie minionych, to Polacy będą głosować na PiS. A jeśli Polacy chcą mieć samorządy biało-czerwone (różnobarwne, często bezpartyjne, koalicyjne), a nie niebieskie (PiS-owskie), to przeciwstawią się partii Jarosława Kaczyńskiego.

Pan porównuje władzę PiS do komunizmu, a prezes Kaczyński wytyka pana partii, że PSL jest następcą nie prawdziwego ruchu ludowego, ale komunistycznego ZSL-u.

Ruch ludowy ma 123 lata. W tym czasie funkcjonowało ok. 70 różnych odmian partii politycznych o korzeniach ludowych. Po II wojnie światowej pod przymusem komunistów, których wielu można teraz znaleźć w otoczeniu J. Kaczyńskiego, wielu ludowców szło do więzienia albo starali się przetrwać. Sam jestem z pokolenia, które odbudowywało niezależność ruchu ludowego. Osobiście znałem gen. Franciszka Kamińskiego, który za komuny przesiedział kilka lat, a po '89 roku został honorowym prezesem odrodzonego PSL-u.

Prezes Kaczyński może sobie opowiadać różne rzeczy i najchętniej by się nas pozbył, ale to nie jest możliwe. Jak szuka komunistów i postkomunistów, to w swojej partii i wśród swoich przyjaciół ma ich pod dostatkiem.

Co pan uzna za sukces PSL-u w tych wyborach?

Myślę w kategoriach całego kraju. Chciałbym, abyśmy mieli najsilniejszą reprezentację na poziomie gmin i powiatów. Mam nadzieję, że powtórzymy wynik z roku 2014 i wspólnie z Platformą Obywatelską będziemy budowali w 15 województwach koalicję. Nie wiem, czy nam się to uda w szesnastym województwie, na Podkarpaciu, ale tego też nie wykluczam tak do końca.

Złośliwi by powiedzieli, że PSL staje się przystawką liberalnej Platformy.

Niech pan nie przesadza. W tej chwili PSL ma 16 mandatów w sejmiku Mazowsza, a PO - 15. Po najbliższych wyborach mam nadzieję, że będzie podobnie.

Ropa drożeje, więc nie ma wyjścia: ceny paliw też pójdą w górę. Tylko najpierw są wybory

Więcej o: