Kampania wyborcza przed wyborami samorządowymi 2018 wchodzi w decydującą fazę. Czas zatem zacząć odliczanie do głosowania, które odbędzie się już 21 października. Z tej okazji codziennie rano na Gazeta.pl - w cyklu "Puls kampanii" - opublikujemy krótką rozmowę nawiązującą do aktualnych wydarzeń politycznych, związanych z trwającą kampanią wyborczą.
Gazeta.pl: Najnowszy sondaż dla "Gazety Wyborczej" pokazuje, że poparcie dla pana spada, a dla Pawła Adamowicza - rośnie. Jak pan to przyjmuje?
Jarosław Wałęsa, kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Gdańska: - Z pokorą. To jeden z najlepszych sondaży, jakie widziałem od początku swojej działalności publicznej.
Dlaczego?
Bo z jednej strony wynika z niego, że muszę jeszcze więcej i jeszcze ciężej pracować - i to robię. A z drugiej strony pokazuje, że dzięki takiej pracy mam realną szansę na wygraną.
Wynik jest taki: Paweł Adamowicz - 30 proc. Jarosław Wałęsa - 26 proc. Kacper Płażyński - 23 proc. A w II turze pana przewaga nad Adamowiczem to 45 do 43 proc. Gdzie tu jest powód zadowolenia dla pana?
Weźmy pod uwagę, że na I turze wybory w Gdańsku się nie zakończą. Spójrzmy więc na II turę, a w niej - wedle tego sondażu - wygrywam tak z Adamowiczem jak i Płażyńskim. To dla mnie pozytywny wynik.
Ale aż 12 proc. wyborców jest niezdecydowanych, a to ogrom głosów. Nikt niczego nie może być pewny.
Oczywiście, że tak. I dlatego mówię, że sondaż daje mi szansę, a nikomu nic nie gwarantuje. Wiem, że jeszcze dwa sondaże ukażą się przed wyborami. Nie koncentruję się jednak na nich, ale na spotkaniach z mieszkańcami Gdańska.
Czym chce pan do siebie przekonać gdańszczan na ostatniej prostej?
Ze zdwojoną siłą będę robił to, co dotychczas. Będę jeździł po kolejnych dzielnicach i przedstawiał program i propozycje rozwiązania konkretnych problemów ludzi, którzy tam mieszkają. Zostały cztery dni. Aż cztery. Nie ustaję w walce o zaufanie i głosy gdańszczan.
Ktoś pana pyta na ulicy, co zmieni się w Gdańsku pod pana rządami. Co pan odpowie?
Zacznę od razu od komunikacji miejskiej. Od nowego roku chcę przekazywać większe pieniądze na funkcjonowanie komunikacji, aż do 500 mln zł rocznie w ciągu 5 lat. Dziś brak funduszy jest tu bardzo widoczny, a komunikacja nie działa wystarczająco dobrze - zmienię to.
Ale na komunikację zawsze ludzie będą narzekać. Bez względu na to, jak wielkie będą wydatki.
Z dnia na dzień wszystkiego nie da się zmienić, ale Adamowicz miał na to 20 lat. I tego nie zrobił. W Gdańsku mieszkańcy odwracają się od komunikacji publicznej na rzecz własnych samochodów - to trzeba zmienić. Potrzebne są nowe połączenia górnego i dolnego tarasu miasta, ale także wyższe zarobki dla kierowców i motorniczych - brakuje przecież rąk do pracy, bo pensje są za niskie.
Po drugie: chcę, żeby miasto inwestowało w infrastrukturę tam, gdzie chcą tego mieszkańcy. W chodniki, w budowę i remonty dróg. W budowę nowych przedszkoli i żłobków, ale chcę też zadbać o tereny zielone - zwłaszcza w południowych dzielnicach. Tam w ostatnich latach Gdańsk się porozlewał - mieszka tu blisko 100 tys. osób. Ta infrastruktura to są setki, jeśli nie tysiące, drobnych rzeczy, które realnie zmieniają życie mieszkańców. To jest dla mnie najważniejsze.
Nie kreśli pan wielkiej wizji, ale idzie chodnikiem?
Każdy, kto wychodzi ze swojego domu albo klatki schodowej budynku wielorodzinnego, powinien zobaczyć efekty działania miasta. Każda dzielnica powinna już w pierwszym roku mojego urzędowania poczuć realne zmiany.
Dziś postawiłby pan coś na swoją wygraną?
Pan zaczął od sondażu, a ja patrząc na zakłady bukmacherskie widzę, że na obstawianiu mojej wygranej nie da się dużo zarobić. Jak ktoś chce ryzykować, to może obstawiać wygraną Adamowicza albo Płażyńskiego.
Z symulacji wyborów do rady miasta Gdańska wynika, że Koalicja Obywatelska ma wygraną w kieszeni, a komitet Adamowicza jest w tyle. Co z tego dla pana wynika?
Jeśli mamy uznać, że to badanie jest miarodajne, to w nowej radzie miasta Koalicja Obywatelska będzie mieć większość. Z pewnością sprawniej jej będzie się współpracowało z prezydentem popieranym przez Koalicję niż z Adamowiczem, którego klub będzie mały.
Obecny prezydent rządzi miastem od 20 lat i zna miasto na wylot. Dlaczego gdańszczanie mieliby poprzeć pana - europosła?
Odbyliśmy debatę i można było odnieść wrażenie, że Adamowicz to alfa i omega, która o mieście wie wszystko, a tymczasem nawet nie wiedział, kto ustala ceny biletów Szybkiej Kolei Miejskiej. Wcale nie tak dobrze zna nasze miasto.
Wizja bycia wiceprezydentem - co proponował panu Adamowicz - przez 5 lat i potem przejęcie ratusza to dla pana nie była zachęcająca wizja?
To była zupełnie niepoważna PR-owa zagrywka Adamowicza. Nie chcę terminować jako wiceprezydent i patrzeć, jak wszystko idzie po staremu. Zgłaszam swoją kandydaturę, realną wizję zmian w mieście.