Platforma chce odwołania szefowej MEN, bo jak tłumaczy PiS rządzi już trzy lata, Zalewska od roku jest szefową resortu, a w polskich szkołach dzieje się coraz gorzej. - Mówiliście w kampanii wyborczej o wychowaniu. I co dzisiaj mamy? Jak dzisiaj wychowujecie nasze dzieci ? Uczycie dzieci, że dla utrzymania władzy można kłamać, manipulować i oszukiwać – mówiła Krystyna Szumilas podczas dyskusji nad wnioskiem o odwołanie minister edukacji.
Według niej Anna Zalewska podobnie jak premier posługuje się kłamstwem, żeby wygrać z opozycją. Nawiązała do poniedziałkowej wizyty minister w jednej z warszawskich szkół i akcji ważenia plecaków. Jej uczniowie mieli być uprzedzeni, żeby tego dnia nie zabierali ze sobą podręczników. - Minister edukacji chce przekonać społeczeństwo, że tornistry są lekkie jak piórko. I co robi? Waży tornistry, w których nie ma podręczników – powiedziała.
W obronie Zalewskiej stanął Mateusz Morawiecki. Stwierdził, że za to co zrobiła Zalewska dla polskiej szkoły należą jej się podziękowania. Za projekt podłączenia szkół pod internet szerokopasmowy, odtworzenie szkół branżowych, wyprawkę dla uczniów - wyliczał premier. - Daliśmy rodzicom wolność wyboru posyłania dzieci do szkoły od 6 lub od 7 roku życia, a projekt wielkiej reformy gimnazjów jest bardzo potrzebny i zmierza ku usprawnieniu całego szkolnictwa - przekonywał Morawiecki.
Głosowanie nad odwołaniem minister odbędzie się w najbliższym bloku głosowań. Zgodnie z zapisami Konstytucji RP, Sejm może wyrazić wotum nieufności wobec ministra. Pod wnioskiem o odwołanie podpisy musi złożyć co najmniej 69 posłów. Dokument może być poddany pod głosowanie najwcześniej po upływie 7 dni od zgłoszenia. Sejm wyraża wotum nieufności wobec ministra większością głosów ustawowej liczby posłów, czyli minimum 231 parlamentarzystów.