PiS żąda dymisji rzecznika PO po konwencji w Legionowie. Halicki: Jest wstyd, ale i reakcja

- Najważniejsza jest reakcja. Nie idziemy w zaparte, nie udajemy, że nic się nie stało, nie próbujemy tuszować czegoś, czego nie wolno akceptować - o skandalu wokół prezydenta Legionowa Romana Smogorzewskiego mówi w rozmowie z Gazeta.pl poseł Andrzej Halicki, szef mazowieckich struktur Platformy Obywatelskiej.

Kampania wyborcza przed wyborami samorządowymi 2018 wchodzi w decydującą fazę. Czas zatem zacząć odliczanie do głosowania, które odbędzie się już 21 października. Z tej okazji codziennie rano na Gazeta.pl - w cyklu "Puls kampanii" - opublikujemy krótką rozmowę nawiązującą do aktualnych wydarzeń politycznych. 

Dziś wywiad z Andrzejem Halickim z Platformy Obywatelskiej. O czym? Przede wszystkim o nieprzystającym do rangi wyborów zachowaniu Romana Smogorzewskiego, byłego już polityka PO, ubiegającego się o reelekcję w Legionowie. Chodzi o żarty, którymi wciąż aktualny włodarz miasta raczył gości w trakcie prezentowania kandydatów do Rady Miasta. O kobietach kandydujących do rady mówił m.in. "za ładna, ale ma wiele innych walorów", o innej, że to "pani od seksu, no i od biologii". Pytał, kto jednemu z kandydatów "takie imię wymyślił", a z kolejnego żartował, że ma "trzy dziewczyny i czwartą, żonę".
Wszystkiemu - zdaniem polityków PiS - miał przysłuchiwać się rzecznik PO, Jan Grabiec. I choć politycy opozycji zaprzeczają, przekonując, że Grabiec dotarł dopiero na końcówkę konwencji, czołowe postaci partii rządzącej apelują o wyciągnięcie konsekwencji wobec rzecznika PO. 

GAZETA.PL: Beata Mazurek, rzeczniczka prasowa Prawa i Sprawiedliwości, domaga się dymisji Jana Grabca wskutek afery wokół należącego do Platformy prezydenta Legionowa Romana Smogorzewskiego. Rzecznik Grabiec ma się czego obawiać?

ANDRZEJ HALICKI: Bardzo dobrze byłoby, gdyby pani Mazurek najpierw dbała o jakość, poziom i standardy we własnym ugrupowaniu. Nie chcę wrzucać kamyczków do jej ogródka, ale na pewno okazji do interwencji znalazłoby się znacznie więcej niż u nas.

Czyli poseł Grabiec może spać spokojnie?

Rozmawiałem z Janem Grabcem i powiedział mi, że nie uczestniczył w części "prezentacyjnej" konwencji prezydenta Smogorzewskiego. Ponadto zajął bardzo jednoznaczne stanowisko w tej sprawie i stwierdził, że zachowanie pana Smogorzewskiego było nieakceptowalne.

Posła Grabca czekają jakieś polityczne konsekwencje tej afery?

Nie. Nie widzę powodów, żeby nie wierzyć w jego oświadczenie, dotyczące tej sprawy. Nie widzę powodów, żeby kwestionować to oświadczenie.

Rzecznik PO Jan GrabiecRzecznik PO Jan Grabiec Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Był "dywanik" u przewodniczącego Schetyny?

Nie, nie sądzę. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że jako szef regionu zareagowałem natychmiast, bo pan Roman Smogorzewski był członkiem Platformy, ale...

… był zawieszony.

Tak. Jako prezydenta Legionowa oceniam Romana Smogorzewskiego bardzo dobrze, bo to miasto pod jego rządami rozwija się niezwykle dynamicznie. Jednak zakładając swój komitet wyborczy, prezentował w nim osoby zupełnie niezwiązane z Platformą. Tam nie było Platformy, to nie była nasza konwencja.

Ale rzecznik był wasz.

Był, życzył powodzenia panu Smogorzewskiemu.

Wręczał mu szablę, mówiąc: "Prowadź nas do boju".

Tego się nie da ukryć. Współpracowali ze sobą długie lata, bo przecież Jan Grabiec też jest samorządowcem legionowskim, i pewnie teraz jest mu głupio.

Niewątpliwie. W końcu na konwencji przekonywał, że „wszyscy zazdroszczą nam Romka Smogorzewskiego”.

Dlatego po obejrzeniu tego materiału zapewne jest mu podwójnie głupio. Po pierwsze, podżyrował to własnym nazwiskiem, chociażby tym tekstem, który pan przytoczył. Po drugie, z powodu samej jego obecności na tej konwencji.

Można odnieść wrażenie, że w tej sprawie w Koalicji Obywatelskiej Grzegorz Schetyna i Katarzyna Lubnauer odgrywają dobrego i złego policjanta. On wypowiada się zdawkowo i ostrożnie. Ona z kolei mówi w „Rozmowie Piaseckiego”: „Być może Jankowi Grabcowi zabrakło asertywności i rzeczywiście, być może powinien przejść edukację równościową”.

Nie chcę być sędzią. Nie będę prowadził śledztwa, w którym momencie Jan Grabiec pojawił się na konwencji, co usłyszał, a czego nie usłyszał. Wiem za to na pewno, że jego reakcja w tej sprawie jest jednoznaczna i nie ma wątpliwości, że Jan Grabiec nie akceptuje takich wypowiedzi. To nie jest kwestia braku asertywności, bo przecież bardzo ostro wypowiedział się o swoim, skądinąd, przyjacielu, nazywając rzeczy po imieniu.

Ale TVP Info podało, że na stanowisku rzecznika prasowego Platformy Jana Grabca miałaby zastąpić Joanna Mucha.

Nic mi na ten temat nie wiadomo, także nie chcę wdawać się w medialne spekulacje.

Debata samorządowców na Gdańskim Tygodniu Demokracji 2017Debata samorządowców na Gdańskim Tygodniu Demokracji 2017 RENATA DĄBROWSKA

Powiedział pan, że Jan Grabiec znał prezydenta Smogorzewskiego od lat. W środowisku Platformy, zwłaszcza mazowieckiej, też znany był od lat. Jak to możliwe, że nie wiedzieliście o jego, nazwijmy to bardzo eufemistycznie, niewyszukanym poczuciu humoru?

Nigdy się z takim zachowaniem z jego strony nie spotkałem, więc nie miałem powodu, żeby mieć tego typu podejrzenia. Zresztą Romek Smogorzewski do Platformy przystąpił dopiero kilka lat temu, wcześniej działał jako samorządowiec lokalny. Byłem przekonany, że jako dobry prezydent Legionowa będzie dla nas wzmocnieniem i stąd propozycja działania razem. Przypominam, że prezydent Smogorzewski był bardzo ważną postacią, która de facto rozmontowała tzw. lex Sasin, czyli zamach na samorządność powiatów ościennych wokół Warszawy. Nie ma wątpliwości, że jest też samorządowcem cenionym przez mieszkańców Legionowa. Poparcie na poziomie ponad 90 proc. nie jest przypadkiem. Wśród różnych osób zajmujących się samorządem na pewno należy do tych najlepiej notowanych i z największym doświadczeniem. A to, co się wydarzyło, na pewno kładzie się cieniem na jego reputacji i wyborcy będą musieli sami to ocenić.

Koalicja Obywatelska zrobiła ostatnio zwrot w lewo – wzięliście na pokład Barbarę Nowacką, dużo mówiliście o postulatach równościowych i antydyskryminacyjnych. Cytując klasyka: i wszystko to jak krew w piach.

Musimy budować szerokie porozumienie środowisk, które zwłaszcza w sprawach samorządowych muszą być skuteczne, a nie zideologizowane. Bo przecież samorząd to różne sprawy, dotyczące ludzi, które nie mają charakteru ideologicznego. Szkoła, droga, most – to nie są kwestie prawicowe czy lewicowe. Ale liczy się też, oczywiście, wrażliwość społeczna i tego w żaden sposób nie negujemy.

Ale macie problem, bo teraz ilekroć zabierzecie głos ws. równouprawnienia czy praw kobiet, to polityczni przeciwnicy wyciągną wam sprawę Smogorzewskiego.

Jest wstyd, ale jest też natychmiastowa reakcja. Także nawet, jeśli ten przypadek będzie powracać, to powinien być ostrzeżeniem dla wszystkich pozostałych. Najważniejsza jest reakcja. Nie idziemy w zaparte, nie udajemy, że nic się nie stało, nie próbujemy tuszować czegoś, czego nie wolno akceptować.

Jakie wyciągnęliście z tej sprawy wnioski?

Że w takich przypadkach trzeba reagować adekwatnie i stanowczo. W tym wypadku rozstanie formalne rozstanie jest taką właśnie reakcją.

Kto może głosować w wyborach?

Więcej o: